7 marca 2020

Czy warto kupować na zapas?

Koronawirus wywołał panikę zakupową. Ludzie kupują ryż i makaron, czy to ma sens? Czy te zakupy pomogą nam przetrwać kryzys?
Ale przecież kupujemy na zapas nie tylko ze strachu przed wirusem: korzystamy z promocji, sezonowych produktów lub oczekując wzrostu cen.

Zapasy czy brak zapasów?

Brak zapasów sprawia, że jesteśmy zależni od aktualnej dostępności produktów i ich cen. To wada, od której warto się, choć częściowo, wybronić. Nadmierny zapas to szybka droga do dużych wydatków, kosztów magazynowania, strat związanych z niszczeniem i psuciem. Musimy szukać drogi środka.

Kiedy i czego nie warto kupować na zapas?

Nie wszystko potrafimy przechowywać, więc na zapas nie kupujemy świeżych produktów żywnościowych. Nawet te konserwowane mają ograniczoną datę spożycia, dlatego nie ma sensu kupować ich na bardzo długie okresy przechowywania. Część osób stara się przechować dłużej produkty sypkie jak cukier, ryż, kasze, mąkę. W długim okresie grożą im szkodniki, pleśnie, owady, wilgoć. W istocie nie jest łatwo przechować je bez tych ryzyk: potrzebujemy suchego miejsca, izolowanego od wszędobylskich insektów. Jeśli go nie mamy, to nie ma sensu. Część produktów wymaga mrożenia, co oznacza ponoszenie kosztów prądu, więc tym bardziej mało zasadne są długoterminowe zakupy.

Przykładem zapasów żywności mogą być zakupy ziemniaków, jakie ludzie robią w sezonie jesiennym, po zbiorach. Impulsem do zakupu jest wygoda (zimą bliżej nam do piwnicy niż sklepu) i niższe ceny. Z powodu zmian klimatu oraz częściowo mody żywieniowej zwyczaj ten niemal odchodzi do lamusa. Trudniej przechować ziemniaki, gdy piwnice są ocieplone. Ceny ulegają zmianom cały rok i sklepy przejęły częściowo funkcję magazynów.

Właściwie kupowanie na daleką przyszłość rzadko się sprawdza. Nie tylko żywność, ale i materiały niszczeją i korodują z czasem. Guma parcieje, żelazo rdzewieje, nawet papier traci biel. Nie jesteśmy też zbyt dobrzy w przewidywaniu przyszłości. Buty dla dziecka kupione na zimę podczas letniej przeceny mogą okazać się za małe. Mieszkanie dla dorosłego dziecka może stać puste, bo dorosłe dzieci migrują za marzeniami, itd.

Nie ma sensu też robić zapasów produktów, które nas... kuszą. Zapas czekolady, alkoholu czy papierosów kończy się zwykle o wiele szybciej, niż planowali kupujący, bo brakuje nam silnej woli, by nie konsumować produktów. Już lepiej pomyśleć o produktach, które zużywamy z musu.

Nie powinniśmy też robić zapasów, tylko dlatego, że tak robią inni. Tak pojawiają się paniki zakupowe (np. cukrowa). Ludzie rzucają się na towar, który błyskawicznie znika, dostrzegają to producenci i hurtownicy i podnoszą cenę. A pamiętacie wzrost cen masła? Moda na masło w USA nie przeminęła całkowicie, ceny też nie, ale o wiele łatwiej dziś kupić kostkę w rozsądnej cenie.

To kiedy kupować na zapas?

Mamy oprócz żywności wiele produktów przemysłowych, które zużywamy cyklicznie: kosmetyki, proszki piorące, art. do zmywania. Można zaoszczędzić, kupując je okazyjnie taniej, bo ich ceny zwykle oscylują w pewnych granicach. Co więcej, są sezony, gdy przemysł produkuje istotną nadpodaż produktów, i wtedy ceny są faktycznie niższe. Tak dzieje się np. w sierpniu dla artykułów szkolnych, a w październiku - dla zniczy nagrobnych.

Wyjątkową sytuacją mogą być duże podwyżki podatku na produkty przemysłowe lub duży skok inflacji. W takich warunkach produkty drożeją, ale bardziej te drobne, niż duże. Przykładem może być tu podatek od reklamówek, który w dwa lata podniósł ich cenę z 8-15 groszy o około 50 groszy.

Zakupy żywności konserwowanej rzadko trafiają się taniej, lepiej po prostu skupić się na znalezieniu sklepu, który jest tańszy i tam zaopatrywać na okresy od jednej wizyty do następnej. Korzystanie z promocji na konkretne produkty nie powinno więc być impulsem do nadmiernego kupowania, raczej przekonać nas do spożycia tego, co jest tańsze, w miejsce potraw wypadających akurat drożej. Taka substytucja nie każdemu odpowiada, ale może skutkować odmianami diety i np. skłaniać do zakupu sezonowych owoców.

Tu dygresja, do niedawna Polacy często robili sezonowe przetwory. Dziś wykonywanie ich w domu ma bardziej ograniczony sens (dla smakoszy, zdrowia, przy okazji raczej niż z musu), bo przemysłowo robione produkty, nawet premium, oszczędzają nam masę czasu i nie muszą być o wiele droższe w końcowym rachunku. Konfitury z promocji jako zapas? Czemu nie, choć akurat gromadzenie konfitur to coraz mniej popularny zwyczaj.

A co z koronawirusem?

Nic. Ludzie nie są w stanie wstrzymać produkcji i pracy, więc także handlu. Epidemia to nie wojna, choć zbiera wiele ofiar. O tym, czy produkty będą droższe, zdecyduje popyt i podaż. Nie stanie się nic złego, jeśli kupicie paczkę makaronu czy ryżu na zapas po normalnej cenie, na krótki okres warto mieć coś w domu, ale to nie uderzenie meteoru - nie zmiecie całego życia planety. Wystrzegajcie się raczej paniki prowadzącej do mało sensownych zakupów rzeczy, które się nie przydadzą lub zmarnują. Natomiast to, czego można się spodziewać, to ograniczenia dostaw produktów złożonych z części z całego świata, jak samochody. Przerwane czy zakłócone łańcuchy dostaw wydłużą niemiłosiernie produkcję. Lombardia to przykładowo region Fiata i Alfy Romeo, produkcji skór, hut i maszyn. Lombardia jest jednym z najbogatszych regionów Europy i świata. Dochód na głowę mieszkańca wynosi w Lombardii 142% średniej unijnej. Lombardia wytwarza jedną czwartą PKB Włoch, chociaż mieszka tam około jedna szósta ludności kraju.

2 komentarze:

  1. Zakupy z okazji tournee wirusa koronnego to z jednej strony obawa że "będą puste sklepy" szerzona przez ludzi. Polak ma we krwi chomikowanie. Z drugiej strony istnieje obawa że kiedy zrobią nam "kwarantannę domową" to nie wiemy kto nas nakarmi jak zapasik podręczny się skończy. Już mówi się o kwarantannach w domu, nie mówi się o tym kto ma zaopatrzyć w żywność obywatela z "zakazem opuszczania domu"

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń