Dwa lata temu próbowałem wyjaśnić, co i dlaczego pokazuje prognoza ludności od ONZ, znana jako WPP 20222. WPP to skrót od World Population Prospects, a nowa data, 2024, wskazuje na aktualizację. Słowo "rewizja" sugeruje, że nastąpiła ponowna ocena teorii, lub jakieś czynności kontrolne. Spodziewałem się więc urealnienia danych i zderzenia ich z realiami przynajmniej dwóch lat.
O ja naiwny!
Owszem, zaszły zmiany w prognozie ONZ. Szczyt populacji wariantu średniego nieco opadł, do 10,29 mld osób. Dodano linie probabilistyczne w kolorze żółtym pomijające migrację. Zaaplikowano nowe dane ludnościowe. Ale ani o jotę nie zrewidowano poglądu, że dzietność odbije. To, co zrobiono, to kosmetyka.
Wśród zmian prognozy można wskazać np. Polskę, gdzie silnie zrewidowano napływ ludności z powodu wojny (ale nadal modelując odpływ). Dane Polski za rok 2022 wyglądają na wstępne, a za rok 2023 są zupełnie inne od oficjalnych.
Dla części krajów obniżono prognozę, dla niektórych podniesiono. Duże zmiany to domena głównie Azji i Afryki.
UN WPP 2024 major changes to 2022 by country:
— Mærstemgau-Rübe (@AR_Demografie) July 16, 2024
Upward revisions: 2022 vs. 2024 and change in millions
Ethiopia 324 367 +43
Bangladesch 176 209 +33
Yemen 74 110 +36
US 394 421 +27
Pakistan 487 511 +24
Usbekistan 51 74 +23
Saudi-Arabia 50 71 +21
Afghanistan 111 130 +19
Skutek tego jest taki, że nowe dane wpłynęły najbardziej na modele krajów będące w drugiej fazie przejścia demograficznego, zaś kraje rozwinięte, będące w trzeciej fazie, zmieniły się mniej, gdyż dla nich nadal aplikuje się pogodną teorię odbicia dzietności. Słabszego lub silniejszego - ale zawsze w górę, zgodnie z teoriami powrotu do ideału rodziny 2+2.
Zauważyli to internauci, krytykując prognozę wręcz masowo. W niektórych przypadkach odbicie szybkie, niemal natychmiastowe, wygląda cokolwiek komicznie. Demografowie z różnych krajów otwierają szeroko oczy: co to jest??
Oczywiście, do prognozy nie zabrakło wyjaśnień i są one bardziej rozbudowane niż poprzednio. Główne podejście się nie zmieniło, ale podano więcej szczegółów, zastosowane algorytmy, np. bayesianTFR, powołano się na kolejne prace, wskazano skomplikowane transformacje, biorące pod uwagę historyczne ścieżki wpływające na przebieg przyszłych zmian. Modelowano też dzietność według wieku z rozbiciem na roczniki dla każdego kraju, zakładając, że w przyszłości będzie się ona zmieniać w kierunku globalnych trendów (czyli rosnący wiek pierworódek w krajach rozwijających się). Bardzo mądrze to wygląda podczas lektury, natomiast poraża fakt, że niemal cały świat wpasowano w jeden model, w którym kryzys demograficzny jest silnie odroczony!
Bo skoro podstawy pozostały bez zmian, to trzeba je nazwać po imieniu: NIE PATRZ W GÓRĘ!
Prognoza oparta jest na trendzie bocznym z domieszką optymizmu, a jego granice to rosnący TFR fazy trzeciej +-0,5 dziecka oraz globalizacja. Rzeczywistość wydaje się bardziej złożona, a skupienie się na jednej teorii to raczej rozłożenie rąk w geście "no nie wiem", to nieprofesjonalne podejście, za którym może stać chęć pokazania fałszywych perspektyw, podtrzymujących potrzebę istnienia takich organizacji jak ONZ.
Gdyby założyć, że kolejne rewizje dadzą podobny skutek, tj. przesunięcie szczytu populacji w dół o 200 mln osób co dwa lata, to w prognozie 2032 zobaczylibyśmy szczyt przy około 9,5 mld osób. Byłoby to tyle, co lekko pesymistyczna wersja z prognozy WPP2022. Ja sam mam wątpliwości, czy ludność planety przekroczyła 8 miliardów osób.
Nie chciałbym tu wyjść tu na czarnowidza, bo zachowawcza prognoza ONZ może się do pewnego stopnia realizować. Świat długo trwał w wysokiej dzietności, może jakiś czas przebywać w stanie dzietności lekko poniżej zastępowalności. Zauważam jednak brak odwagi w rysowaniu innych scenariuszy, ciekawych o tyle, że człowiek jest delikatną materią, a jego płodność syntezą tej delikatności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz