6 lutego 2016

Jak kupuję obligacje

Ostatnie problemy Catalyst związane z niesolidnością emitentów skłaniają mnie do uchylenia rąbka tajemnicy, jakie kryteria wyboru obligacji stosuję. Na forach natknąłem się na wiele wpisów o wielkich stratach i nietrafionych inwestycjach w obligacje. Jak tego uniknąć?

Zacznę od tego, że kupuję mało i za stosunkowo niewielkie kwoty. Stosuję zasadę: im większe ryzyko, tym mniejsza stawka. Ryzyko na obligacjach jest większe niż na lokatach, więc po prostu mniej się angażuję. Chcę spać spokojnie. Z podobnego powodu kupuję raczej mniej atrakcyjnie oprocentowane papiery niż kuszące odsetkami: ryzyko często jest w cenie od emisji. Dlatego jestem w stanie szybko przeboleć stratę na najbardziej ryzykownej inwestycji jakiej dokonałem: to strata mała, a reszta środków pomaga mi szybko ją odrobić. Obligacje traktuję jako uzupełnienie portfela i nie szukam na nich najwyższych zysków, lecz zysków wyższych od lokat.

Z tego powodu ważna jest również dywersyfikacja. Jeśli jeden emitent upadnie, to znaczenia nabiera, czy był jednym z 5, czy jednym z 15 w portfelu. W drugiej sytuacji stanowił mniejszy procent portfela, więc łatwiej odrobić stratę.

Większość moich zakupów to rynek wtórny. Dlaczego: emitenci często koloryzują swoją sytuację przed emisją. Sporo faktów wychodzi na jaw nawet rok później, a najwięcej, gdy wykup jest blisko. Nie kupuję obietnic, wizji, planów - nic mnie nie interesują. Unikam emisji prywatnych i niechętnie patrzę, gdy spółka szuka tam środków. Nigdy nie wiadomo, co dzieje się za zasłoną prywatności. Wolę fakty za wyższą cenę niż marzenia za niższą. Ponadto zakupy na rynku wtórnym to możliwość znalezienia papierów z krótszym czasem do wykupu, mniejsze ryzyko wahań stóp procentowych i możliwość łatwej odsprzedaży. Rynek pierwotny ma swoje zalety i są osoby grające na wzrost ceny po emisji. Nie jest to jednak, jak dotąd, moja strategia.

Kondycja emitenta na pewno jest ważna i dlatego chętnie zerkam na notowania jego akcji, o ile jest na giełdzie. Płaci dywidendę, zwiększa przychody? Świetnie. A co, jeśli akcje nie są notowane? Zastanawiam się wówczas dłużej i szukam raportów, opinii i analiz np. na obligacje.pl. Stabilne spółki produkcyjne i uznane marki mogą być warte zainteresowania mimo braku notowań na GPW.

Sygnałem ostrzegawczym na pewno jest spadek notowań obligacji znacznie poniżej nominału: im niżej, tym gorzej. Już notowania poniżej 90% oznaczają wysoki niepokój inwestorów. Łatwo zauważyć, że w beznadziejnych sytuacjach notowania schodzą poniżej 80%. W każdym takim wypadku zastanawiałbym się raczej nad sprzedażą, niż zakupem. Unikam też b. wysokich cen, bo jeśli obligacje zostaną wykupione przed terminem (opcja wielu emisji), to jest to strata. Większość moich zakupów jest bliska nominału, często to zakres cen 98-101.

Czy ważna jest intuicja? Tak, o ile ostrzega przed problemami. Na Catalyst brak zaufania jest zaletą kupujących. Nie myślę więc o super zyskach, ale raczej o uniknięciu strat. Jeśli są wątpliwości, nie ma wątpliwości = nie kupuj.

Z tego powodu też dość często zwracam uwagę na to, czy i jak emitent zmierza do wykupu obligacji. Zrobił w tym celu dodatkową emisję, zyskał kredyt, sprzedał nieruchomość? Świetnie. Ma zyski i zbiera gotówkę? Jeszcze lepiej. To zwykle wróży zamiar spłaty i rozsądne planowanie w spółce. Tylko raz "przejechałem się" na takich działaniach spółki, gdy kredyt został wykorzystany niezgodnie z przeznaczeniem - wykupieni zostali inni, prywatni inwestorzy. Na szczęście strata była niewielka, bo zaufanie do firmy szwankowało od miesiąca. Natomiast w większości przypadków pozyskanie finansowania, czasem rzutem na taśmę, generowało zysk. Fakt, że spółka trzyma pieniądze na spłatę i chce dalej istnieć jest dla mnie ważniejszy nawet od braku zysków; wolę fakty niż stek słownych obietnic. Firmy nie upadają z powodu braku zysków (mogą być przejściowe straty), ale z powodu braku płynności. Dlatego chętnie szukam informacji na ten właśnie temat.

Co jest okazją na Catalyst? Zdarzają się sytuacje poprawy kondycji jakiejś spółki czy pozyskania środków. Bywa też tak, że któryś inwestor czy fundusz wyprzedaje się po niskich cenach. Nie zmienia to mojego zachowawczego, ostrożnościowego podejścia do zakupu, nie "tankuję pod korek". Za każdym razem ponownie analizuję wymienione czynniki i szukam informacji: dlaczego ktoś sprzedaje? czy emitent ma realne szanse, by wykupić papiery?

Życzę powodzenia w inwestycjach i unikania wpadek, do jakich zaliczyć można wszelkie opóźnienia spłat i wnioski o upadłość. Więcej o negatywnych sygnałach pisałem tutaj

2 komentarze:

  1. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń