12 września 2016

Demografia - jak się bronić , cz. 1

Mój Czytelnik spytał o strategię i przygotowanie się do bomby demograficznej. Zacznę od tego, co myślę o najbliższych 5 latach.

Przypominam, że jesteśmy w fazie rynku pracownika. Na razie najlepsze, co możemy zrobić jako indywidualni pracownicy, to szukać lepszej pracy i gromadzić środki. To okres najlepsze do awansu, zmiany miejsca pracy na lepsze. Reakcja typu "mam 500zł na dziecko, nie muszę pracować" jest słaba i pozbawiona sensu. Wzrost cen zniweluje za jakiś czas działanie programu, a brak zatrudnienia dobije. Rozsądne za to jest szukanie pracy w spółkach eksportowych, bo to wykorzystanie kryzysu demograficznego krajów bogatych.

Na poziomie kraju jednak trzeba patrzeć inaczej. Tak jak Niemcy: brakuje nam pracowników, otwieramy granice. Czyli można importować imigrantów, oczywiście nie tak kłopotliwych. I tak robi wiele krajów. Silne gospodarki starają się o pracowników stwarzając atrakcyjne warunki dla przybyszów. W ten sposób wielu Polaków emigrowało do Europy Zachodniej, wzmacniając tamte kraje. A co powinny robić mniej silne gospodarki? To samo. Możemy zachęcić do pracy u nas osoby z Białorusi i Ukrainy, a nawet Rosji, Litwy, Łotwy. A te kraje również będą ściągać pracowników z jeszcze gorszych dziur. Rosja zresztą pokazała własne, innowacyjne podejście do demografii: zdobyła Krym i policzyła mieszkańców jako obywateli rosyjskich, tym samym powiększając się o 2.4 mln ;) co wystarczy na 3 lata dziury demograficznej. Bo Rosja, ze swoją "atrakcyjnością" kurczy się w tempie niespotykanym w Europie. Oficjalne komunikaty temu zaprzeczają, ale badania ONZ mówią o skali ubytku rzędu 20 mln osób w kolejne 10 lat.

Co z tego obrazu wynika? Kraje konkurują ze sobą, próbując sprostać temu samemu problemowi. Wygrywają najatrakcyjniejsze, najmocniejsze. A jaki kraj jest atrakcyjny? Taki, który nie tylko dobrze płaci, ale oferuje stabilność, bezpieczeństwo, sprawiedliwość, wolność, przejrzystość, rozwój. To zabrzmi banalnie, ale wygrywa po prostu kraj dobrze rządzony i dający poczucie szczęścia obywatelom. W tej konkurencji wypadamy średnio-słabo: korupcja, ograniczenia, niejasne prawo, niskie nakłady i zarobki, zachłanni urzędnicy, powolne sądy, łamanie prawa. Tu jest najwięcej do zrobienia od podstaw. To właśnie takie, wydawałoby się drugorzędne rzeczy, zdecydują. I dlatego kraje łamiące prawa człowieka przegrają. Może to brzmi naiwnie, ale ludzie zagłosują nogami za krajami, w których chcą żyć. A jeśli nie będą mogli podróżować - po prostu nie będą w pełni żyć. Rosja mierzy się z plagą alkoholu, ćpania i AIDS, bo ludzie nie mają tam nadziei na godne życie. Rosja nigdy nie poradzi sobie z problemami, bo sama je stwarza.

Dla mnie wniosek końcowy to: praca nad atrakcyjnością Polski. Nad tym, by nie było afer typu Amber Gold czy warszawskie nieruchomości. By posłowie nie mogli decydować, ile zarabiają i jak rozumieć konstytucję. By sądy były bezstronne, a nie polityczne. By nie żyć na kredyt spłacany przez kolejne pokolenia. By prawo było jasne, a podatki płacone automatycznie i bez kruczków. By ulice były bezpieczne. By dzieci były kochane i zadbane. Bo to jest przyszłość.

Takie głupie rzeczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz