Starzenie się społeczeństw, mniejsza liczba dzieci. Jakie branże jako pierwsze ucierpią na zmianach demograficznych? Zapraszam do dyskusji.
— Digital Me (@Cyfrowy_Ja) January 21, 2023
W odpowiedziach dyskutowano żłobki, przedszkola, usługi dziecięce i edukacyjne, zabawki, odzieżówkę, gaming, ochronę zdrowia dzieci, kulturę, sport, kluby nocne, deweloperkę, uczelnie wyższe, zawody nisko płatne. Spróbuję pokrótce ustosunkować się do tych typów.
Przede wszystkim - zaraz zobaczycie, że pytanie jest źle postawione. Liczba w drugiej kolumnie z prawej to spadająca liczba urodzeń:
Branże już cierpią, bo spadek już się toczy, a my tego nie zauważamy po stronie efektów. Demograficzny walec toczy się powoli, a biznes próbuje sobie z tym radzić na różne sposoby. Raport PMR na temat artykułów dziecięcych całkiem jasno wskazuje demografię jako zagrożenie. Ale też pociesza rosnącymi cenami, głębokością kieszeni rodziców. Nie zostawia jednak złudzeń: wielu artykułów będzie się sprzedawać mniej. Co to znaczy? Półka w sklepie będzie nieco węższa. Wolne miejsce mogą zająć np. pieluchy dla dorosłych. Może być też mniejszy wybór, a sklepy specjalizujące się będą albo znikać, albo poszerzą swój zakres. Zamiast "Twój Bobas" - "Świat Dzieci". I tak coraz częściej rzeczy dla dzieci kupujemy przy okazji innych zakupów albo przez internet (tu to 30% wydatków). Tekstylia? Czy popularne sieciówki nie mają działów dziecięcych? Produkcja tylko dla bobasa ogranicza liczbę klientów, więc to zła opcja. Dla branży problem pojawi się powoli ze starzeniem klientów, bo starsi kupują dużo mniej.
Źłobki, ze względu na ich niedostatek, jeszcze długo nie będą pod presją, a gdy już ona się pojawi, to dosięgnie te prywatne. Rząd dalej rozwija program Maluch+ i będzie tworzył żłobki, bo miejsc w nich jest łącznie ok. 230 tysięcy. Plan zakłada dodatkowe 100 tysięcy. Moim zdaniem, gdy do tego dojdzie, popyt spotka się z podażą. Rząd rozwija żłobki, wierząc, że to istotna bariera dzietności. Moim zdaniem bariera - tak, istotna - nie aż tak, jak się zdaje; same żłobki nie podniosą TFR więcej niż o 0.1-0.2, co jakiś czas temu wskazywałem.
Przedszkola to zupełnie inna sytuacja: już ponad 90% dzieci z nich korzysta, a gminy mają tu obowiązki przyjmować chętnych. Mamy nasycenie, a jak wyglądać będzie popyt:
Od 2024 popyt spada, i to na tyle znacznie, że nie da się go kompensować naturalnym przechodzeniem nauczycieli przedszkolnych na emerytury (szacuję, że w 2023 już będzie to trudne). To jest to, o czym mówił minister MEN P. Czarnek: nauczycieli czekają zwolnienia, na razie to początek, ale warto się na to przygotować. Przy czym przedszkola nie będą gremialnie wyparowywać. Zamkną się mniej popularne, te drogie, w złym stanie technicznym. W innych grupy będą mniej liczne, a czasem zniknie jedna grupa. Bez wielkiego halo, ale ku niezadowoleniu rodziców, bo spadająca liczba placówek sprawi, że do przedszkola będzie dalej. Być może jego miejsce zajmie żłobek, jak w Pile, albo Centrum Opiekuńczo Mieszkalne, jak w Legionowie. To może zdradzać przyszłe kierunki zawodowe, nie nauczycielskie jednak. Nauczyciele, ratujcie się, pokażcie koleżankom ten wpis.
Wraz z przedszkolami trzeba powoli odliczać słabsze lata branży edukacyjnej i usług dziecięcych. Mimo rosnących cen spadająca liczba klientów sprawi, że słabsze podmioty wypadną z rynku. Ratować je może tylko przestawienie się na starszego odbiorcę. Fotki z balu przedszkolaka zdrożeją, ale może odżyje fotografia rodzinna?
Od dawna nie słyszałem o nowych dyskotekach czy klubach nocnych. Nie sprzyjał im też pandemia. Całkiem możliwe, że ich miejsce zajmie dystyngowany klub tańca, klub seniora, wzrośnie zapotrzebowanie na kulturę wysoką zamiast seansów kreskówek i występu klauna. Biznes może sobie poradzić, jednak musi się przestawiać. To nie będą szalone lata imprez, warto przypomnieć, że biorąc stale leki, nie ma dużo okazji do picia alkoholu. Od siebie dodam, że dla tej branży widzę słabsze lata. Jeśli chcemy dłużej żyć, trzeba mniej pić.
Podobnie ochrona zdrowia dzieci najmłodszych będzie musiała specjalizować się w kierunku dzieci starszych, a potem dorosłych. Biorąc pod uwagę niedobory pielęgniarek, nie wydaje się to trudne, jednak niektórych lekarzy może to dotknąć. Podobnie sport: może mniej zajęć dla dzieci, ale są perspektywy dla dorosłych i seniorów, którzy będą chcieli być sprawni. Wykluczam tu jednak szaleństwa typu wielkie zabawowe/basenowe kompleksy.
Uczelnie wyższe od dawna są pod presją spadającej liczby studentów. Techniczne kierunki dalej są popularne, ale humanistyczne dające wiedzę, a nie gwarantujące miejsca pracy, mają słabsze lata, bo rynek pracy będzie ściągał ludzi nawet o średnim wykształceniu. Prestiżowe kierunki będą wiec w cenie, ale pogoń za dyplomami będzie mniejsza. Kolejna fala ubytku uczniów będzie dopiero za kilkanaście lat.
Jeszcze trudniej wyrokować coś w kwestii deweloperki, gdzie ścierają się trendy: rosnące wymagania energetyczne, migracja, malejące urodzenia, spadająca liczba rodzin, niedostosowanie lokalizacyjne, rosnąca średnia powierzchnia na głowę. To wszystko sugeruje duże zróżnicowanie cen, zmienność i kontrasty.
Sumując, biznes walczy, ale plan zwijania kraju uważam za rozpoczęty, będę go dalej obserwować i dzielić się z Wami myślami.
Zmiany demograficzne na większość dziedzin będzie miało wpływ, czasem negatywny ale na inne pozytywny. Znikną żłobki i przedszkola to pojawi się więcej domów opieki dla starszych osób itd.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak to już wygląda, z tym, że pod nóż idą głównie przedszkola na razie. Bez rewolucji, bez protestu. Łączenie przedszkoli, przeniesienie dzieci - na to miejsce żłobek. Budynek przedszkola do remontu - przeniesienie dzieci, już tu nie wrócą, a po remoncie pojawi się centrum dziennej opieki. To praktyczne przykłady z prasy.
Usuń