21 października 2016

Ostrzeżenie: marketing telefoniczny wkręca klientów w straty

Całkiem niedawno money.pl opublikowało artykuł "Łowcy frajerów". Warto się z nim zapoznać, gdyż opisane metody działania i zjawisko pojawiania się takich firm jest nagminne i prędko chyba nie wygaśnie. Telefony nękające, by naciągnąć na zakup jakiś akcji, są społecznym problemem. Zaś dziennikarz wie, co pisze, bo sam się zatrudnił w takim 'byznesie'.

O tym, że artykuł opisuje realne sytuacje, łatwo się przekonać, robiąc mały rekonesans. Np. Grzegorz Zalewski, komentator rynków finansowych, sam odebrał tego typu telefon. Patrząc na komentarze pod artykułem można wychwycić kilka numerów telefonów naganiaczy, a komentarze na stronach typu czyj-numerek nie zostawiają wątpliwości. Takich numerów - ale i ostrzeżeń - jest więcej, np. na odebractelefon.pl. W sieci są także komentarze niezadowolonych 'klientów' wymieszane z głosami pozytywnymi, być może pracowników - tak jak tutaj.

Na co naciągają marketerzy? Zacznijmy od tego, że na początku na nic - oni najpierw oswajają klienta, stosują psychologiczne chwyty, by dopiero po pewnym czasie zaproponować "okazję". Obiecują złote góry, wielkie zyski i szybkie pieniądze. Często namawiają na platformy forexowe, o czym świadczą komentarze na forach, np. tutaj albo tutaj. Bardzo często platformy te nie działająw Polsce, ale zarejestrowane są w rajach podatkowych, np. na Cyprze. Nie pomagają ostrzeżenia, ani statystyki KNF: ludzie dalej topią pieniądze. A w każdym razie zdecydowana większość, bo jakieś 80%.

Kim są pracownicy wydzwaniających firm i jak się z tym czują? Zwykle to b. młodzi ludzie, nie mający ani wielkiego doświadczenia, ani wiedzy rynkowej. Wielu szybko rezygnuje, zdając sobie sprawę gdzie trafiło, a swoim doświadczeniem dzielą się na forach serwisów typu gowork.pl

Dlaczego zainteresowałem się tematem? Dlatego, że od pewnego czasu mijam pracowników jednej z takich 'firm'. Dodają sobie animuszu, mówiąc "makler", "dom maklerski", choć to kolejne kłamstwa.Charakterystyczne jest to, że młodzi ludzie, starający się elegancko ubrać, pracują w biurze bez szyldu, wstydzącej się własnej nazwy i adresu. Jeśli zadzwonią do was, spytajcie o to, jak i o nazwisko, numer licencji maklerskiej.

Charakterystyczny jest też, jak w aferze Amber Gold, kompletny bezwład prokuratury, Policji, KNF i innych służb. One zdają się czekać, aż poszkodowani zaczną tłumnie walić do drzwi. A klienci często wmawiają sobie, że byli nieostrożni, że dali się wciągnąć, że są sami sobie winni. Tymczasem żadna z firm, jakie opisane są w powyższych linkach, nie jest jeszcze na liście ostrzeżeń publicznych KNF.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz