Lektura zabiera nas w podróż po kilkunastu miastach w różnych częściach kraju, za każdym razem próbując pokazać, jakie bolączki dręczą mieszkańców, jaka stoi za nimi historia i jaki wpływ mają na miasta. Nie jest to wielką tajemnicą, więc zdradzę, że jest to każdorazowo wpływ negatywny. Co więcej, choć historie z kolejnych rozdziałów zabierają nas do początków transformacji ustrojowej, to są opowiadane i kończą się jak najbardziej obecnie: w połowie 2020 roku.
Kolejne rozdziały są oddzielnymi opowieściami, ale czyta się bardzo dobrze z rosnącym zaciekawieniem, napięcie nieco opada dopiero w dwóch ostatnich relacjach. Narracja i naturalny głos mieszkańców przeplatają się w interesujących historiach. Razem budują pewną całość w świadomości czytelnika: problemy zazębiają się, krok po kroku prowadząc do wniosku, że zmierzamy do katastrofy. I tu jest mój pierwszy zarzut: nie ma przykładów pozytywnych, miast, które sobie poradziły. Trochę mi się nie chce wierzyć, by takich nie było, tymczasem szukanie pozytywnych stron mogłoby dać też budujące wnioski.
Na co lektura zwraca uwagę? Podupadły w konkurencyjnej walce przemysł z początku transformacji nie podźwignął się, a jeśli nawet dotrwał do czasów NFI, to padał łupem machlojek. Brak popytu na pracę zubożył mieszkańców, z których część wyjechała, sprawiając, że i reszcie wiodło się gorzej. Niedostępność mieszkań, powiązana z niskimi lokalnymi zarobkami, skutecznie wygania z miast młodzież. Powolna degradacja powoduje też zanik usług transportowych (wykluczenie komunikacyjne) i likwidację placówek służby zdrowia. A to już obniża poczucie bezpieczeństwa. Brak pieniędzy to też ubóstwo energetyczne, niska jakość powietrza, która rzutuje na zdrowie, a brak zdrowia to... brak pieniędzy. Dodatkowe ciosy w tym zaklętym kręgu zadaje wewnętrzna walka o władzę i uprzedzenia do migrantów.
Eksperci na tę sytuację ukuli inny termin: spirala negatywnego rozwoju (sam nigdy bym nie skojarzył rozwoju z negatywem). W pracach G. Webera oraz późniejszej R. Wilczyńskiego (link do PDF) pojawia się taka oto ilustracja:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz