W swoim wpisie chciałbym nawiązać głównie do tomu drugiego, który zawiera interesującą strategię i logiczny wywód na jej poparcie. Zanim jednak do tego dojdziemy, i wytłumaczę, dlaczego zafascynowała mnie, by stać się tematem wpisu, muszę nieco wprowadzić Was w świat powieści. Zrobię to w dużym skrócie, by nie psuć przyjemności czytania, ale muszę uprzedzić - zdradzam fragmenty akcji, więc jest to jednak SPOILER.
Tom pierwszy, "Problem trzech ciał", rozpoczyna się sceną kaźni z czasów rewolucji kulturalnej. Zaskakujący początek jak na powieść s-f, można odnieść wrażenie, że pomyliło się książki. Bolesna przeszłość uzasadnia postępowanie jednej z bohaterek powieści, która zdradza ludzkość. Jako fizyk odczytuje sygnały z kosmosu i odnajduje inną cywilizację, a następnie zaprasza ją do podboju Ziemi! Niezwykłe rozwinięcie kontaktu rozumnych ras, prawda?
Powstaje cała organizacja, która wspiera ten pomysł. Członkowie są werbowani poprzez grę komputerową virtual reality, gdzie gracz wciela się w mieszkańca innej planety. Rozwiązuje problemy tubylców, a podstawowym z nich są trzy słońca, których obieg trudno przewidzieć. Okresowa bliskość ciał niebieskich niszczy życie planety. W tej sytuacji normalne jest, że mieszkańcy tamtego świata szukają innego domu. Czy powinno się im udzielić gościny? Czy inne istoty rozumne nie zasługują na życie? Te wątpliwości wspierają spiskowców.
Na Ziemi pojawiają się pierwsze urządzenia obcej cywilizacji. Nazwane sofonami, korzystają z fizyki przestrzeni wielowymiarowej i kryją w sobie olbrzymie moce obliczeniowe sztucznej inteligencji. Zadaniem sofonów jest zakłócić badania podstawowe w naukach ścisłych, w tym wyniki doświadczeń akceleratorów cząstek. Zahamowanie postępu oznacza obniżenie potencjału przeciwnika w perspektywie nieuniknionego konfliktu. Sofony są wszędobylskie, są w stanie kontrolować niemal wszelkie informacje. Ich obecność nie zostaje nie zauważona, ludzkość zbiera siły i postanawia stawić czoła przeciwnikowi. Okazuje się, że ma on słaby punkt: nie zna pojęcia kłamstwa! Tak powstaje program "Wpatrujących się w ścianę": obdarzeni dużą władzą i wolnością reprezentanci ludzkości mają wyprowadzić w pole przeciwnika, podejmując mylące działania.
Zatrzymajmy się tu na chwilę na refleksję. Czy działanie innej cywilizacji odbiega od tego, co robią duże korporacje? Wykupując start-upy, chowając wynalazki w laboratoriach - czy nie spowalniają postępu umacniając swoje istnienie? Czy informacja nie jest w obu wypadkach kluczowa bronią, jej poufność, ukrywanie i wykorzystanie elementem strategii?
Tom pierwszy kończy obraz olbrzymiej przewagi technologicznej obcych, na dodatek spowalniających postęp Ziemian. Z racji odległości do spotkania fizycznego może dojść za 400-500 lat. To na tyle dużo, by podjąć walkę i się przygotować, ale mało w skali kosmosu. Pozostawia czytelnika z apetytem na więcej. Akcja tej części pozostaje bliska współczesności i zawiera trochę uproszczeń, które racjonalnym umysłom mogą się nie podobać. Z drugiej strony wyobraźnia autora i pomysły (jak np. gra komputerowa jako przenośnia uczuć i problemów) spotęgowały mój apetyt na kontynuację. Jaki jest ten kosmos, skoro odległa cywilizacja chętnie nas eksterminuje? To temat dla tomu drugiego pt. "Ciemny Las".
Flota najeźdźców jest w drodze, a ludzie mobilizują się, by stawić jej czoła. Część wielokierunkowych działań jest chaotyczna i skazana na klęskę, a najbardziej istotny okazuje się przyjęty wcześniej program. Jednym z Wpatrujących się w ścianę zostaje Chińczyk Luo Ji. Początkowo nie ma swojej strategii i nie wie, co robić. Idzie za radą fizyków: przyjmuje aksjomaty dotyczące rozwoju życia w kosmosie.
"Pierwszy – podstawową potrzebą cywilizacji jest przetrwanie. Drugi – cywilizacja stale się rozwija i rozszerza, ale ilość materii we Wszechświecie pozostaje stała."
Z tych prostych stwierdzeń wysnuwa wnioski dotyczące interesów poszczególnych cywilizacji. Zakłada, że olbrzymie odległości i czas na ich pokonanie będzie skutkował brakiem zaufania, a każda cywilizacja będzie rozwijać się, wykorzystując zdobycze nauki do narzucenia swojej dominacji. Jedyną drogą w tej sytuacji jest wczesna eliminacja przeciwnika, zanim jego cywilizacja się rozwinie. Kto grał w gry strategiczne typu Age of Empires, ten wie, jak przewaga technologiczna ułatwia takie zadanie. Jeśli życie człowieka na Ziemi ma milion lat historii, to ostatnie 300 lat to eksplozja postępu i zarazem mrugnięcie oka w historii kosmosu. Czy można dziwić się, że ktoś chce zniszczyć cywilizację w zarodku?
Zarówno dopuszczenie do tego, byś dowiedział się o moim istnieniu, jak i dopuszczenie do tego, byś dalej istniał, jest dla mnie niebezpieczne i jest pogwałceniem pierwszego aksjomatu.
Hm, jeśli w aksjomatach zmienić słowo cywilizacja na korporacja, to niewiele tracą na sensie. I zarówno nasz świat, jak i Wszechświat, podlega obserwacji i osądowi z zewnątrz. Dlatego konieczna jest taka eliminacja, która będzie bezpieczna, nie zdradzi pozycji atakującego, bo przecież obserwatorów jest wielu! To właśnie hipoteza ciemnego lasu jako modelu kosmosu.
Wszechświat to ciemny las. Każda cywilizacja to uzbrojony łowca, który skrada się jak duch między drzewami, delikatnie odgarnia blokujące drogę gałęzie, stara się cicho wytropić zwierzynę. Nawet oddycha cicho. Musi być ostrożny, bo w lesie są inni myśliwi, którzy skradają się tak samo jak on. Jeśli znajdzie jakąś żywą istotę – myśliwego, anioła czy demona, delikatne dziecko albo idącego chwiejnym krokiem starca, wróżkę czy półboga – może zrobić tylko jedno: strzelić i usunąć ją. W tym lesie inni ludzie są piekłem. Zagrożeniem dla każdej żywej istoty, która zostanie szybko unicestwiona, jeśli ujawni swe istnienie. Oto obraz cywilizacji kosmicznej.
Jakże różny to obraz względem tego, co robi świat nauki, nadający sygnały w kosmos i wysyłający sondy. Autor komentuje to słowami: – I w tym lesie znalazło się głupie dziecko, które nazywa się ludzkość. Rozpaliło ognisko, stoi przy nim i krzyczy: „Tutaj jestem! Tutaj jestem!”
Atak z ciemnego lasu w języku powieści to atak anonimowy, precyzyjny, nieunikniony i zabójczy. Najlepiej, by w ogóle nie był postrzegany jako atak, tylko przypadek, zrządzenie losu. W wojnie cywilizacji realizowany na kosmiczną skalę, niszczący całe układy słoneczne, za pomocą broni wykorzystującej zaawansowaną fizykę, a zarazem... ekonomicznej w użyciu! Tak, eliminacja przeciwnika ma być tania, skuteczna i pozbawiona ryzyka, anonimowa!
Coś Wam to przypomina? Anonimowy atak, nieunikniony i niszczący? Jakby atak hakerów? Coś jeszcze? Tak wygląda przecież wojna informacyjna. Czy prowadzona w polityce, czy w biznesie, może być potężnym narzędziem. Czy pamiętacie historię blogera opisującego C.H. Ptak? Taśmy "Sowa i przyjaciele"? Artykuły Wikileaks? Te wydarzenia miały swoje konsekwencje i miały ukryć pomysłodawcę, choć akurat z tym punktem wielekroć "coś poszło nie tak". Odbiły się jednak olbrzymim echem i miały swoje następstwa. Poufność informacji jest istotna, jej brak niszczący. Anonimowi blogerzy mogą naprawdę wiele zmienić, sam również nie stroniłem od ataku "z ciemnego lasu" na "kotłownie" i oszustów. Zdaję sobie sprawę, że anonimowość w sieci jest jednak ograniczona i posługuję się nią w granicach prawa. W tym miejscy przerywam refleksje, i zachęcam do czytania, mam nadzieję, że rozpaliłem Waszą ciekawość.
A jesteśmy dopiero przy drugim tomie tej wspaniałej powieści, w której poruszamy się w odległą przyszłość - fabuła rozciąga się na setki lat. Autor roztacza swoje wizje przyszłych miast, zmiennego rozwoju cywilizacji, podboju kosmosu, zastosowań nie odkrytych praw fizyki znanych jedynie z teorii. Można nawet powiedzieć, że nad fizyką chichocze, bo co odkrycie, to zaprzeczenie praw fizyki poznanych wcześniej. Czy są jakieś granice, czy istnieją prawa Wszechświata, skoro je łamiemy? Czy ludzkość pokona obcych siłą rozumu i powstrzyma inwazję? Nie zdradzę Wam tego. Ostatni tom cyklu ma tytuł "Koniec śmierci" i bynajmniej nie oznacza wiecznego życia. Jest w nim coś poetyckiego, bo pojawia się niezwykła bajka, a ludzkość robi ostatni krok w podróży, do tajemnicy, która po części jest losem każdego z nas. Może trzeba się więc z tym końcem pogodzić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz