Całą sprawę wyjaśniono po niemal 4 miesiącach. Mój wniosek pałętał się po systemach w jakiejś magicznej pętli, z której nie mógł wyjść, bo... byłem już klientem Citi z innej okazji. Bank nie wziął pod uwagę prostego czynnika: wcześniej ostro promował kartę kredytową Simplicity, którą zamówiłem i nadal zresztą mam. Procedura promocyjnego składania wniosku nie brała tego pod uwagę.
Przypomnę, że Citi już dwa lata temu wszedł na ścieżkę wojenną z Revolutem wprowadzając 8% prowizji - opis sytuacji TUTAJ. Było to fatalne posunięcie i zdecydowano się zaatakować z innej strony, wprowadzając nowe CitiKonto i kantor z atrakcyjnymi kursami - początkowo spread był nawet tak niski, jak pół grosza.
Ale zanim otrzymałem konto, kartę i promocję (a jakże, uznano, że nie mogę być poszkodowany) sporo się zmieniło. Jak pisałem: Już nieraz bywało tak, że po promocyjnej ofercie ceny szły w górę. A tu doszedł jeszcze jeden czynnik: pandemia. W jej wyniku zarówno banki, jak i fintechy jak Revolut, zaczęły szukać zysków.
Ostatecznie, obecnie w dni powszednie spread Citi dla głównych walut wynosi kilka groszy (czyli to okolice 1% kursu):
To nadal dobry kurs, ale jednak ustępujący temu z Revoluta. Sytuacja jednak pogorszyła się w przedświąteczną sobotę:
Różnica na kupnie-sprzedaży dla euro to 43 gorsze, dla dolara 36 groszy - to jakieś 9%. W świąteczne dni handel na pewno słabnie, ale konkurencja daj o wiele lepsze kursy. W tej sytuacji trudno nazwać ofertę Citi nawet najbliższą - Alior Kantor nie poszerzył tak widełek i uważam go za najbliższego konkurenta Revoluta. Ponadto wszyscy konkurencji stracili jedną z przewag: szczycenie się bezpieczeństwem zebranych środków. Revolut założył bank i przechowuje tam nasze środki.
Tak więc - póki co - do detronizacji Revoluta w roli podręcznego kantoru nie doszło. Król nie umarł, choć lekko go poturbowały ataki i przejścia: ponownie rachunki Revolut w PLN nie są w Polsce. Można się o tym przekonać sprawdzając numer IBAN. Początkowe litery LT oznaczają Litwę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz