30 czerwca 2017

Historia czeskich kotłowni - odc. 2: Capital Partners a.s.

Kotłownia (ang. boiler room) - firma kreująca gorącą atmosferę wokół wybranych instrumentów finansowych w celu osiągnięcia korzyści; stosuje psychologiczne triki, by skłonić klienta do zawarcia transakcji.

Link do odcinka 1

Po wchłonięciu Afin Brokers przez Capital Partners a.s. (dalej: CP), spółki giełdowej zarządzanej przez Vladimíra Černego, nie dochodzi do zmian na lepsze, przeciwnie. CP to licencjonowany dom maklerski, który proponuje klientom pośrednictwo w inwestowaniu na giełdach papierów wartościowych w USA. Mimo zapowiedzi lepszej kontroli nad wchłoniętą działalnością, CP nie tylko stosuje praktyki Afin, ale powiela je w firmach kooperujących. Capital Partners w tym czasie bardzo mocno rosła w siłę, planując ekspansję zagraniczną. Spółki finansowe płaciły wówczas składki na fundusz gwarancyjny i wpłaty CP przewyższyły w 2009 r. wpłaty banku CSOB, potentata w Czechach (15,5 mln koron. vs. 12,7 mln). Bezpośrednia konkurencja CP uiszczała składki mniejsze nawet o 5 razy - to oddaje jaki dystans dzielił firmy.

Ten wzrost to zasługa właśnie firm kooperujących, pośredników marketingowych, naganiających klientów CP. Ta współpraca ma szereg zalet: nad pośrednikami nie było nadzoru, a jeśli któryś miał wizerunkową wpadkę, można było się go pozbyć. Pośrednik znikał, pracownicy przechodzili do kolejnego wraz z bazą klientów, odpowiedzialność rozmywała się i biznes trwał dalej. Takim pośrednikiem była np. Proficio, firma Radka Pololáníka, którą w postępowaniu dyscyplinarnym zawiesiła komisja etyki AFIZ (Stowarzyszenie Pośredników Finansowych), nalegając na uzupełnienie braków związanych z brakami dowodów przyjmowania i przekazywania zleceń klientów. Proficio 27 września 2007 otrzymała wypowiedzenie praw pośrednika inwestycyjnego wraz z wnioskiem o ustanie członkostwa w Stowarzyszeniu Pośredników Finansowych. Na miejscu Proficio pojawia się BFC Capital i wydzwania do tych samych klientów. Radim Kadlček, właściciel Afin Brokers, zakłada firmę Afin Czech. Kotłownie wręcz mnożą się jak króliki, powielając te same metody, mając poczucie bezkarności i władzy. Chyba dlatego kolejna firma założona przez ludzi związanych z CP została nazwana Stratton Prague, a jest to nazwa wzorowana na... Stratton Oakmont - firmy znanej z filmu „Wilk z Wall Street”, która w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych skubała klientów. Właścicielem Stratton Prague był Matěj Ehl, były menedżer BFC Capital, w zarządzie występował Stanisław Burda, kuzyn wspomnianego Radka Pololáníka. Szereg innych osób powiązanych z kooperantami CP można odnaleźć w rejestrach handlowych kolejnych kotłowni: Capital Quest, Stone de Witt, Phoenix Capital, Weritum Consutling i innych. Tymczasem klienci CP tracili w transakcjach grube kwoty, czasem miliony, z czego opłaty pochłaniały przeciętnie nawet 25%. To efekt churningu - naciągania klientów na częste transakcje o niekorzystnie wysokich prowizjach. Do nadzorcy, banku centralnego, zgłaszają się poszkodowani klienci, których CP wysłuchać nie chce.

Zanim dojdziemy jednak do schyłku tej firmy, przenieśmy się do Polski, gdzie CP stara się zaistnieć, tak jak zresztą w kilku innych krajach. Z wewnętrznego naboru ekspediuje do nas ekipę wybitnych "fachowców" w swojej profesji, dając im szansę kariery.

Znaczna część informacji w tym odcinku pochodzi z artykułu pod tym linkiem - z autorem nie udało mi się skontaktować. W dalszym ciągu proszę o kontakt.

Link do następnego odcinka

23 czerwca 2017

Historia czeskich kotłowni - odc. 1: Afin Brokers

Publikuję tę historię jako ostrzeżenie dla klientów pseudo-doradców finansowych. Starałem się dociec metod działania firm stosujących agresywny marketing, scharakteryzować je, pokazać podobieństwa. Ujawniam przy tym kto za nimi stał. Dotąd zagadką jest dla mnie, jak to się stało, że działały tak długo.

Kotłownia (ang. boiler room) - firma kreująca gorącą atmosferę wokół wybranych instrumentów finansowych w celu osiągnięcia korzyści; stosuje psychologiczne triki, by skłonić klienta do zawarcia transakcji.

Historia czeskich kotłowni zaczyna się od firmy Afin Brokers. Jej jedynym udziałowcem jest Radim Kadlček, który kupił firmę w jesieni 1998 roku. Firma świadczyła usługi inwestycyjne i szczególnie interesowała się rynkiem akcji w USA. Ponadto oferowała wymianę walut (forex), zarządzanie portfelami papierów wartościowych, transakcje na Giełdzie Papierów Wartościowych w Pradze i aukcje certyfikowanych papierów wartościowych. Podczas rodzącej się hossy spółka zwróciła zainteresowanie nadzoru. Dlaczego?

Już wówczas była znana z agresywnego marketingu. Teleoperatorzy (nie maklerzy!) dzwonili do potencjalnych klientów i proponowali im swoje usługi. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie powtarzalność i natarczywość operatorów. Źródłem numerów telefonów były w większości publicznie dostępne bazy danych, takich jak np. rejestr handlowy spółek. Firma celowała w grupę biznesmenów jako klientów docelowych, oni często dysponowali wolnymi środkami i mogli być skłonni do inwestowania. Często nieświadomi ludzie inwestowali i postępowali zgodnie z radami 'doradców'. Ci z kolei nic nie ryzykowali: interesowała ich tylko prowizja. Im więcej operacji, tym większa. Tak rodziła się praktyka nazywana 'churning" - wyłudzanie znacznych prowizji od klientów poprzez zbyt częste lub zbyt rozdrobnione transakcje. Na prowizjach można było stracić majątek.

Jak "pracowano" w Afin? Byli pracownicy wspominają, że pełnili rolę telefonistek niczym w call center, ale ich stanowisko nazywano 'junior makler". Zebrani niemal z ulicy, nie mieli zielonego pojęcia o rynku, a los klienta był im obojętny. Na forach internetowych po raz pierwszy pojawiają się przy tym trzy słowa: canvas, antysale, sale - które wyjaśniał w swoim artykule "Łowcy frajerów" Mateusz Ratajczak. Nie wiadomo, kto pierwszy i kiedy wymyślił ten trzyetapowy trik. Pierwszy etap to wydzwanianie na numery z listy, zainteresowanie klientów firmą, zareklamowanie jej w jak najlepszym świetle i wyselekcjonowanie tych którzy są zainteresowani inwestycjami. Drugi etap to "antysprzedaż" - zdobycie zaufania klienta poprzez poinformowanie go, że aktualnie nie warto inwestować, nic ciekawego się nie dzieje. Trzeci etap to sprzedaż właściwa - dociśnięcie klienta, by zdecydował się na inwestycję. W hałasie, zgiełku, krzycząc, dzwonili do złowionych osób naciskając na wpłatę pieniędzy. Tak by klienci czuli, że jeśli nie będą inwestować teraz, stracą możliwość zarobku: mówiono im, że to jest czas na decyzję, bo za chwilę akcje zdrożeją 20%. Oszukiwali klientów, sami będąc oszukiwani: często pracowali po godzinach, otrzymywali podstawową pensję, a czasem i to nie, gdy nie spełniali wygórowanych celów. Ten schemat i zachowanie powielały potem kolejne kotłownie.

CNB - Narodowy Bank Czech, zarazem nadzorca - uznał, że Afin Brokers nie wypełniała szeregu zobowiązań prawnych. Szczególnie poważne były naruszenia zasad postępowania w stosunku do klientów i nieodpowiednie przechowywanie i rejestrowanie aktywów klientów. Nie było rejestracji ani rozmów, brakowało zleceń transakcji. CNB odebrał licencję Afin Brokers począwszy od 18 grudnia 2006, zabraniając świadczenia usług inwestycyjnych i zmuszając do oddania należności klientom. CNB chce przede wszystkim uniknąć dalszych szkód dla interesów klientów i ochrony ich własności, argumentowano wówczas.

Za rok zakończony dnia 30 czerwca 2006 roku spółka wypracowała zysk netto w wysokości 70,3 mln koron. Afin Brokers decyduje się sprzedać swój biznes innej firmie, Capital Partners a.s., notowanej na praskiej giełdzie. Capital Partners przejmuje nie tylko klientów - ale i pracowników oraz ich praktyki. Nie znalazłem żadnej wzmianki o ukaranych, zatrzymanych czy aresztowanych pracownikach Afin Brokers. Historia kotłowni toczy się dalej.

Link do następnego odcinka

3 czerwca 2017

Atak na konta bankowe z użyciem Facebooka

Serws Zaufana Trzecia Strona opisuje dość perfidny atak z użyciem Facebooka

W skrócie jak to wygląda:
1. Przestępca przejmuje konto znajomego lub członka rodziny przyszłej ofiary na Facebooku. W jaki sposób - trudno powiedzieć.
2. Do ofiary wysyła wiadomość, w której zwraca się z prośbą o niewielką kwotę (np. "doładuj mi kartę") i wysyła link do systemu płatniczego.
3. Jeśli ofiara użyje linka, to wykorzysta strony spreparowane przez przestępcę, łudząco podobne do oryginalnych, w tym okna do logowania itd.
4. Po zalogowaniu przestępca już dysponuje dostępem do konta. Podanie kodu autoryzującego płatność umożliwia mu wykonanie przelewu i zdefiniowanie go jako zaufanego.
5. Po wykonaniu przelewu może nastąpić kolejny - i wyczyszczenie rachunku.

Jak się bronić, co robić, gdy bliska osoba prosi o drobną kwotę? Po pierwsze, skontaktować się innym kanałem dostępu niż Facebook, np. zadzwonić, i upewnić się, kim jest proszący. Po drugie, nie wierzyć otrzymanym linkom. Po trzecie, sprawdzić adres strony logowania.

2 czerwca 2017

Kotłownia kontratakuje

W poprzednim wpisie w temacie łowców frajerów cieszyłem się z nowej ustawy usmażonej przez KNF i jej skuteczności. Niestety nie na długo: oto mija miesiąc i pobliski "boiler room" wznawia działalność. Pojawiają się nowe twarze, no i od nowa agresywnie dzwonią do ludzi wkręcając w jakieś "okazje". Nie wiem dokładnie jakie i jakim prawem jeszcze działają, co wymyślili (pewnie jakieś obejście prawa).

Znamienne jest to że polskie kotłownie - zarówno te z listy KNF, jak i ta - są powiązane z obcokrajowcami osiągającymi wielkie zyski. Dla przypomnienia, w lutym policja aresztowała Eyala P. za taką właśnie działalność.

Przypominam również, że najlepszym sposobem obrony jest nie odbieranie telefonu. Jest nawet specjalna aplikacja "Odebrać telefon?", która ostrzeże Was przed niechcianym rozmówcą.

Jeśli mimo to odbierzecie telefon, to jak zorientować się, że to naciągacze? Nie ma jednego schematu, ale opowiem o jednym przykładowym. Zwykle dzwoni ktoś nieznany, ale może użyć Twojego imienia. Pierwsza rozmowa jest często łatwa, na temat akcji znanych firm. Potem następuje obietnica ponownego kontaktu. Możliwe, że kolejny raz będzie "antysprzedażą" - rozmówca odradza inwestowanie. Jednak wcześniej czy później następuje dzień ostrej sprzedaży. Niesamowita okazja, padają obietnice hiper-zysku, jest presja działania. Lecą wyzwiska, gdy oponujesz, naciągacz domaga się wpłaty sporej kwoty, zwykle w walucie obcej. Transakcje dotyczą często rynku forex albo mało znanych walorów. Brakuje za to możliwości osobistego kontaktu. To jest ostatni moment, by zakończyć tę znajomość.

Nie zamierzam zostawiać tej konkretnej sprawy w spokoju.

Dzień Dziecka

Pomysły na prezenty, które nie będą kolejnymi zabawkami leżącymi na półce:

1. Książki, które lubią czytać - historie z Martynką zwierzakami, rycerzami, ale nie kolejne bajki Grimm! Znajdź ciekawą i rozwijająca lekturę dla dziecka. Może niech dotyczy hobby, pasji? Starsze dzieci czytają tak mało, warto zainwestować w ten nawyk. Do tego książka może przydać się kolejnemu dziecku w rodzinie. Polecam szczególnie czytnik elektroniczny książek

2. Gry planszowe, puzle - Wilk i Owce, Farmer, układanki-łamigłówki - jest tego sporo. Co prawda zajmą miejsce na półce, ale są rozwijające i socjalizujące, ze warte rozważenia. Jeśli się nie zdekompletują, mogą trafić do kolejnego dziecka, jeśli się zużyją - trafią do kosza.

3. Wyjście do kina/teatru/parku rozrywki/na lody - mile spędzony czas we wspólnym gronie integruje rodzinę i dla zagonionych osób jest wydarzeniem rzadkim. Tym bardziej może być to świąteczne wydarzenie. Parki oferujące różny sposób na "wyszalenie się" to alternatywa dla marketowych bawialni, pełnych hałasu. Można tez rozważyć Zoo.

4. Zabawki kreatywne: nawlekanie paciorków, konstrukcje. materiały plastyczne - te zabawki długo nie poleżą, a angażują dziecko na wiele godzin, rozwijając cierpliwość, zdolności manualne i plastyczne.

5. Ogrodowy plac zabaw - masz ogródek? Może przydałaby się huśtawka, piaskownica albo domek?