Wśród kredytobiorców-frankowiczów istnieją podzielone zdania co do tego, czy banki obłowiły się na wzroście kursu franka. Najlepszym wyrazem tego jest zamieszanie wokół banku Millennium, który franków fizycznie nie miał. Korzystał za to z transakcji CIRS, by udzielać kredytów ze stopą LIBOR. Jak to się działo?
Aby się temu przyjrzeć, zacznijmy od podstawowych mechanizmów bankowości. Bank przyjmuje od klientów depozyty. W zamian za nie wypłaca odsetki. Stara się przy tym, by odsetki te były niższe niż stopa procentowa, jaką banki wykorzystują we wzajemnych rozliczeniach pożyczek (czyli WIBOR). Przyjmijmy więc, że klient dokonujący depozytu otrzymuje średnio odsetki o wartości procentowej: WIBOR-X. Środki zdeponowane przez klientów bank może pożyczyć innemu bankowi na rynku międzybankowym po stawce WIBOR. Odejmując więc koszt depozytu od przychodu z tej transakcji mamy:
WIBOR - (WIBOR - X ) = X
X jest tu więc wartością różnicy względem stopy rynkowej, czyli jest to zysk odsetkowy banku na depozycie. Na razie jednak nie doszliśmy do udzielenia kredytu. Wyobraźmy więc sobie, że bank udziela kredytu innemu klientowi. Koszt kredytu długoterminowego przedstawia jako procent: WIBOR + Y, gdzie Y to marża. Kapitał na kredyt bank może pozyskać z rynku międzybankowego, płacąc za niego wartość WIBOR odsetek. Jego zysk z kredytu wyniesie więc:
(WIBOR - Y) - WIBOR = Y
Oczywiście najlepiej, by bank zarówno przyjmował depozyty i dawał kredyty, bo zarobi X+Y. Ale w tym wyniku X to zysk z depozytu, a Y z kredytu. Suma to wynik banku, jednak nie można utożsamiać jej tylko z kredytem. Pamiętajmy, że obie wartości są procentowe.
OK, ale miało być o kredytach we frankach, a dotąd opowiadałem o kredytach złotowych. Otóż część banków wykonywała operacje CIRS (Currency Interest Rate Swap): to znaczy umawiały się z bankiem zagranicznym, że w zamian za depozyt PLN (stawka WIBOR) uzyska na jakiś czas zamiennie depozyt CHF (LIBOR) o wartości przeliczonej po kursach zbliżonych do aktualnych. Taka transakcja niesie za sobą pewne dodatkowe opłaty, ale nie chcę wchodzić w szczegóły, które zaciemnią obraz kredytu. Dość na tym, że na rynku międzybankowym bank polski wymienia depozyt po stawce WIBOR i sam zobowiązuje się płacić stawkę LIBOR za depozyt otrzymany zamiennie. Po upływie umówionego czasu banki z powrotem wymieniają się pierwotnymi depozytami. W ten sposób bank w Polsce uzyskał kapitał w CHF, który pożyczył klientowi w Polsce. Klient płaci odsetki LIBOR+Y, gdzie Y to marża. Dla banku w Polsce LIBOR jest kosztem transakcji CIRS, więc jego zysk to:
(LIBOR + Y) - LIBOR = Y
W ten sposób bankowi w Polsce udaje się udzielić kredytu na CHF. Warto zauważyć, że zysk banku nie zależy od wartości WIBOR ani LIBOR - czyli nie zależy od tego, kto ile komu płaci w ramach transakcji CIRS. Transakcja ta stanowi dla banku dopełnienie transakcji z klientami i uwalnia go od ryzyka zmiany stóp procentowych. Nawet gdyby WIBOR był równy LIBOR, choć obecnie to fantastyczne założenie, bank wypracuje zysk!
Bank zagraniczny, który uzyskał depozyt PLN, zabezpiecza swoje transakcje i również neutralizuje swoje ryzyka. Rolą banków nie jest bowiem spekulacja, tylko zarabianie przy unikaniu ryzyka.
Ale co z frankami i ich wzrostem? Jako inwestycja franki znajdowały wielu chętnych do kupna w okresie kryzysu. Mogły być to osoby prywatne, fundusze, instytucje. Kupujący poprawnie przewidzieli wzrost notowań, ale kiedyś będą chcieli je sprzedawać, by zrealizować zysk. Dotąd jednak ceny rosły, a w tym czasie kredytobiorcy ponieśli dodatkowy koszt kupując franki - tracili. Jednak gdy kupujących zabraknie, kurs może runąć.
Czy bank udzielający kredytu zyskał na wzroście kursu CHFPLN ? Jak dotąd mogłoby się wydawać, że nie, ale... Uważny czytelnik dostrzeże taką możliwość. Wyliczyliśmy, że bank zarabia na kredycie marżę Y w procentach. Są to procenty od kwoty kredytu w CHF! Przykładowo, niech będzie to 1000 CHF rocznie na kredycie o wartości 100 000 CHF. A to oznacza, że bank w Polsce zarobi więcej, gdy notowania CHF wzrosną, a mniej w dniach spadku CHF. Czyli jeśli notowania wzrosły o 50%, o tyle zysk z marzy w PLN rośnie. Widać też, że ten zysk banku to jedynie niewielki odsetek kredytu, bo marża, płacona nawet przez 30 lat będzie stanowiła ułamek kredytu. Z każdą ratą klient spłaca kapitał i kwota marży od pozostałej części spada. Bank więc odniósł korzyść z wysokiego kursu, ale nie aż taką, o jaką jest posądzany. Dodajmy, że wysoki kurs powoduje, że kredytowana nieruchomość nie spełnia dobrze roli zabezpieczenia i wiele kredytów jest zagrożonych spłatą. Wzrost rat kredytu sprawia, że niektórzy klienci nie spłacają go i bank ponosi straty. Wzrost kursu ma więc dwa oblicza i dlatego wiele banków wolałoby, by następował o wiele wolniej albo wcale. Spadek notowań CHF może zostać powitany z ulgą przez wszystkich: klientów i polskie banki.
Jakie tempo wydaje się naturalne dla wzrostów cen walut? Jeśli w naszym kraju byłaby inflacja, a w Szwajcarii nie, to naturalny byłby wzrost franka w tempie inflacji. Stąd wysuwa się wniosek, że kredyt w walucie obcej nie przyniesie zysku, gdy zarabia się w walucie słabej. Jednak ostatnie lata pokazują, że na franku doszło do spekulacji, której w latach poprzednich nie zauważaliśmy. Znam osoby, które brały kredyt we franku ok. roku 2002/2003 i spłaciły go wcześniej, po paru latach, bo złotówka się umacniała i rosły płace. Te osoby, zadowolone z kredytu, często brały go ponownie i zawiodły się straszliwie. W sytuacji gwałtownych wzrostów nie przewalutowały kredytu na złote, obawiając się rat z odsetkami ponad WIBOR i wierząc, że sytuacja się ponownie zmieni.
Mechanizmy, które przedstawiłem, jasno dowodzą, że prezydencki projekt ustawy dot. kredytów w CHF uderzy w banki w Polsce, gdyż zmusi je do przewalutowania pozostałej kwoty kredytu z wielką stratą na kursie. Czy nic się więc nie da zrobić dla frankowiczów? Można i należy ukrócić praktyki w bankach dowolnego wyznaczania kursów spłat (spread) oraz ubezpieczeń do kredytu. Można zażądać odszkodowania za wypłatę kredytu po niekorzystnym kursie. Można próbować skalpować banki z marży: zamiast przeliczaną po obecnym kursie mogłaby to być marża przeliczona po kursie umownym. Dotyczy to szczególnie kredytów z ubezpieczeniem: to ono, a nie kurs, ma bankowi rekompensować ryzyko.
Między bajki jednak wkładam wszelkie wynurzenia o czerpaniu wielkich zysków z powodu wzrostu kwoty zadłużenia po przeliczeniu na PLN. Nieprawdziwe są też próby wykazania, że zysk banku na kredycie CHF odpowiada stopie WIBOR i waluta kredytu jest obojętna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz