Opłaty manipulacyjne związane są a działaniami klienta: nabyciem, zbywaniem lub konwersją jednostek. Opłaty te wprost obciążają klienta. Mogą być powiązane z programami funduszu i kategoriami jednostek, jakie nabywa klient. Kategorie jednostek to temat zasługujący na oddzielny wpis, bo mała grupa klientów zdaje sobie sprawę, że można kupować ten sam fundusz przy zupełnie różnych warunkach odnośnie kosztów. Opłat manipulacyjnych można często uniknąć przez inwestowanie poprzez internetowe platformy dystrybucji. Z mojego punktu widzenia, jako inwestora, unikanie tych opłat jest podstawą, bo mogą stanowić zarówno istotną część zysków, gdy inwestują w krótszym terminie, jak i psychologicznie wpływać na klienta powodując przetrzymywanie pozycji.
Opłata dystrybucyjna to opłata za nabycie, rzadziej naliczana jako dodatkowa przy konwersji z jednego subfunduszu do drugiego, o wyższej opłacie za nabycie. Zwykle zależna od kanału dystrybucji - w kanałach internetowych platform funduszy opłaty są niskie lub zerowe. W tradycyjnej dystrybucji opłaty te stanowią nawet kilka procent od wpłaty. W zamyśle ta opłata miała pokrywać koszty dystrybutora. Chętnie stosowana przez banki, które czasem pokrywają też inne koszty, o których będzie mowa dalej, co pozwala poprawić wynik notowań subfunduszu.
Opłata za wyjście (umorzeniowa, za odkupienie) - z opłaty tej korzystają np. niektóre banki w uzupełnieniu opłaty za nabycie, uzależniając ją od czasu inwestycji. Ma zachęcić klientów do pozostania w funduszu, co w praktyce nie zawsze się opłaca, np. w okresie bessy. Opłata umorzeniowa bywa związana z programem systematycznego oszczędzania lub produktem o określonym czasie trwania (np. lokaty z funduszem). Opłata za wyjście pobierana jest w momencie umorzenia jednostek uczestnictwa.
Opłata stała za zarządzanie - to wynagrodzenie TFI, zarazem opłata najczęściej wymieniana w porównywarkach funduszy i opisywana przez blogerów jako argument za/przeciw funduszom. W praktyce opłata ta jest naliczana codziennie od aktywów pod zrządzaniem. W przypadku braku opłat dystrybucyjnych opłata stała jest źródłem pieniędzy na pokrycie opłat dla dystrybutora, które to mogą pochłaniać i ponad połowę opłaty za zarządzanie. To jest właśnie słynny kickback: TFI zarządzający aktywami dzieli się zyskiem z pośrednikiem, który pozyskał klienta. W ten sposób pozornie bezpłatne (klient im wprost nie płaci) kanały dystrybucyjne zarabiają. W przeciwieństwie do opłaty dystrybucyjnej kwota zależeć będzie od czasu inwestycji i dlatego z punktu widzenia inwestora jest sprawiedliwsza. Opłaty za zarządzanie mogą być zróżnicowane w zależności od kategorii jednostek. Stąd w sprawozdaniach funduszy pojawiają się różnice między opłatą maksymalną a średnią-rzeczywistą. Ustawowo ograniczono wielkość opłaty stałej, ma ona spaść do 2% jako wartości maksymalnej od 2022 roku.
Opłata stała może być ograniczona dodatkowymi warunkami - tak dzieje się np. w programie PPK. Ograniczono w nim pobieranie opłaty zapisem w art. 49 p.5. W skrócie, TFI może pobierać wynagrodzenie tylko od tej części aktywów netto wchodzącej w skład tej samej grupy kapitałowej, która nie przewyższa 15% wartości aktywów netto wszystkich funduszy. Krótko mówiąc, zaszyto tu mechanizm ograniczający zyski potentata rynkowego. Gdy opłaty nie pobiera się, nadwyżka obsługi aktywów (i klientów) jest kosztem TFI i w praktyce mu się nie opłaca. Jak łatwo policzyć 15% oznacza możliwość podziału tortu PPK na 6-7 instytucji.
Opłata zmienna za zarządzanie - tzw. success fee - to także część wynagrodzenia TFI, zależna od przekroczenia przez zyski subfunduszu określonego wskaźnika, tzw. benchmarku. Może być to stały próg lub wartość indeksowana. Np. jeśli fundusz akcji ma opłatę zmienną równą 20% ponad benchmark, który zależy od indeksu giełdowego, a fundusz przekroczy wartość indeksu o 5%, to przysługuje mu z tego tytułu 1% opłaty. Opłata jest naliczana w cząstkach, codziennie i pomniejsza wynik notowań jednostki. Opłata zmienna może być oparta o wynik 3M, 6M, 12M funduszu, przy czym ostatnio nie pojawiają się nowe fundusze z opłatą opartą o okres krótszy niż 12M. Domyślam się, że przyczyną jest postawa KNF, którego zgoda na opłaty jest konieczna do uruchomienia subfunduszu. Naliczanie opłaty za krótkie okresy oznacza, że subfundusz może otrzymywać ją częściej, np. przy rynku w trendzie bocznym. Ba, można sobie wyobrazić, że zarządzający odpuszcza walkę o wynik funduszu w mniej sprzyjającej sytuacji, by ponowić starania w kolejnym okresie. Taka sytuacja jest mniej prawdopodobna przy długich okresach rozliczania success fee, gdzie z kolei naliczanie opłaty sprzyja wygładzeniu notowań (wzrosty ponad próg powodują naliczanie opłaty, co pomniejsza końcowy wynik, spadki oznaczają jej brak). Opłata zmienna często towarzyszy funduszom wysokiego ryzyka, ale nie oznacza to, że wolne są od niej fundusze dłużne. TFI podwyższając opłaty zmienne starają się rekompensować sobie niskie opłaty stałe, a jednocześnie stwarzają motywację do bicia benchmarku. Opłaty za zarządzanie łącznie mogą przewyższyć ustawowe:
Wysoki odsetek opłat to skutek tego, że te zmienne nie są ograniczone ustawą i mogą przewyższać stałe: Procentowy udział opłat bywa jeszcze wyższy niż w poprzednim przykładzie: Co nie nie przeszkodziło funduszowi zarabiać w koronahossie:
Inne koszty mogą, ale nie muszą, pomniejszać aktywa subfunduszu. Chodzi tu np. o koszty maklerskie, różnice kursowe, koszty poligraficzne, opłaty związane z utrzymaniem rejestru klientów, koszty audytów, a nawet dość pokaźny koszt banku-depozytariusza. To, czy aktywa, czy TFI zostaną obciążone opłatą, powinien precyzować prospekt informacyjny. Takie zasady także wymagają zgody KNF, a poszczególne subfundusze mogą znacznie różnić się zapisami. Jeśli interesują Was szczegóły, poszukajcie takich fraz w prospektach, jak "podatki i opłaty" "prowizje i opłaty", "koszty związane" - informacje w dokumentach mogą być zapisane w różny sposób; nie zostało to sformalizowane. Oto kilka przykładów wyjętych wprost z dokumentów.
Nie martwcie się za bardzo - te koszty nie są tym, na czym TFI będzie zależeć. Jeśli ponosi je TFI, będzie starać się je minimalizować, bo oznaczają mniejszy zysk Towarzystwa, w skrajnych przypadkach straty. Jeśli idą w ciężar aktywów, pogarszają wyniki, co odbija się na konkurencyjności. Koszty ani klientom, ani TFI nie są na rękę. Jako klienci mamy niewielki wpływ na koszty, możemy np. zrezygnować z potwierdzeń mailowych na rzecz elektronicznych. Jest to mała kropla w morzu kosztów, ale zawsze coś.
W sprawozdaniach funduszy znajduje się informacja w bilansie, jakie koszty naliczono, a pod koniec tabeli zmian netto aktywów - jak mają się średnie aktywa subfunduszu do poniesionych w jego ciężar opłat i kosztów. Stąd pochodziły też poprzednie przykłady dotyczące opłat. Jest to realne obciążenie, jakie ponieśli uczestnicy, wpływające na wartość jednostek, czyli i zyski klientów. Czasem jest ono zbliżone, a nawet niższe niż maksymalna opłata stała za zarządzanie, ale bywa też, że znacznie je przekracza pomimo braku success fee. Niepozornie nazwane "inne koszty" potrafią pokazać pazur. Znowu - przykłady.
Fundusz dłużny z udziałem aktywów zagranicznych może mieć duże koszty ujemnych różnic kursowych:
A mały fundusz 2025?
W funduszach dat najdalszych sytuacja może być gorsza, np. PPK 2055:
Z czasem aktywów w PPK powinno przybywać, co może ograniczy koszty, jak tutaj - fundusz 2050 o aktywach rosnących z 2 mln na 19,5 mln: Wszystkie przykłady liczb pochodzą ze sprawozdań 1H2020. Jak widać, opłata stała za zarządzanie wcale nie musi być tą, która najbardziej zmniejsza aktywa. Choć koszty i opłaty wpływają na wynik i mogą stanowić kuszące wytłumaczenie słabych rezultatów, to jako klient uważam, że ważniejsze, niż martwienie się o opłaty, jest martwienie się o wyniki. Słaby wynik funduszu nawet o minimalnych kosztach zupełnie nie zachęca mnie do inwestycji, zaś dobry - czy nie zasługuje na nagrodę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz