Lokując w fundusze inwestycyjne kupujemy jednostki konkretnych subfunduszy. Potem śledzimy ich notowania. Wydaje się, że to proste i jednostka jednostce jest równa. Czas wyjaśnić, że istnieją jednostki "równiejsze" ;-)
Jak być może pamiętacie z blogu, staram się korzystać z takich platform funduszy, by unikać opłat dystrybucyjnych. Utrzymanie tych dystrybutorów jednak kosztuje, więc TFI dzielą się z nimi opłatą za zarządzanie. Ale TFI mają jeszcze jeden sposób na oszczędzanie: mogą same pełnić rolę dystrybutora i sprzedawać jednostki bezpośrednio. Nie muszą się wtedy dzielić opłatą za zrządzanie, stąd część z nich nawet gotowa jest obniżyć opłaty, by skusić klienta. Ale jak to zrobić tylko dla klientów bezpośrednich, jak rozróżnić klientów?
Odpowiedzią jest wprowadzenie innej kategorii jednostek, którym towarzyszą inne warunki, w tym opłata za zarządzanie. W ten sposób ten sam subfundusz zasilany pieniędzmi jest dostępny poprzez jednostki różnych kategorii. Siłą rzeczy, skoro koszty zarządzania są różne, różne muszą być notowania jednostek i stopy zwrotu. I tak np. AXA, wprowadziła kategorię D jednostek w swojej platformie dystrybucji dla programu "Tanie oszczędzanie". Zaoferowała przy tym niższe opłaty za zarządzanie. Oszczędność dla klienta wynosi w 2021 roku od 0,3% do 1,4% rocznie, jak wskazują dokumenty TUTAJ.
Inny kanał dystrybucji to jeden z powodów wprowadzenia dodatkowej kategorii jednostek, ale są też inne powody. Np. fundusz Ipopema proponuje zakup jednostek kategorii A i B, przy czym dla kat. A minimalną kwotą pierwszej wpłaty jest 20 000 zł, a kat B - tylko 500 zł. Duża wpłata to przeszkoda, ale jest i nagroda za to - opłata za zarządzanie spada w kategorii A o około 0,2-0,5% rocznie w zależności od subfunduszu. Dla klienta oznacza to odpowiednio wyższy zysk, co można zobaczyć na stronie Ipopemy. Im dłuższa inwestycja, tym różnica bardziej widoczna.
Kategorię jednostki A uważa się za podstawową w funduszu i zwykle znajduje się w szerszej dystrybucji. Na dwóch kategoriach jednostek jednak ta historia się nie kończy. Fundusze, zgodnie z zaleceniem KNF, powprowadzały też odrębne kategorie dla takich programów jak IKE, IKZE, PPE (pracownicze programy emerytalne). Warunki w nich są wyraźnie preferencyjne dla uczestników, co łatwo wyjaśnić: to własna dystrybucja, klienci skłonni są dłużej oszczędzać, więc koszty spadają. Zyski klienta też rosną! Jak przykładowo to wygląda w NN TFI i jakie są różnice, można sprawdzić na stronie notowań, zmieniając jednostkę na kategorię K.
Kanały dystrybucji, programy emerytalne, wysokie wpłaty - to główne powody uruchamiania kategorii jednostek. Są fundusze, jak PKO TFI, które wprowadziły ich bez liku: A, A1, A2, A3, C, C1, C2, C3, E,F,G,H,I, J, K, L - różnicując także opłaty dystrybucyjne. Na pewno tak duży fundusz ma pełno klientów-dużych przedsiębiorstw, z których wiele negocjuje jak najlepsze dla siebie warunki, co może być impulsem do powstawania kategorii jednostek. Dla klienta-szaraka jak ja do dyspozycji zostaje zwykle z tego niewiele.
Sumując, warto wiedzieć o ofercie funduszy w aspekcie kategorii jednostek, choć jest to dla klienta z ulicy oferta wąska, a same TFI rzadko się kategoriami chwalą i tę wiedzę prezentują. A szkoda, bo porównania funduszy, bazując głównie na podstawowej kategorii jednostki, nie oddają możliwości dodatkowego zysku. Widać też, że koszty dystrybucji są jednym z powodów, dla których wynik podstawowych jednostek jest słabszy, niż mógłby być.
Mnie jako klientowi marzy się, by fundusze uruchomiły wspólną multi-platformę bezpośredniej dystrybucji, bo byłoby to wygodne mieć pod jednym adresem i loginem całą ofertę. Do tego w atrakcyjnej cenie, jaką dają niższe opłaty za zarządzanie (bez potrzeby dzielenia się). Jeden rachunek na zbycia, nabycia z pomocą procesora (nie ma potrzeby pamiętania numeru rachunku) i krótkie czasy realizacji byłyby idealnym dopełnieniem.
Bardzo fajny artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuń