24 września 2023

"Niewidzialna imigracja" a najnowsze dane o pozwoleniach na pracę

 W minionym tygodniu pojawiły się dane o pozwoleniach na pracę wydanych cudzoziemcom w I połowie 2023 roku. Link do materiału (PDF) https://www.gov.pl/attachment/d91e121b-3e71-46fa-a063-cef41b2eda97

Co z nich wynika i co wróży? 

Po aferze wizowej wiemy, że Polska wydawała olbrzymie ilości wiz pracowniczych. Tu warto dodać, że w EU dominują trzy powody wystawienia wizy: w związku z nauką, w związku z rodziną, i z powodu zatrudnienia. I o ile w innych krajach EU dominują wizy przyznawane na połączenie z rodziną, które oznaczają trwałą integrację, to w Polsce przewagę mają właśnie te dla pracowników.

Dowodzi to kompletnego braku na strategię imigracyjną. Nie rodzina, nie nauka, a ściąganie ludzi do pracy (niejednokrotnie wykorzystywanie) był pewnym trendem w przeszłości krajów rozwiniętych. Z kraju eksportującego siłę roboczą przechodzimy na pozycje kraju importującego, i to w okolicznościach skandalu. Byliśmy wykorzystywani, teraz będziemy wykorzystywać? 

Problem w tej strategii to także nietrwałość rozwiązania, zakładającego czasowy pobyt pracowników. Trudno powiedzieć, na jak długo u nas pracownicy zostaną, ale już to, że liczby zaczęły spadać, może zwiastować ich odwrót. Niecałe 150 tys. wydanych pozwoleń w połowie 2023 roku można ekstrapolować do 300 tys. rocznie tylko przy założeniu, że polityka zostanie utrzymana, a po aferze wizowej wiemy, że zerwano szereg umów.

Istotne jest też, skąd przyjadą. Jak szybko zauważył Ariel Drabiński, gros nowych pozwoleń jest spoza Europy, spoza krajów "bliskich kulturowo".

I faktycznie, dane wskazują jedynie 4508 pozwoleń dla Ukraińców, którzy są najliczniejszą grupą pracowników w Polsce, i 3637 dla Białorusinów, których w ciągu tego roku przybywało w statystyce ZUS najwięcej z obcokrajowców. Te dwa źródła pracowników wyraźnie wygasają.

Tu trzeba zauważyć, że pozwolenia na pracę nie przekładają się wprost na ubezpieczonych w ZUS. O ile dla narodowości europejskich takie przełożenie jest dość silne, o tyle w przypadku innych kontynentów już nie. Wyjaśniał to Maciek Duszczyk:

Od pozwolenia na pracę do pracy i płacy mija trochę czasu. W przypadku bliskich geograficznie krajów może być to krócej, ale dla ogółu prawdopodobnie jest to pół roku lub dłużej. Moje zupełnie pobieżne wyliczenia "na szybko" wskazują, że w przypadku innych kontynentów pozwolenia na pracę przekładają się na około 15% osób w przyroście ubezpieczonych w ZUS po 6-12 miesiącach, czyli gdzieś co 6-7 aplikujący pracuje potem w Polsce. Trudno mi przy tym ocenić, o ile przyrost zmniejszony jest wyjazdami i zakończeniem trwania pozwolenia. Pozwolenia powyżej roku stanowią mniejszość, ale ich udział rośnie.

Oznacza to, że w najlepszym razie dynamika ubezpieczonych obcokrajowców spadnie jeszcze w tym roku do nowych minimów, a może nawet owocować spadkami poniżej zera, gdy Ukraińcy uznają, że wolą wrócić do siebie lub wyjechać na zachód. Przyrosty spadają od wielu miesięcy:


Cała narracja partii rządzącej (PiS) skierowanej do osób o poglądach narodowców, propagowana przez różne instytucje i fundacje, sypie się z miesiąca na miesiąc. Nie można oprzeć migracji o nieliczne kraje bliskie kulturowo i widać, że jest to nie tylko nierealne z powodu ich wyludnienia,  ale i dlatego, że co innego się robi. Tak jak nieprawdziwe były zapewnienia o zatrzymaniu nielegalnej migracji, gdy sprzedawano wizy, a przez płot przechodziło tysiące osób. 

A przed nami kolejna propaganda: Polska sprowadzi z powrotem polonusów! Ten nowy przekaz jest już w serwisie X (dawniej Twitter), kompletnie nierealny i odwołuje się do sentymentów za migracją do Kazachstanu, Brazylii. Tymczasem w 2022 roku najwięcej pozwoleń motywowanych rodziną było z Hiszpanii i Francji. Pozytywnie myślę o tym, by migracje rodzinne były liczniejsze, jednak ich liczba  pozostaje w cieniu głównego trendu naszej demografii: wyludnienia.

17 września 2023

Fundusze inwestycyjne, sierpień 2023.

Dane z minionego miesiąca

Sierpień był kolejnym miesiącem udanym, a nawet bardzo udanym dla funduszy dłużnych, ale trudnym dla akcyjnych. Podporą rynku akcyjnego pozostają PPK. 


Zmiany aktywów uporządkowane kwotowo w funduszach otwartych
- na podstawie danych IZFiA.
Poprzedni miesiąc TUTAJ
Podsumowanie miesiąca w podziale na typy funduszy polecam na Analizy.pl

Największe wzrosty:

1. PKO Gamma Plus 338.85 MLN PLN 12.57%
2. PKO Obligacji Skarbowych 201.66 MLN PLN 5.62%
3. Pekao Spokojna Inwestycja 197.67 MLN PLN 4.72%
4. PZU SEJF+ 146.81 MLN PLN 17.4%
5. Pekao Konserwatywny 141.89 MLN PLN 4.75%
6. Santander Prestiż Dłużny Krótkoterminowy 135.01 MLN PLN 5.14%
7. PKO Obligacji Długoterminowych 113.28 MLN PLN 2.87%
8. QUERCUS Ochrony Kapitału 103.66 MLN PLN 12.26%
9. Santander Dłużny Krótkoterminowy 100.95 MLN PLN 3.15%
10. Santander Prestiż Obligacji Korporacyjnych 96.56 MLN PLN 6.59%

Na próżno szukać w TOP10 po stronie wzrostów akcji, królują fundusze dłużne różnorakiej strategii. QUERCUS Ochrony Kapitału niedawno chwalił się poziomem 1 miliarda aktywów, a zapewne i PZU SEJF+ do tego poziomu się zbliża. DLa kilku z powyższych funduszy, jak PKO Obligacji Skarbowych, to był rekordowy miesiąc w ciągu roku.

Największe spadki:

1. Allianz Akcyjny -204.23 MLN PLN -5.37%
2. PKO Technologii i Innowacji Globalny -102.29 MLN PLN -3.68%
3. Goldman Sachs Indeks Odpowiedzialnego Inwestowania -95.72 MLN PLN -6.26%
4. Goldman Sachs Akcji -73.51 MLN PLN -5.22%
5. Santander Akcji Polskich -62.38 MLN PLN -7.66%
6. PZU Akcji KRAKOWIAK -61.1 MLN PLN -4.24%
7. Skarbiec - Spółek Wzrostowych -54.53 MLN PLN -5.56%
8. Esaliens Akcji -48.19 MLN PLN -5.41%
9. PKO Akcji Plus -42.72 MLN PLN -5.37%
10. Pekao Obligacji - Dynamiczna Alokacja 2 -42.46 MLN PLN -7.15%

Nie brakuje za to akcji polskich po stronie spadku aktywów, biorąc pod uwagę indeksy giełdy nietrudno je uzasadnić. Nic więc nie wskazuje na panikę. Nie mniej po dość dobrej połowie roku i lipcu nadeszła korekta.

Aktualności

Perła (Lubelski Chmiel Investment) wezwał do sprzedaży 1.290.826 akcji Skarbiec Holding po 20,35 zł/szt. Perła już teraz ma spory pakiet akcji, dodatkowy zakup pozwoli jej na sprawowanie kontroli.

Skarbiec poinformował, że 27 września 2023 roku rozpocznie się likwidacja subfunduszu Skarbiec – Global High Yield Bond Fund.
Rockbridge zapowiedział, że wystartuje jesienią nowy parasol funduszy o nazwie Be Global SFIO, zarządzanych algorytmicznie, składający się z siedmiu strategii. Ciekawostką jest to, że TFI rezygnuje tu z opłaty za zarządzanie, a jedynie pobiera success fee, zależny od profilu funduszu. Nowy parasol ma być sprzedawany na nowej platformie bez opłat manipulacyjnych. 

Notowania z 2023-09-13

Fundusze niskiego ryzyka zagranicznych aktywów

Wzloty w terminie 3M:
Pekao Obligacji Dolarowych Plus 4.83%
Pekao Obligacji Europejskich Plus 3.98%
BNP Paribas Obligacji Zrównoważony Rozwój 3.64%
PKO Bursztynowy 3.21%
PKO Papierów Dłużnych USD 3.01%

Osłabienie PLN po decyzji NBP wprost przełożyło się na notowania funduszy walutowego długu.

Upadki w terminie 3M:
Rockbridge Neo Obligacji Światowych -1.28%
inPZU Obligacje Rynków Rozwiniętych O -1.1%
Allianz PIMCO Emerging Local Bond -0.77%
Goldman Sachs Obligacji Rynków Wschodzących (Waluta Lokalna) -0.74%
inPZU Obligacje Inflacyjne O -0.34%

Dużo słabiej wypadły za to fundusze z walutowym hedgem, zarówno rynki wschodzące jak i rozwinięte nie rozpieszczają klientów. Zmienność jest elementem, jaki trzeba brać pod uwagę, inwestując tutaj.

Fundusze niskiego ryzyka polskich aktywów

Wzloty w terminie 3M:
Eques Obligacji 4.21%
BNP Paribas Aktywnych Strategii Dłużnych 4.14%
Ipopema Obligacji 4.13%
Pocztowy Konserwatywny 4.08%
Rockbridge Obligacji Długoterminowych 4.07%
BNP Paribas Obligacji 3.98%
PKO Obligacji Długoterminowych 3.92%
Pekao Dłużny Aktywny 3.89%
Ipopema Obligacji Korporacyjnych 3.84%
Pocztowy Obligacji 3.68%

Polski dług nadal daje zarobić. Można w grupie aktualnych liderów wyodrębnić dwie podgrupy: jedna z obligacjami skarbowymi, która zaliczyła duży ruch w wakacje, a obecnie notuje skromniejsze wzrosty. Druga to obligacje korporacyjne, rosnące ostatnio bardziej stabilnie. Teoretycznie mieszanie tych walorów powinno dać optymalny wzrost, ale to nie jest łatwe.

Upadki w terminie 3M:
SEJF Papierów Dłużnych -0.92%

Samotna wyspa po stronie ujemnych wyników 3M.     

Pozostałe fundusze 1M

Wzloty w terminie 1M:
BNP Paribas Akcji Wzrostowych USA 8.52%
QUERCUS short 8.2%
Esaliens Spółek Innowacyjnych 7.86%
Skarbiec Spółek Wzrostowych 6.94%
Pekao Dochodu USD 6.89%
Pekao Akcji Amerykańskich 6.88%
Pekao Zrównoważony Rynku Amerykańskiego 6.86%
Investor Turcja 6.85%
Esaliens Akcji Globalnych 6.43%
Esaliens Okazji Rynkowych 6.43%

O ile nasz rynek dołuje, co widać i niżej, to akcje amerykańskie rosną od pewnego czasu, wydaje się, że i spółki wzrostowe notują odbicie.

Upadki w terminie 1M:
QUERCUS lev -14.63%
inPZU Akcje Sektora Zielonej Energii O -10.51%
Esaliens Akcji -6.92%
Allianz Europe Equity Growth Select -6.36%
Esaliens Małych i Średnich Spółek -6.15%
PKO Akcji Rynku Polskiego -6.05%
inPZU Akcje Polskie O -5.79%

Mimo słabszego miesiąca nie przekreślałbym szans mniejszych spółek polskich na wzrost: niższe stopy procentowe i spadek inflacji powinien im sprzyjać. Oby tylko spadek inflacji był trwały.

Treści zawarte na tym blogu nie stanowią rekomendacji w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych lub ich emitentów (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715). Zgodnie z powyższym autor nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podejmowane na podstawie treści zawartych w biuletynie. Autor blogu nie świadczy doradztwa w związku z opisywanymi transakcjami ani nie udziela porad inwestycyjnych lub rekomendacji zawarcia transakcji, co oznacza, że udzielone informacje nie mają charakteru porady inwestycyjnej lub rekomendacji. Ostateczna decyzja zawarcia transakcji należy wyłącznie do Czytelnika. Autor nie występuje w roli pośrednika ani przedstawiciela. Przed zawarciem jakiejkolwiek z opisywanych na łamach bloga transakcji, każdy Czytelnik powinien, nie opierając się na informacjach publikowanych na łamach bloga, określić jej ryzyko, potencjalne korzyści oraz straty z nią związane, jak również charakterystykę, konsekwencje prawne, podatkowe i księgowe transakcji oraz konsekwencje zmieniających się czynników rynkowych.

10 września 2023

Futurystyczne spojrzenie: energia elektryczna i jej źródła.

Transformacja energetyczna, zapewnienie energii elektrycznej w obliczu zamknięcia kopalni i energia odnawialna to bardzo często poruszane tematy na Twitterze. W tym wpisie chciałbym rozprawić się z kilkoma mitami na ten temat i wskazać informacje istotne w dyskusji, a także perspektywy na najbliższe lata. Bardzo często bowiem są to osądy wykonywane na tzw. chłopski rozum, niepoparte ani liczbami, ani faktami, ani wiedzą z dziedziny.

OZE - odnawialne źródła energii. Ile ich jest, ile energii zapewniają?

Zgodnie z najnowszymi źródłami, 30% energii elektrycznej globalnie dostarczają źródła odnawialne i liczba ta rośnie. Tu nie należy mylić danych z ogółem wytwarzanej energii: elektryczna stanowi jedynie cząstkę (23%), zużywamy olbrzymie ilości energii cieplnej wprost ze spalania, by ogrzać wodę, domy, w przemyśle, ale też transporcie. Należy jednak podkreślić, że energia elektryczna ma we wszystkich tych dziedzinach rosnący udział, największy w odniesieniu do przemysłu i budynków (ok. 1/4)
Inny popełniany błąd, to utożsamianie odnawialnych źródeł energii tylko z wytwarzaniem prądu. Tak nie jest, bo za odnawialne uznaje się np. spalanie biomasy, wytwarzanie biopaliw, biogazownie, geotermia. Dlatego udział odnawialnych źródeł w ogóle wytwarzanej energii to co innego niż ich udział w produkcji energii elektrycznej. OZE w ogóle wytwarzanej energii to mniej niż 10%, a największa luka dotyczy transportu. I zarazem najwyższa dynamika udziału OZE dotyczy właśnie transportu i rolnictwa.

OZE i energia elektryczna. Co to za źródła?

Głównymi źródłami odnawialnej energii elektrycznej są: elektrownie wodne, elektrownie wiatrowe i elektrownie słoneczne. Poza nimi są inne, rzadsze czy bardziej eksperymentalne, których rola globalnie jest drugoplanowa. Udział tych trzech źródeł w dużym uproszczeniu na dziś to jak proporcje 4:1:1,
gdzie najwyższy udział to elektrownie wodne. 
Ten stan jednak się zmienia, bo elektrownie wodne powstają powoli i ograniczone są możliwości ich tworzenia, a dużo szybciej przyrastają pozostałe: 92% nowych mocy to wiatr i słońce, przy czym fotowoltaika ma tu udział około 70%!
W Polsce komentowanym i rozwijanym źródłem poza wymienionymi są biogazownie. W 2022 roku wyprodukowano w nich 795 GWh energii elektrycznej. Dla porównania, instalacje PV wprowadziły do sieci 8,7 TWh energii elektrycznej (wygenerowały więcej, bo część pozostała u prosumentów). 

Czy możliwe jest wytwarzanie choćby 80% energii elektrycznej z OZE?

O ile globalny tak wysoki udział będzie trudny do osiągnięcia w bliskiej przyszłości, to wszystko wskazuje na to, że tak, bo są już kraje z takim udziałem, osiągniętym z pomocą elektrowni wodnych, jak Albania, Brazylia, Islandia. Ale w dążeniu do produkcji energii są też kraje z bardziej zmiennymi  źródłami, np. Dania z 60% udziałem. Postępy w tej dziedzinie są dość szybkie, i wcale poszczególne kraje nie muszą zatrzymywać się na produkcji do 100% zapotrzebowania, bo nadwyżki można sprzedawać sąsiadom. Nie wątpię, że sukcesy ekonomiczne sprawią, że udane projekty będą powielane i skalowane, niczym obecnie produkcja pojazdów Tesli.

Ale przecież nie ma takiej możliwości magazynowania energii OZE!

Energię można po prostu zużywać np. na chłodzenie i ogrzewanie, sprzedawać innym czy też kumulować w postaci sprężania gazów i pompowania wody w elektrowniach szczytowych. A to nie koniec możliwości, bo nowe perspektywy to ładowanie aut elektrycznych, które mogą służyć jako mobilna rozproszona bateria uzupełniająca system w obu kierunkach. Jest to perspektywa bardzo ciekawa, bo daje zastosowanie dla baterii szersze niż jako akumulatory stacjonarne. Inną opcją rozważaną przez specjalistów jest produkcja wodoru. Zapewne do tego dojdzie wiele innych pomysłów (kto pamięta, jak niedawno energię zużywano na kopanie kryptowalut?). Duża ilość energii będzie sprawiać, że z czasem pojawi się wyścig do taniej akumulacji energii w dużych ilościach, na razie to raczkujący trend, gdyż udział OZE w produkcji nadal jest niski i nawet podwojenie go nie wyeliminuje jeszcze paliw kopalnych i tradycyjnych technologii. 
Przy obecnej wiedzy i rozwoju technicznym wszelkie uwagi o "niestabilności OZE" należy tonować. Zmienność generacji sprawia, że jest to wyzwanie organizacyjne, ale nie bariera nie do przejścia.  Struktura produkcji energii odnawialnej wskazuje, że w podejściu hybrydowym jest jeszcze duży potencjał rozwiązań, podobnie jak w uelastycznieniu rynku i tzw. stabilnych źródeł.

Ale koszty, utylizacja itd...

Miarą całkowitych krańcowych kosztów wytworzonej energii jest LCOE (Levelized Cost of Electricity). Ten wskaźnik bierze pod uwagę całkowite koszty, począwszy od budowy, a skończywszy na środowisku i utylizacji. I od lat spada on  dla energii słońca i wiatru, a rośnie dla paliw kopalnych, a także energii atomowej. 


Rachunek jest prosty: węgiel się nie opłaca, atom także, przyszłość należy do OZE. Tym bardziej że postęp technologiczny trwa, a nowo wytwarzane panele PV są lepsze niż te sprzed trzech lat. Postęp sprawia, że poprzednio nieopłacalne OZE stały się opłacalne, i nadal nauka eksploruje tę dziedzinę. Pojawiają się pomysły hybrydowych elektrowni (np. szczytowo-fotowoltaicznych), nowe technologie fotowoltaiczne, nowe konstrukcje. Warto spojrzeć także na nie pod tym kątem, że uśrednienie ceny 2-3 źródeł OZE nie zmienia faktu, że to się opłaca, a nawet stabilizuje niskie ceny.

Przyszłość jest w OZE i praktycznie cały świat zmierza w ich kierunku. 174 kraje wyznaczyły sobie cele w kierunku implementacji tych technologii. Rola fotowoltaiki jest tu dość szczególna, nie wydaje się, by duża skala produkcji np. wyczerpała tu jakieś zasoby, natomiast implementacja i zastosowanie w różnej skali są powszechne. Widoczny jest boom inwestycyjny, w krótkim czasie kilku lat nakłady globalnie wzrosły trzykrotnie.

Dlaczego więc kraje, takie jak Chiny, trują i nadal spalają węgiel?

Jeden z argumentów przeciwko OZE wskazuje na inwestycje w bloki węglowe. Takie inwestycje miały i mają miejsce, wymiana starych bloków na nowe poprawia sprawność i emisję CO2, a do tego jest niezbędna, by utrzymać moc elektrowni wytwarzaną do czasu, aż technologie OZE rozwiną się i przejmą tę rolę. Taka, opóźniona względem Zachodu, była strategia Chin, planowana jeszcze wtedy, gdy fotowoltaika stawała się coraz tańsza. Teraz gdy jest tania, a przemysł wokół niej rozrósł się, Chiny mocno przyspieszyły na tym polu. Są światowym producentem paneli, najszybciej na świecie dodają nowe moce i konkurują z Indiami na polu największych elektrowni fotowoltaicznych. Są zdecydowanie liderem transformacji w liczbach bezwzględnych, pomimo dochodów per capita skromniejszych niż Zachód. Przez dłuższy czas nie zrezygnują jednak z węgla, co tłumaczę poniżej.

Jaka jest więc przyszłość energetyki prądu elektrycznego?

Budowa nowych mocy potrwa, podwojenie roli OZE na tym polu jest możliwe w tej dekadzie. Jednak pamiętajmy: rosnący udział energii elektrycznej w całości zużytej energii sprawia, że potrzeba jej coraz więcej, a więc te nowe przyrosty idą głównie na wyparcie spalania paliw kopalnych w transporcie i ciepłownictwie, a w mniejszym stopniu na wyparcie ich z segmentu produkcji energii elektrycznej. Nie mniej i na to przyjdzie czas, tj. na całkowite wygaszenie węgla, a prawdopodobnie i odejście od energii atomowej jako zbyt kosztownej. Jedynie nowe wynalazki, jak opanowanie reakcji syntezy termojądrowej może tu zmienić nastawienie do kosztów.
Szereg krajów planuje zwiększenie mocy elektrowni PV nawet trzykrotnie do 2027 roku, w tym Polska.

To, że polski lider produkcji prądu, PGE, wyszedł z oświadczeniem o odejściu od węgla pomimo partyjnych deklaracji, jest najlepszym znakiem tego, jaki wyścig się toczy i że jest to absolutnie realne. 
Politycy, którzy chcą zatrzymać postęp w tej dziedzinie, działają wbrew interesom kraju i obywateli, są zdrajcami, jakich należy osądzić i ukarać. Dotowanie kopalni, które są niewydajne, jest podwójnie karygodne, bo trwoni środki publiczne na trujące technologie z jednej strony, z drugiej oznacza przepłacanie za węgiel.


Źródła informacji o OZE, jakich użyłem do wpisu (poza linkami w tekście):

3 września 2023

Prognoza demograficzna 2023 od GUS: dobra, zła, brzydka.

 Po publikacji najnowszej prognozy demograficznej na GUS posypały się słowa krytyki. Czy są one zasadne, czy prognoza pokazuje najnowsze dane i czy jest taka zła? We wpisie spróbuję Was przekonać, że pomimo krytyki na prognozę warto spojrzeć i że w porównaniu z innymi projekcjami nie jest taka zła, jak ją malują. Piszę to jako krytyk tejże prognozy.

Prognozy demograficzne, jakie by nie były, opierają się głównie o trzy czynniki: dzietność (współczynnik TFR), trwanie życia (prawdopodobieństwa zgonu) i migracje. Przewidzenie każdej zmiany tych trzech elementów jest trudne i najczęściej opiera się o stan aktualny i dotychczasową historię. Co przewiduje GUS? W każdym przypadku są to trzy scenariusze, korzystny, negatywny i średni, podobnie jak w prognozie ONZ. Zaletą prognozy GUS jest to, że każdy z wariantów jest skomentowany ze wskazaniem wydarzeń, opracowań czy innych źródeł, które uzasadniałyby rezultat. W przeciwieństwie do prognozy ONZ nie zatrzymano się na ogólnikach teoretycznych, ale często są to argumenty odnoszące się do regionu i lokalnych czynników.

TFR, czyli dzietność. Wariant niski to długotrwała stagnacja nieznacznie niżej niż obecnie, czyli kryzys, wariant wysoki to szybki wzrost, uzasadniany poprawą sytuacji gospodarczej oraz społeczno-ekonomicznej Polski. Wariant średni właściwie kontynuuje trend lat 2000-2020 z pozytywnym odbiciem coraz wyżej. Każdy z wariantów na wykresie jest bardzo zbliżony do prognozy ONZ, którą omawiałem jakiś czas temu.


I można by okiem laika przyjąć takie założenia, ale nie jesteśmy laikami. Pułapka niskiej dzietności może sprowadzić nasz TFR znacznie niżej, niż to sobie wyobrażono. Wariant średni już wydaje się nieco optymistyczny, biorąc pod uwagę historyczne fale i obecną sytuację, ale można go jeszcze akceptować. Natomiast hurraoptymizm wariantu wysokiego, połączony z takimi argumentami GUS, jak Strategia Demograficzna 2040, polityki takie jak Rodzinny Kapitał Opiekuńczy, uelastycznienie rynku pracy, to nie tylko nierealne podejście, to utopia i czyste lizusostwo. Dotychczasowe polityki nie poprawiły dzietność, istnieją naukowe podstawy, by domniemywać, że kolejne żłobki i benefity podniosą dzietność w stopniu nieznacznym, a w długim okresie mogą tracić znaczenie. Pomimo podobieństwa do prognozy ONZ wolę skromność opisu prognozy ONZ nad fan(t)a(s)tyczne twory rodem z pustki SD2040. Jeden pozytywny objaw rozsądku, jaki tu znajduję, to pogląd, że  TFR pozostanie poniżej poziomu zastępowalności nawet w tym wysokim wariancie.

Fantastyczność założeń GUS oddają dwa inne wykresy z prognozy. Jeden wskazuje, że wiek matki będzie rosnąć:

Rosnący wiek oznacza spadająca płodność, o czym przekona Was każdy ginekolog, ale i ryzyko wad genetycznych płodu. W tym aspekcie niemożliwe jest, by krzywa dzietności wysokiego wariantu miała swój szczyt o wiele później, a tylko nieco niżej, niż w latach 70'.

Zupełnie inaczej jest z trwaniem życia. Trzy warianty tym razem to: stagnacja z niskim wzrostem trwania, wzrost umiarkowany  na poziomie trendu z lat sprzed pandemii i wzrost znacznie szybszy, argumentowany postępem w medycynie i ogólnie nauce. 

To, co nie podoba mi się w tym wykresie, to brak wiary w skrócenie dystansu pomiędzy mężczyznami i kobietami. Prognoza ONZ zakłada o wiele większy postęp dla obu płci w wariancie średnim. W prognozie ONZ - trwanie życia mężczyzn w 2060 r. wyraźnie przekracza 80 lat, to ok. 82, a kobiet blisko 87. Tylko nieco ponad 5 lat różnicy wariantu średniego, podczas gdy w GUS mocno ponad 6 lat. Uważam to za błąd: nasze społeczeństwo będzie czerpać zachodnie wzorce, a panowie będą bardziej świadomi tego, jak zdrowo żyć. W scenariuszu GUS jesteśmy za zachodem w tyle 40 lat.

Takie wskaźniki słabo korelują z optymizmem wariantu wysokiego TFR, a nawet średniego. Wygląda więc na to, że GUS studzi tu oczekiwania, które mogły być wysokie po wskazaniu przyszłości TFR. Tam przesadny optymizm, tu pesymizm, może korzystnie wpłynąć na wynik. 

Pozostały jeszcze migracje. Na część opisu posypały się gromy od Macieja Duszczyka, eksperta z tego tematu, który wskazywał pomieszanie pojęć. Wykres prognozy imigracji wygląda dziwnie, bo po 5 latach dolicza cudzoziemców, głównie uchodźców. Czyli nie bierze pod uwagę przyrostu pracowników i wskazań ZUS, że nasze potrzeby tu są rzędu 200 tys. osób rocznie. Bierze pod uwagę jedynie pobyt stały i nabycie tego prawa po 5 latach. Ale w scenariuszu wysokim zauważa też, że nie ma co liczyć tylko na Ukrainę: "Dla utrzymywania wysokiego, dodatniego salda migracji konieczny będzie zatem napływ imigrantów z krajów bardziej odległych od Polski, ale charakteryzujących się młodszą populacją.". Wymienia też kraje azjatyckie, z których mamy napływ migrantów. Nie mniej miałem tu wrażenie, że GUS tu wróży losy powojenne Ukrainy, zaś scenariusz wysoki jest scenariuszem mało korzystnym dla tego kraju, skoro zostałoby 58% z uchodźców. Zupełnie brakuje mi scenariusza pozytywnego zakończenia wojny i odbudowy, żaden z wymienionych nie pasuje. Wariant środkowy opiera się o prognozy EUROPOP.

Emigracje mają trzy warianty, ale środkowy jest nader pozytywny, zaś scenariusz negatywny to pogorszenie sytuacji w kraju, kolejna fala wyjazdów. Dość odważny scenariusz. 

A wszystko to dlatego, że prognoza oparta jest o przestarzałą definicję ludności, która liczy... zameldowania. Nie ludzi.

 Ta definicja jest przedmiotem krytyki od dawna, jest niedopasowana do ducha czasów i braku realnego obowiązku meldunkowego. Kryje się w tym polityka NIEWIDZIALNEJ IMIGRACJI i zaniżenia stanu ludności w scenariuszu średnim i wysokim.

Jeśli jednak porównacie prognozę GUS z moją, edukacyjną raczej prognozą to zauważycie, że GUSu jest o wiele bardziej rozbudowana zarówno w wersje, ich uzasadnienie, zawiera migrację i zmiany TFR oraz trwania życia. Tym właśnie różnią się profesjonalne prognozy od amatorskich.

Przejdźmy do rezultatów, czyli do części, która pokazuje, jak brzydko nasza przyszłość wygląda. Migracje, urodzenia, zgony składają się na stan ludności. Jeśli przyjmiemy, że coś zaniżono, coś zawyżono, to być może błędy te zredukowały się w średniej. Jak wygląda średni scenariusz prognozy populacji i co mówi?

Gdy spojrzeć poniżej wieku 40 lat, silnie spadnie liczba ludzi młodych, dzieci. W ostatnim prognozowanym roczniku i najniższej prognozie to ok. 150 tys. osób, w średniej 225 tys. W roczniku 2023: 301,877 urodzeń, 425,174 zgonów. Liczba urodzeń z perspektywy sierpnia 2023 wydaje się zupełnie nierealna, ale liczba zgonów tak. Przemysł dziecięcy, szkoły i nauczyciele - już Was ostrzegałem. Polska niemal bez dzieci to straszna wizja.

W prognozie GUS jest też excel, są konkretne liczby i piramida wieku dla każdego roku.

Niecałe 31 mln osób w 2060 roku to mniej niż w prognozie ONZ (33 mln). Mniej niż w prognozie Eurostat (30 mln dopiero w 2100 roku). To skutki różnic głównie w założeniach co do trwania życia i migracji. 

W przeciwieństwie do prognozy ONZ, GUS nie pokusił się o dodatkowe przebiegi możliwych linii probabilistycznego modelu (metoda Bayesa). Warianty niski i wysoki są nieprawdopodobnymi złożeniami samych czynników ciągnących liczbę populacji w dół i w górę. Dlaczego nie pokuszono się o inne wersje, np. wysoki rozwój+niska dzietność? A szkoda, że nie.

Alarmistyczne znaczenie mają kolejne grafiki prognozy. Ludność będzie przyrastać tylko w kilku obszarach wielkich miast. 

Ubytek nie ma tu nawet skali, wzrosty są skromne. Znacznie rośnie obciążenie demograficzne, które już teraz jest jednym z wyższych w Europie, w okresie 2040-2060.


Niektóre województwa ucierpią bardziej niż inne, tracąc nawet 30% mieszkańców do roku 2060; do 2040 zmiany są ponad połowę mniejsze. I mogę sobie wyobrazić, że na poziomie gmin różnice będą jeszcze bardziej wstrząsające. Prognoza zatrzymuje się na poziomie powiatów.

Dlaczego nie nazwać tej prognozy "Pusta Polska", "The Empty Poland"? Czy to lepiej trafiłoby do polityków, z których część w ogóle neguje wpływ demografii na dobrostan ludności, miasta, prowincje? Czy prognoza GUS przynajmniej przebije się jako temat medialny? Niech jej wady nie przesłonią tego, że dobrze, że jest, że takie dyskusje może wzbudzić, że są one potrzebne.


27 sierpnia 2023

Obligacje skarbowe we wrześniu 2023 r. Co wybrać?

We wrześniu 2023 roku oferta sprzedaży obligacji skarbowych nie zmieni się, jeśli chodzi o oprocentowanie, ale znika promocja na rolowanie obligacji! Przypomnę, że przez kilka miesięcy Skarb oferował przy zamianie dyskonto nawet 60 groszy. Od września oferta wraca do poprzedniej stawki dyskonta, 10 groszy (zakup za 99,90 zł). W tabeli poniżej pokazuję dwie ostatnie zmiany oraz porównawczo warunki z kwietnia 2020 roku, gdy to marże były wyższe o 25 pb.

Aktualna oferta obligacji:

Obligacje / Warunki na: 2020.04 2022.08 od 2022.10
3M1,5%3%3%
Roczne (ROR)6,5% pierwszy m-c, potem stopa referencyjna NBP6,75% pierwszy m-c, potem stopa referencyjna NBP
Dwuletnie (DOR/DOS)DOS, 2,1%6,75% pierwszy m-c, potem stopa referencyjna NBP +0,25%6,85% pierwszy m-c, potem stopa referencyjna NBP +0,1%
Trzylatki TOZ z WIBOR2,2% w pierwszym półroczu, potem WIBOR 6Mwycofanewycofane
Trzylatki TOS6,5% z coroczną kapitalizacją6,85% z coroczną kapitalizacją
Czterolatki (COI)2,4% pierwszy rok, potem inflacja+marża 1,25%6,5% pierwszy rok, potem inflacja+marża 1%7% pierwszy rok, potem inflacja+marża 1%
Dziesięciolatki (EDO)2,7% pierwszy rok, potem inflacja+marża 1,5%6,75% pierwszy rok, potem inflacja+marża 1,25%7,25% pierwszy rok, potem inflacja+marża 1,25%
Sześciolatki (rodzinne)2,8% pierwszy rok, potem inflacja+marża 1,75%6,7% pierwszy rok, potem inflacja+marża 1,5%7,2% pierwszy rok, potem inflacja+marża 1,5%
Dwunastolatki (rodzinne)3,2% pierwszy rok, potem inflacja+marża 2%7% pierwszy rok, potem inflacja+marża 1,75%7,5% pierwszy rok, potem inflacja+marża 1,75%

Inwestycję można zakończyć wcześniej, ale to kosztuje: 0,5 zł dla obligacji ROR/DOR, 0,7 zł dla każdej obligacji 100 zł dwu-, trzy-, cztero- i sześcioletniej, a 2 zł dla dziesięcio- i dwunastolatków. Opłata nie obciąża nominału, więc odejmowana jest od odsetek, o ile odpowiednio urosły lub zostały wypłacone.

Wyższe dyskonto ponownie owocowało  wyższą sprzedażą (ok. 5,6 mld):

Biorąc pod uwagę rolowane serie, wynik sprzedaży należy uznać za dobry, choć nie fantastyczny. Zrolowano 1,8 mld zł obligacji, ponad 1,3 mld zł sprzedano więcej niż średnia 1Q23. Rosnącym powodzeniem cieszyły się trzylatki, których udział wyniósł 13,8%.

Nie ma jeszcze wyniku sprzedaży sierpnia, spodziewam się, że będzie on niższy. Prawdziwym testem apetytu rynku i strategii Skarbu będzie wrzesień. Czy sprzedaż przekroczy 3 mld? Jest to możliwe, o ile inflacja zacznie spadać, a z nią stopy. To właśnie to oczekiwanie podbija popularność stałoprocentowych trzylatków.

Jeśli jednak inflacja wróci, to nadzieje te zostaną zawiedzione, a większy zysk będzie udziałem obligacji indeksowanych inflacyjną. Inwestorzy mogą mieć szczególny problem w wyborze, gdy słyszą o planowanym deficycie niemal 165 mld zł oraz potrzebach pożyczkowych 225 mld zł netto. To znacznie więcej niż w 2022 roku i niemal trzy razy tyle, co przed pandemią. Czy nie ucierpi na tym rynek obligacji?

Co wybrać: obligacje detaliczne czy lokaty, obligacje hurtowe? 

Na krótki termin obligacje 3M nadal nie mają sensu: banki oferują znacznie więcej niż 3% odsetek. Dłuższe terminy to już powód do namysłu. Sierpień był okresem nieznacznego odbicia rentowności rynku wtórnego. Nie było ono jednak wielkie i nadal można powiedzieć, że nie rozpieszczał amatorów obligacji stałoprocentowych. Wiele z nich nie osiąga nawet 6% rentowności. Nieco więcej, bo ponad 7% teoretycznej rentowności dawały dłuższe serie indeksowane WIBOR. Z tym że: teoretycznej, bo spadek WIBOR szybko odbije się w tej liczbie.

Dużo więc zależy od przewidywanej inflacji. Jeśli spadnie ona w kolejne lata poniżej 5,8%, to wybór stałoprocentowej oferty okaże się racjonalny, jeśli nie, to lepsze będzie indeksowanie inflacją. Spadek inflacji doda też wartości do cen starych emisji obligacji w posiadaniu funduszy i zachęci do kupna obligacji korporacyjnych (mają wyższe marże). Dlatego niecierpliwie czekam na odczyty inflacji i stanu gospodarki.