Zacznijmy od tego, że na FB stronę może założyć każdy, pozostając przy tym anonimowy dla pozostałych użytkowników. To może być strona naśladująca strony firmowe, ale z żadną firma nie związana. Tak własnie działają fałszywe konkursy, które pojawiają się nawet kilka razy dziennie. Dzięki reklamie - czy to na FB, czy poza nim - zyskują sobie rozgłos i są w stanie paru godzin przyciągnąć kilka tysięcy naiwnych osób. Wszak firmy robią konkursy i promocje - to osłabia czujność. Takie profile można rozpoznać: krótka historia, niezbyt wyszukane słownictwo, powtarzane frazy, nastawienie na szybkie wyłudzenie (danych albo i pieniędzy). O konkursach pisze Zaufana Trzecia Strona oraz stop-oszustom.pl. "Konkurs" to często jedynie zaproszenie do wysyłania płatnych SMS, wyłudzenia danych logowania do banku, a co najmniej polubień i danych osobowych. Skala zjawiska spowodowała powstawanie grup wolontariuszy oznaczających fałszywe strony celem ich zablokowania. Mechanizm ten działa coraz lepiej, ale przestępcy nie odpuszczają.
Messenger Facebooka to także narzędzie ataków na konta osób poprzez wyłudzenie hasła. Obdarzamy ten serwis zbyt dużym zaufaniem i przywiązujemy wagę do like'ów , zdjęć itp. informacji w tej samej mierze, jak ze świata rzeczywistego. A przestępcy wykorzystują to. Jeśli jest coś, co nas niepokoi, dlaczego nie zweryfikować informacji innym kanałem, np. dzwoniąc do znajomego, albo choć komunikatorem spoza FB? To uchroniłoby przed wieloma kłopotami, bo nader często wykradane są konta jako środek do dalszych wyłudzeń, np. "pożyczenie" pieniędzy.
Inny psychologiczny trik wykorzystuje fakt, jak chętnie toczymy dyskusje. Wrzucenie kontrowersyjnego tematu to nie tylko kliki, ale i znowu okazja do wyłudzenia SMS. W podobny sposób mogą działać materiały zdjęciowe, odsyłacze na strony sugerujące instalowanie dodatków, logowanie itp.
Facebook pozwala łatwo przedstawić konkretną stronę/profil jako fasadę firmy. Trochę marketingu, gustownych wpisów na osłodę obrazu i budowane jest zaufanie do takiej strony. A my mamy szczególne zaufanie do firm, wierząc, że podlegają prawu. Tymczasem powstaje wiele stron pseudo-sklepów nie mających żadnego oparcia w prawie, nie rejestrowanych, nie płacących podatków. Często są to butiki, ale zdarzają się też oferty z biżuterią czy drobiazgami. Niedawno natrafiłem na sklep, którego model działania wskazywał na pokątny handel podróbkami zegarków - generalnie podróbki z Chin to temat-rzeka. Znalezienie tych biznesów jest łatwe, ich niechęć do jawnego wskazywania ceny, lokalizacji, wystawianie faktur powinien być ostrzeżeniem i od razu zniechęcać. Tak nie jest - zaślepieni "okazją" i "łowieniem" wirtualnego zysku dajemy się oszukać. FB odcina kupony od reklam tych przybytków, bo pochodzenie pieniędzy jest mu obojętne.
Są też na FB firmy zarejestrowane, ale nieuczciwe. W tej grupie dość często napotykam firmy dropshippingowe, o których już raz pisałem. Bazowanie na fałszywych sugestiach to jedna z ich metod działania. Może być to np. skojarzenie firmy z krajem poprzez adres strony czy nazwę profilu, w celu wywołania złudnego wrażenia, że mamy do czynienia z firmą lokalną. Np. słowo Polska w nazwie wcale nie musi oznaczać firmy polskiej, jedynie ma określać sklep w domenie .pl, którego właścicielem może być firma na antypodach. Działalność firmy może polegać na oferowaniu przedmiotów, których jakość i wygląd mocno odbiega od opisu. Właściciel strony z ofertami ma prawo do kasowania wszelkich komentarzy, wiec negatywne głosy klientów są usuwane, a oni sami - blokowani. Tworzy się w ten sposób przesłodzony obraz marketingowy z fałszywymi opiniami, którego ciężko szukać w innych mediach społecznościowych. Zauważyłem, że sklepy unikają jak ognia wskazywania, że wysyłka przedmiotu potrwa z Chin tygodnie, a nawet miesiące, zaś dane klienta zostaną przekazane firmie trzeciej (sklep w Chinach) ze złamaniem zasad RODO. Nawiasem mówiąc, nie znalazłem sklepu dropshippingowego, który by te zasady spełniał. Ale po co spełniać? Przeniesienie firmy poza UE traktowane jest jako zwolnienie od wszelkich unijnych zasad i praw konsumenta, w tym prawa do zwrotu towaru i reklamacji. A że klienci nie rozumieją regulaminów sklepów i niechętnie je czytają, a Facebook nie wymaga żadnych informacji i dokumentów od firm, to skala tych nadużyć jest ogromna.
Ba, konstruując sprawny mechanizm naciągania czy wyłudzenia w jednym kraju można zastosować go w innym. I tu Facebook wspiera przestępców, bo umożliwia terytorialne ograniczenie ofert - nie dowiemy się o bliźniaczej stronie-firmie w sąsiednim kraju, nie znajdziemy jej wyszukiwarką Facebooka i nie zdołamy ostrzec nikogo poza granicami przed takim zagrożeniem. Każdy ma widzieć to, co FB chce, by było widziane i ukrywać to, co utrudnia proces sprzedaży. Tu Facebook zdradza swoją antyspołecznościową w istocie naturę: ludziom utrudnia się ostrzeganie przed drapieżnymi i nieuczciwymi biznesami.
Jak wspomniałem wcześniej Facebook dostarcza opcji, by oznaczać fałszywe strony i oszukańcze wpisy, ale jak dotąd nie był skuteczny w walce nawet z oczywistymi przypadkami: profile i lipne konkursy są często aktywne przez wiele godzin po zgłoszeniu, mimo powtarzalności takich akcji. Brakuje też mechanizmów automatycznych zapobiegania powtórnym próbom wyłudzenia. Z kolei sklepy, o których piszę powyżej, działają całymi latami bezkarnie. Sądzę, że dzieje się tak z prostego powodu - zyski z reklam i sprzedaży są na pierwszym miejscu. Może dlatego też koślawo przebiega współpraca z Policją i nader często dochodzi do umorzeń śledztwa; niemoc w tym temacie prowadzi do zaskakującej spychologii . Pozostaje samoobrona i walka z naiwnością, jaka cechuje tłumy ofiar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz