Wpływ na demografię był jednym z czynników, jaki zapisano w ustawie o 500+. Minister Rafalska odtrąbiła sukces na tym polu w 2018 roku. I można powiedzieć: i to by było na tyle, bo w kolejnych latach demografia notowała coraz mniejszą liczbę urodzeń, a współczynnik TFR dryfował bez konkretnego kierunku.
Ta sytuacja przyczyniła się do powstania dziesiątków dyskusji i sporów, czy 500+ realnie wpłynęło na demografię, czy nie. Przeprowadzane ankiety badania opinii publicznej niejednokrotnie wskazywały, że wpływ istnieje, ba, na początku startu programu obawiano się masy urodzeń niechcianych dzieci w rodzinach patologicznych. Z perspektywy czasu trudno wskazać nawet jakieś liczniejsze zachowania tego typu, czy artykuły prasowe.
Pojawiały się też porównania urodzeń do prognozy GUS z 2014 roku. Parokrotnie na blogu wskazywałem, że prognoza ta zaniżała liczbę zgonów i urodzeń, była wielowariantowa, i trudno jej niewystarczającą trafność traktować za materiał na dobre porównanie. Gdy do tego okazało się, że TFR nie rośnie, kolejna pani minister obwiniła poprzedników.
Obrońcy pomysłu 500+ zauważali, że każde urodzenie ekstra to już dowód na działanie programu, zaś przeciwnicy wskazywali na niskie liczby i wysokie koszty. Wspomniane ankiety rozmijały się z rzeczywistością, brakowało realnej miary, która wskaże: jak to w końcu jest?
I oto pojawiła się praca, której autorzy odważnie i poważnie podeszli do problemu. Sławomir Bartnicki i Maciej Alimowski z białostockiego Uniwersytetu starali się zamodelować trend urodzeń sprzed czasów o 500+ stosując metodę Bayesowskich Strukturalnych Szeregów Czasowych (BSTS). Różnica pomiędzy modelem a stanem faktycznym jest interpretowana jako efekt interwencji, czyli 500+. Użyta do porównania metoda CausalImpact jest stosowana też w ocenie akcji marketingowych czy wpływu wydarzeń politycznych. Dane pochodziły z baz GUS oraz Ministerstwa Cyfryzacji, ponadto użyto jako zmiennych kontrolnych danych o urodzeniach w kilkunastu krajach europejskich.
Wynik obliczeń wykazał, że nastąpiło "zwiększenie liczby miesięcznych urodzeń żywych o 4,5%, co przełożyło się na 1420 urodzeń w skali miesiąca." [..], a "program najsilniej motywował do urodzenia kolejnego dziecka w rodzinach wielodzietnych". Wynik programu powstał głównie urodzeniami w rodzinach, które już miały jedno dziecko przed jego wprowadzeniem. Efekt wpływu na urodzenia widoczny jest do połowy 2019, potem już nie występuje.
Jest to dużo mniej, niż można było oczekiwać po programie o tak olbrzymich kosztach. Jeśli podejść do wyniku przemysłowo, to jedno dodatkowe urodzenie wiązało się z kosztem 1,4 mln zł. Ponadto, patrząc też na kolejne pomysły demograficzne Polskiego Ładu, można dojść do wniosku, że uzyskanym efektem była i będzie specjalizacja wąskiej grupy rodzin w kierunku wielodzietności. Wbrew obiegowym opiniom 500+ nie niweluje barier przed decyzją o pierwszym, a nawet drugim dzieckiem.
Analiza danych przyniosła oprócz odpowiedzi ciekawostki. Poczęcia realizowane są w największej mierze w listopadzie, grudniu i w styczniu, czyli w okresie wolnym od prac polowych niczym za czasów przed rewolucją industrialną.
W podsumowaniu czytamy, że "na stymulowaniu pierwszych i drugich urodzeń powinny koncentrować się kolejne interwencje pronatalistyczne, tym bardziej że posiadanie dwójki dzieci jest optymalne według powszechnego przeświadczenia", zaś "sumaryczne zmiany wywołane wprowadzeniem 500+ wpływają bardziej na sferę społeczną (polaryzacja postaw), polityczną (głosowanie ekonomiczne) i na gospodarkę (inflacja) niż na dzietność." Ten ostatni komentarz raczej nie jest wynikiem badania, a podejrzeniem lub opinią. Trudno jednak się z nią nie zgodzić: osiągnięto efekt kupowania głosów, jest zmiana gospodarcza, ale nie demograficzna. Powstająca Strategia Demograficzna zdaje się już z tymi faktami godzić, traktując 500+ jako wsparcie socjalne, i historyjkę, która była i minęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz