Swoje najlepsze powieści stworzył na początku lat osiemdziesiątych. Przypomnijcie sobie, na jakim etapie była wówczas technika, bankowość, że wówczas w Polsce nie było nawet bankomatów (pierwszy pojawił się dwa lata po śmierci Zajdla). Zapomnijcie o smartfonach i Internecie. Te wspomnienia zaraz się przydadzą, by ocenić geniusz autora. I pamiętajmy też: był to gorący czas PRL. Zajdel był członkiem NSZZ Solidarność.
Lekturą, którą chcę wspomnieć ze względu na wątek finansowy, jest "Limes inferior". Nie obędzie się bez SPOILERA, jednak bez paru cytatów nie wiem, czy namówiłbym Was na przeczytanie fantastycznej książki. Zaczynamy!
Bohaterem powieści jest Sneer, osoba uprawiająca nader dziwny zawód. W świecie powieści większość ludzi nie pracuje, prace fizyczne wykonują maszyny, a nieliczne stanowiska wymagają inteligencji. Aby sprawdzić swoj poziom, przechodzi się testy, rodzaj egzaminu. I dostaje ocenę.
Gdy wszyscy mają równe wykształcenie, jedyną metodą określenia owego poziomu przydatności intelektualnej jest powszechna klasyfikacja przy użyciu systemu testów. Stąd siedem klas przydatności, od zera do szóstki.
Zero to ocena najwyższa, a pracę otrzymują jedynie osoby z wynikiem przynajmniej 3. Wiąże się z tym wynagrodzenie w specyficznej walucie, o której zaraz opowiem. Sneer jest lifterem: sobie znanymi trikami oszukuje system i "pomaga" swoim klientom uzyskać klasę wyższą, niż rzeczywista, by mogli oficjalnie pracować. Sam Sneer w ten sposób na tyle dobrze zarabia, że bynajmniej do pracy legalniej się nie kwapi. Wygodnie sobie żyje, tkwiąc w tym specyficznym ekosystemie, gdzie liczba zawodów szarej strefy była równie liczna jak u nas za czasów komuny!
Wynagrodzeniem są punkty, które są odpowiednikiem walut, a równolegle funkcjonuje kilka rodzajów punktów. Każdy z nich ma swój kolor, zasadę przydziału i zastosowanie. Oddam głos powieści:
Wedle zasady: „każdemu po równo", każdy, niezależnie od klasy, dostaje tyle samo czerwonych punktów miesięcznie. Obojętne, czy pracuje, czy nie, bo to nie od niego zależy. Według zasady „każdemu według jego możliwości" obywatele otrzymują dodatkowo punkty zielone. Tym więcej, im wyższą klasę intelektu reprezentują. Stwarza to bodziec do zwiększenia swych możliwości, do osiągania wyższych klas, a więc do zwiększania swej potencjalnej przydatności społecznej. Liczba zielonych nie zależy od tego, czy się pracuje czy nie. Premiowana jest gotowość i odpowiedni poziom przydatności do pracy. A w końcu ci, którzy pracują, wynagradzani są dodatkowo, wedle zasady: „każdemu według jego pracy", punktami żółtymi.
Taki podział bynajmniej nie oznacza braku inflacji. Ceny rosną i jak zapewne się domyślacie - lepsza waluta wypiera gorszą. Za punkty czerwone można otrzymać tylko podstawowe produkty i usługi, nieco więcej za zielone, ale produkty premium i wysoki poziom życia jest możliwy tylko z punktami żółtymi. Jest możliwość wymiany walut - oprócz automatów umożliwiających oficjalną wymianę, niekorzystną, są i cinkciarze nazywani color-changerami. Stan posiadania zapisywany jest na specjalnym urządzeniu, pełniącym też inne role, jest "równocześnie dowodem tożsamości, kartą kredytową, zegarkiem, kalkulatorem" - Kluczu. Jak wyglądał Klucz?
Patrzył na plastykową płytkę z okrągłą tarczką identyfikatora linii papilarnych, który czynił Klucz przedmiotem ściśle osobistym [...]
...we wnętrzu teflonowej płytki...
Klucz jest przyrządem niezmiernie skomplikowanym. W gruncie rzeczy jest to miniaturowy komputer, współpracujący z wszelkiego typu automatami, mającymi zastosowanie we wszystkich dziedzinach życia współczesnego człowieka. Jest jego portfelem, paszportem i certyfikatem osobistym, zastępuje wszystkie dawne zaświadczenia, dokumenty, czeki i inne papierki.
Czegoś Wam to nie przypomina? Pośredni element, służący do opłat i rozliczeń, a zarazem mający wyświetlacz? Gdyby Zajdel zobaczył, jak zmieniły się telefony 30 lat później! Widział szaleństwo kart płatniczych, bankomatów i terminali!
Wokół manipulacji Kluczem rozgrywa się wiele wątków powieści, których nie zdradzę. Pomimo pewnych niedostatków opisu i skrótowości akcji w jednym autor trafił w dziesiątkę: racjonalizowanie postępków swoich bohaterów i całego systemu. Racjonalne przesłanki pchają ich w wir wydarzeń ku kolejnym decyzjom. Czy to nie trochę jak w ekonomii?
Polska lat 80. to inflacja, braki towaru i liczne ograniczenia. Kolor zielony kojarzony z dolarami, za które można było dostać wszystko, w przeciwieństwie do złotówek. Brak wolności, zamknięty system, poczucie beznadziei. Głowna postać już na początku książki zdradza swoją filozofię życia w podobnych warunkach - wartość ma tylko kupiony czas:
Jeśli możesz pozwolić sobie na to, by nie liczyć uderzeń fali i upływających chwil, jeśli upływ czasu nie wywołuje paniki w twoim umyśle — jesteś naprawdę szczęśliwy [...]
„wolny czas" oznacza „wolne życie".
Warto zapoznać się z "Limes inferior" i docenić wizję modelu ekonomicznego, który łączy przeszłość z przyszłością. Stały dochód gwarantowany, praca maszyn? Powieść jest tu jak kubeł zimnej wody, Zajdel pewnie śmieje się z tego z zaświatów. I chyba nadal wierzy w wartość pracy, a nie manipulacje stopami procento... pardon, walutami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz