Czy można wierzyć w to, że Merkel zgotowała swoim rodakom problemy tylko z głupoty albo z powodu chęci niesienia bratniej pomocy, na przekór historycznym skojarzeniom z nazizmem, by wykazać się altruizmem porównywalnym z mesjańską misją ratunkową?
Ja w to nie wierzę. P. Aleksandra słusznie zauważyła, że państwa mają swoje interesy, których pilnują. Jaki interes mają Niemcy?
Niemcy mają kłopot taki jak znaczna część Europy, ale groźny o tyle, że to duża gospodarka. Kłopot o nazwie: demografia.
Obrazki powyżej to struktura demograficzna z 2010 r. i prognozy na lata kolejne. Minęło 6 lat od 2010 r., więc wykres należy nieco przesunąć. Mamy grupę ok. 75-latków, ludzi, którzy rodzili się za czasów sukcesu III Rzeszy, liczną grupę 50-latków - obecna siła napędowa gospodarki i... coraz większe spadki w demografii młodych pokoleń. Kiedy pokolenie 50-latów zestarzeje się, kto ich zastąpi? Co stanie się z PKB, produkcją Niemiec? To są pryncypialne problemy Niemców. Wyobrażam sobie, że grupa "doradców" rządowych wymyśliła, by sprowadzić emigrantów i zasilić nimi rynek pracy, gospodarkę. Zobaczyli szansę w sytuacji w Syrii na wielki zastrzyk demograficzny. Skalkulowali, że ten exodus przyniesie odpowiednio dużo młodych, silnych, niewykształconych pracowników. Uznali, że ryzyko, choć duże, warto podjąć, by uniknąć gorszej katastrofy. Sytuacja pokazuje, że niedoszacowali wielu problemów, czy ratowanie gospodarki jest priorytetem nad ratowaniem tożsamości?
Nasz rząd formalnie nie robi nic takiego, poza programem 500+, który jest drogi, a skuteczność demograficzną odczujemy najprędzej po roku. Wiele osób zauważa też rosnąca grupę Ukraińców pracujących w Polsce. To wszystko jednak za późno, za mało. Nasza katastrofa już się zaczęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz