10 października 2021

Roboty to dzieci. Demografia i ekonomia w dramacie R. U. R. (Karel Čapek)

W sieci łatwo znaleźć artykuły wskazujące, że wiele państw stawia na automatyzację, aby ulżyć demograficznemu wyzwaniu nadchodzących lat. W tym wpisie chciałbym przybliżyć zupełnie inną koncepcję, którą wyraził autor słowa "robot". Karel Čapek jest znany głównie z tego właśnie słowa, choć wymyślił je brat pisarza Józef jako podpowiedź, gdy Karel pracował nad fabułą. Sama sztuka "R. U. R." jest większości (nawet humanistom) mało znana. Spróbuję to zmienić! Postaram się przy tym uniknąć streszczania dramatu, ale będę komentował jego otoczkę - początkową fabułę, której znaczną część przedstawia prolog.

Tytuł "R. U. R." to skrót od Roboty Uniwersalne Rossuma (czeska wersja: Rossumovi Univerzální Roboti). Skąd w sztuce z 1920 roku roboty? Początek XX wieku obfitował w problemy związane z rozpoczętą w poprzednim stuleciu industrializacją. Dotychczasowe rodziny chłopskie w poszukiwaniu zarobku stawały się rodzinami robotniczymi, ich byt zależał od zatrudnienia w fabrykach, a tam warunki pracy urągały człowieczeństwu. Minimalnie wynagradzani, narażeni na liczne wypadki, żyjący z dnia na dzień robotnicy próbowali bronić się, przystępowali do strajków i byli podstawą sowieckiej rewolucji. Ich ciężki los nie dawał podstaw do optymizmu. 

Słowo "robot" pochodzi od czeskiego słowa "robota" wywodzącego się z prasłowiańskiego znaczenia: ciężka przymusowa praca, wręcz niewolnicza, pańszczyzna. Mamy tu nawiązanie do niewolnictwa, a jest i podobieństwo bardziej fizyczne. Otóż roboty czeskiego autora są organiczne, złożone z produkowanych tkanek, substancji. Mają kształt ludzki, są androidami nie do odróżnienia od ludzi. W tamtych czasach nie było jeszcze wiedzy o DNA, więc autor wyobrażał sobie "montaż" robot z poszczególnych części niczym w fabryce Forda. W biologicznej budowie robota jest pewne podobieństwo do filmu Blade Runner (niejedyne zresztą). Z podtekstów sztuki i podobieństw historycznych zgaduję, że słowo "robot" to nic innego, jak przycięty do potrzeb fabryk robotnik. To polskie słowo też przecież pochodzi od słowa "robota"!

DOMIN

Szkoda. Ale maszyna robocza nie musi grać na skrzypcach, nie musi się cieszyć, nie musi robić całego mnóstwa innych rzeczy. Wręcz nie powinna. Silnik spalinowy nie musi mieć frędzli i ornamentów, panno Glory. A produkcja sztucznych robotników niczym się nie różni od produkcji silników spalinowych. Ma być jak najprostsza, a produkt jak najlepszy pod względem praktycznym. Jak pani uważa, jaki robotnik jest najlepszy od strony praktycznej?

HELENA

Najlepszy? Chyba ten, który — który — jest uczciwy — i lojalny.

DOMIN

Nie: ten, który jest najtańszy. Ten, który ma najmniej potrzeb. Młody Rossum wynalazł najmniej wymagającego robotnika. Musiał go uprościć. Usunął wszystko, co nie służy bezpośrednio do pracy. Wyrzucił to, co człowieka podraża. W ten sposób w zasadzie usunął człowieka i stworzył robota. Droga panno Glory, roboty to nie ludzie. Są mechanicznie doskonalsi niż my, dysponują zadziwiającą inteligencją umysłową, ale nie mają duszy. Widziała pani już kiedyś, jak wygląda robot w środku?

Robot ze sztuki to twór bezwolny, bez emocji, a nawet z ograniczonym odbieraniem bólu. Jest w tym jakiś czeski ironiczny humor, jeśli wspomnimy olbrzymią ilość wypadków w pracy 100 lat temu i brak zasad BHP.

DR GALL


Tak. Roboty niemalże nie odczuwają bólu fizycznego. Wie pani, nieboszczyk młody Rossum nazbyt ograniczył układ nerwowy. To się nie sprawdziło. Musimy wprowadzić cierpienie.

HELENA

Dlaczego — dlaczego — Skoro nie dajecie im duszy, dlaczego chcecie dołożyć im cierpienie?

DR GALL

Z przyczyn technicznych, panno Glory. Robot czasami uszkadza się sam, ponieważ go to nie boli; włoży rękę w maszynę, złamie sobie palec, rozbije głowę — wszystko mu jedno. Musimy dać im ból; to automatyczna ochrona przed urazem.

Fabryka robotów produkuje ich miliony na wielką skalę, zaś inżynierowie podkreślają sukcesy. Roboty są uniwersalne, mają doskonałą pamięć i wykonują polecenia. Mogą robić wszystko, także walczyć.

 Uczą się mówić, pisać i liczyć. Mają rewelacyjną pamięć. Gdyby przeczytała im pani dwudziestotomowy słownik terminologii naukowej, powtórzą pani wszystko po kolei. Ale nic nowego nigdy nie wymyślą. Mogłyby z powodzeniem wykładać na uniwersytetach. 

Čapek miał świetne wyczucie ekonomii, której odpryski znajdziecie też w pełnej humoru powieści "Fabryka absolutu". Robotyzacja kompletnie zmienia produkcję i ma silne deflacyjne znaczenie:

BUSMAN

Jak Bozię kocham, i pani chce zakładać Ligę Ludzkości! Kosztuje już ledwie jedną trzecią, tak jak wszystko, a ceny jeszcze pójdą w dół, w dół i w dół, aż — no właśnie. Hę?

HELENA

Nie rozumiem.

BUSMAN


O, niebiosa, panienko, to znaczy, że spadły ceny zatrudnienia! Przecież robot, nawet z karmą, kosztuje trzy czwarte cencika za godzinę! To śmiechu warte, panienko: wszystkie fabryki padają jak muchy albo biegusiem wykupują roboty, żeby potanić produkcję.

Roboty w wizji inżynierów są wszędzie, ludzie nie muszą pracować. 

 Wszystko będą robić żywe maszyny. Roboty ubiorą nas i nakarmią. Roboty ulepią cegły i zbudują nasze domy. Roboty będą za nas stawiać cyfry i zamiatać nasze schody. Nie będzie pracy. Człowiek zajmie się tylko tym, co kocha. Wyzwoli się z trosk i poniżenia harówką. Będzie żył tylko po to, aby się doskonalić.

Co w takim razie może pójść źle? Dialog z przybyłą kobietą-gościem fabryki zdradza, że świat nakreślony w dramacie ma poważny problem demograficzny:

HELENA

cicho

— dlaczego kobiety przestały mieć dzieci?

ALQUIST

Bo nie potrzeba. Jesteśmy w raju, rozumie pani?

HELENA

Nie rozumiem.

ALQUIST

Bo nie potrzeba ludzkiej pracy, nie potrzeba bólu; bo człowiek nie musi już nic, nic, nic więcej, tylko korzystać — Och, przeklęty taki raj!

Roboty wyeliminowały jakiekolwiek zapotrzebowanie na siłę roboczą i pracę. Nie tylko wysiłek, utożsamiany z męską siłą, ale  i jakikolwiek trud, w tym macierzyństwa. Dzieci stały się zbędne nie tylko jako przyszli pracownicy, ale też jako koszt, pomoc na starość, wychowawczy problem czy ryzyko bólu. Krótko ujmując, roboty doprowadziły do kryzysu demograficznego! W języku sztuki ludzkość to "płony kwiat", czyli bezpłodny, bezwartościowy. Ludzkość potencjalnie sama wyginie.

Czy taki wpływ automatyzacji na demografię jest możliwy? Pomimo automatyzacji np.  w USA nie widać problemów demograficznych. No ale czy USA jest symbolem robotyzacji? Zobaczcie niżej.

Infographic: The Countries With The Highest Density Of Robot Workers | Statista 

Tym symbolem jest Korea. I Korea ma olbrzymie problemy z dzietnością, choć nikt nie kojarzy ich z robotami. Współczynnik dzietności nurkuje poniżej jedności, co oznacza, że średnio kobieta rodzi w życiu mniej niż jedno dziecko. Niż kojarzy się bardziej ze zmianą statusu kobiet i kultem pracy w Korei. Kobiet, które zresztą nieraz spotyka gorsze traktowanie jako pracownice w kraju zapatrzonym na konfucjańskie wartości. Można więc zastanawiać się, jaki był wpływ robotów na dobrobyt w tym kraju i zarazem spadek dzietności. To koreańskie wynalazki, a potem zautomatyzowane fabryki zapewniły dostatek i bogactwo. Czyżby Čapek okazał się prorokiem? Czy nasza wiara w potrzebę automatyzacji nie okaże się naiwna, bo będzie ostatnim ciosem w ludzkość, która już "nie musi nic" mając roboty "z karmą za trzy czwarte cencika za godzinę"? 

Jeśli chcecie poznać dalsze losy fabryki robotów i zakończenie sztuki (warto), odsyłam do bezpłatnej wersji po polsku w serwisie Wolnelektury.pl  oraz po angielsku na wikisource. Impulsem na dobór tytułu wpisu był artykuł o Polce pracującej dla Boston Dynamics.

Na koniec pytanie: ile dzieci, a ile robotów zaplanowaliście w swoim gospodarstwie domowym?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz