Zacznijmy od finansowania: PiS zakładał, że to sklepy, banki i odzyskanie uszczuplonego VAT wystarczy, by sfinansować wydatki liczona na ok. 17 mld zł. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie przewidzieć kosztów tego programu, bo wpłynie on na zachowania ludzi, czego ekonomiści zwykle nie biorą pod uwagę.
A nietrudno ocenić, że jest to wielki bodziec do płodzenia drugiego i kolejnego dziecka. Uważam, że wpłynie to na to, że częstszy będzie model rodziny, w którym kobieta zajmuje się domem i 3-5 dziećmi, a mężczyzna pracuje nawet więcej niż na etat. Dalekosiężne skutki programu, czyli więcej pracujących Polaków, odczujemy dopiero za 18-20 lat, czyli po roku 2035, gdy dzieci te trafią na rynek pracy, kredytów mieszkaniowych itd.
Pojawienie się nowych pieniędzy w rodzinach wpłynie na konsumpcję, a to może przyspieszyć inflację. O ile jednak rodziny będzie na nią stać, to emerytów już nie. Przewiduję, że to właśnie ta grupa stanie się największym poszkodowanym "dobrej zmiany": dla nich wzrosną ceny w bankach i sklepach (=nowe podatki), a emerytury wzrosną tylko symbolicznie. Wymieranie emerytów może przyspieszyć.
Wracając do finansowania - nie wierzę, by banki i sklepy tak łatwo dały się stuknąć na kasę. Na razie to władza ujawniła swoje plany - płatnicy swoją strategię ujawnią dopiero po zaistnieniu przepisów. Banki będą kombinować, jak sztucznie rozwodnić aktywa, by płacić mniejszy podatek. Sprzedaż kredytów zagrożonych, delegowanie części biznesu do spółek zależnych, sztuczki księgowe. To samo sklepy - już teraz Lidl obraził się na Polskę i opisuje, jakie to podatki płaci. A płaci ok. miliarda, tyle że głównie VAT i PIT. CIT to nieco ponad 100 mln zł, czyli prawie dwa razy mniej niż w 2010 roku. A obroty stale rosną i wkrótce sięgną 12 mld zł, z czego wniosek, że podatek CIT to ok. 1% - w normie, ale zachodniej; gdzie podziało się dodatkowe 100 mln z roku 2010 ?
Wpływy z nowego podatku może na początku będą prawie takie, jak przewidziano, ale prawie na pewno będą niższe większość roku. I nic nie da dalsza walka PiS przez podnoszenie podatków - jeśli nowe podniosą, to CIT spadnie! Spadnie też dywidenda z takich kolosów jak PKO BP. Tak więc dodatkowe zyski będą okupione... dodatkowymi stratami, których chyba nie kalkulowano. Ciekaw jestem, co stanie się z paliwami - też będą opodatkowane obrotowo? To byłby cios dla klientów indywidualnych, bo marże podniesiono by następnego ranka.
Społeczny sprzeciw może też spowodować wyższy podatek w weekendy (1,9%) - wręcz darcie skóry, które może doprowadzić do zamykania sklepów albo wyższych cen weekendowych. A przecież właśnie wtedy zmęczony pracą na tygodniu podatnik robi zakupy. PiS strzela sobie samobója.
Wracając do banków, nowy podatek plus upadłe SKOK plus ustawa frankowiczów to niebezpieczna mieszanka. Niektóre banki tego nie wytrzymają. Już teraz widać jak spadł kurs Getin Noble Banku, a nie jest to malutki bank. Jego problemy mogą być bombą jądrową dla całego sektora, dlatego raczej nie wierzę, by dopuszczono do jego upadku. Gdyby taki scenariusz miał miejsce, zapłaciliby za to niemal wszyscy podatnicy. Cena ok. 55 mld zł + trudne do przewidzenia upadłości wtórne.
Dodatkowe zyski związane ze ściganiem wyłudzeń VAT czy CIT pozostaje w sferze marzeń PiS. Choć niewątpliwie jest wiele do zyskania (polecam wpis SiP na ten temat) to sposoby i konkretne działania są dopiero przed nami.
Nie ma wątpliwości, że każdy poniesie koszt programu 500+. I że średnio jako podatnicy zapłacimy więcej, niż zyskamy, bo część podatków pochłonie aparat urzędniczy. Kto konkretnie będzie beneficjenem? Ci, którzy przekładają podatki do wydatków. Juz teraz tworzy się dodatkowe etaty urzędnicze i przeznacza dla gmin dodatkowe pieniądze na obsługę programu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz