ZUS sam nakreślił swoją przyszłość w dokumentach odnośnie prognoz finansów. I prognoza ta nie wydaje się specjalnie wskazywać na katastrofę w najbliższych latach. Owszem, następuje pogorszenie (wzrost wydatków) - ale nie widać nagłego końca. Proroctwa o zgonie ZUS są cokolwiek przedwczesne, przynajmniej w bliskim terminie.
Sytuacja względem prognozy wydaje się iść w wariant optymistyczny: dalej spada bezrobocie i rośnie liczba ubezpieczonych. Rok do roku jest to aż ok. 0,5 mln osób. Jeśli przyjrzeć się szczegółom odnośnie ubezpieczonych, to widać też od paru lat wzrost zatrudnionych obcokrajowców, opłacających składki ZUS: w 2 lata przybyło ich ok. 304 tys. (ok. 130% wzrost), ostatni kwartał to 65 tys. osób więcej. Dla porównania: na początek 2016 r. było to ogółem raptem 184 tys. osób. Więcej składek to więcej pieniędzy w ZUS i lepsza sytuacja budżetu. A zarazem to odwleczenie katastrofy demograficznej. Możliwości imigracji są olbrzymie, na co wskazuje np. TEN artykuł.
Wygląda na to, że rząd od dawna jest zdeterminowany, by dostarczyć zasoby na rynek pracy i należy spodziewać się dalszych wzrostów obcokrajowców - co zresztą sam proponowałem we wpisie z maja tego roku. Zassanie migrantów może zmienić los naszej gospodarki i demografii, co już pokazuje przykład Niemiec. Jakkolwiek wskazuje się na Niemcy jako kraj zamachów, to faktem jest, że gospodarka ta jest kluczowa w Europie i jako jej silnik dalej jest na wysokich obrotach. Jeśli wyciągniemy z niemieckich doświadczeń lekcje, to możemy uniknąć nieprzyjemnych zdarzeń i uratować się od tornada, jakie się zbliża. Imigracja może być korzystna - czy USA nie na tym oparły swój rozwój?
Warto próbować tym bardziej, że w dłuższej prognozie finansowej sytuacja ZUS pozostaje niewesoła. Pytanie, czy sprawdzi się ona, skoro już w krótszej mamy więcej optymizmu? Rząd ma szereg narzędzi, by do niej nie dopuścić: sprowadza migrantów, reguluje płace minimalne, może zmienić zasady emerytalne i waloryzację, może wraz z NBP wpływać na inflację, pobudzać PKB itd.
Z tych czynników jako obywatel bardziej obawiałbym się właśnie zmiany zasad, niż totalnego kolapsu. A zasady te, póki co, premiują osoby pracujące i płacące składki emerytalne (szkoda, że dla zdrowotnych nie ma premii). Jest to zupełne przeciwieństwo obiegowego poglądu, że składek lepiej nie płacić, bo i tak emerytury nie będzie. Wizji upadku ZUS nie brakuje wśród popularnych blogerów, jak Michał Stopka. A może jednak emerytura będzie, i warto pracować, by była wysoka ( jak w linku TUTAJ) ? Czy dla wielu osób, nie obeznanych z finansami, emerytura ZUS to nie jest to bezpieczniejszy wariant niż samodzielnie odkładane kwoty, które mogą przepaść w wyniku szachrajstwa jakiejś firmy lub po prostu złego ulokowania? Pomimo tego, że nie mam zaufania do państwa i ZUS w szczególności, to myśląc o emeryturze nie zamierzam zrezygnować dywersyfikacji, a w tym z państwowej nogi emerytalnej.
Zamierzam wkrótce wrócić do tematu emerytur, by pokazać, czego mogą oczekiwać osoby przechodzące na emeryturę w najbliższych latach i jak w liczbach wygląda emerytura z nowego systemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz