Dlaczego?
Fundusz parasolowy to specyficzna konstrukcja prawna, która składa się z wielu subfunduszy inwestycyjnych. To pozwala na ominięcie obowiązku płacenia podatku podczas konwersji jednostek między subfunduszami działającymi pod jednym "parasolem". Obowiązek naliczenia podatku rodzi dopiero opuszczenie "parasola", czyli ostateczne odkupienie jednostek. Rozpatrzmy dwie sytuacje, gdy korzyść ta jest bardziej namacalna.
W pierwszej wyobraźmy sobie, że mamy świetną pozycję na TFI, w którym zyskaliśmy początkowo na obligacjach, a następnie na akcjach. Zyski z funduszu łącznie po pewnym czasie przekraczają 20%.
Jeśli wypłacimy środki zamykając inwestycję, zapłacimy 19% podatku, czyli 3,8% kwoty wpłaty. A można postąpić inaczej: konwertować je do funduszu niskiego ryzyka i czekać na kolejną szansę na profit. W ten sposób zarówno pierwotnie wpłacona kwota, jaki i zysk, procentują dalej. Nawet jeśli fundusz pieniężny ma niewielkie zyski, to przecież za jakiś czas możemy zdecydować się podjąć kolejne ryzyko i znowu zarobić - lub stracić, ale pomniejszając podatek.
W drugiej sytuacji ryzykowaliśmy i ponieśliśmy stratę. Można ją od razu zrealizować lub konwertować środki do funduszu pieniężnego. Jeśli przynosi on zysk nieco mniejszy niż lokaty to dalej może być opłacalny - bo odrabia stratę, która opodatkowana nie jest, a więc jego wynik to zysk netto. Przykładowo, 2% zysku w takiej sytuacji odpowiada ok. 2,47% zysku brutto. Ponadto można ponownie rozważyć podjęcie ryzykownej inwestycji - jeśli się uda, część zysku będzie pokrywała poprzednią stratę, czyli nie będzie opodatkowana.
Czasem też zdarza się tak, że nie jesteśmy zdecydowani co do trendu. Wówczas konwersja do subfunduszu niskiego ryzyka pozwala odroczyć ostateczną decyzję o wyjściu z parasola bez utraty korzyści podatkowych opisanych wyżej. Ba, każde zlecenie na subfunduszu wyższego ryzyka realizuje się po cenie, której w chwili zlecenia nie znamy - nie ma opcji realizacji z określoną ceną. Z tego powodu bardzo chętnie korzystam z konwersji na fundusz niskiego ryzyka, gdzie wahania ceny są niższe i łatwiej przewidzieć ostateczną wypłatę. Zarazem słabo oceniam te TFI, które nie potrafią stworzyć stabilnie zarabiającego produktu.
Niestety TFI nie pomagają w optymalizacji podatkowej - rzadko informują o podatkowym zysku/stracie, trzeba liczyć ją samodzielnie. To duże utrudnienie, szczególnie po kilku konwersjach, dopłatach i operacjach na części rejestru. W najbardziej dynamicznych sytuacjach może być tak, że część wypłaty związana jest z zyskiem, część ze strata. Tu szacowanie podatku to wyższa szkoła jazdy powiązana z wiedzą, że fundusze korzystają z jednej z metod LIFO/FIFO przy liczeniu podatku przy wypłacie (ostatnie lub pierwsze jednostki umarzane najpierw).
Tego typu optymalizacja jest unikalną cechą funduszy parasolowych. Nigdzie indziej nie da się odraczać zapłacenia podatku tak długo, albo kompensować straty na rynku akcji zyskiem z rynku pieniężnego: w ramach rachunku maklerskiego można mieć akcje i obligacje, ale odsetki z obligacji są oddzielnie opodatkowane, a lokaty są w ogóle poza ofertą biur. Obecnie fundusze gotówkowe pokazują słabsze wyniki niż niektóre lokaty. Przed pozbyciem się jednostek warto się zastanowić, czy będzie to korzystne. Fundusze, w przeciwieństwie do lokat, nie gwarantują oprocentowania - ale i nie ograniczają zysku do konkretnej wartości. Ich wyniki raczej falują w czasie, okresy słabe bywały bazą dla lepszych rezultatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz