Aby ograniczyć koszty (bez ograniczenia przyjemności) takiej zabawy należy przede wszystkim przygotować się na nią wcześniej. O roli podejmowania wcześniejszych działań zamierzam poświęcić odrębny wpis.
Przeszukujemy więc sklepy, wertujemy Internet. Ale dlaczego by nie zajrzeć do osiedlowego ciuchlandu? Rzeczy na specjalne okazje są często mało używane, a można też trafić na zupełnie nowe, które komuś nie pasowały. Secondhandy stały sie czymś więcej niż targiem szmat; zdarzają się takie, które sprzedają szerszy asortyment, w tym końcówki towarów z innych sklepów. W ten sposób trafiałem na: nowe spodnie narciarskie, suknie, palniki turystyczne(!), stroje kąpielowe, spodnie jeansy.
Co jeszcze można znaleźć? Ubrania nadające się na robocze, kapelusze, kurtki skórzane w dobrym stanie, marynarki i całe garnitury znanych firm, książki w języku angielskim, szkło i porcelanę, i wiele innych nietypowych dodatków. Rozumiem, że wiele osób może niechętnie podchodzić do użytkowania po kimś rzeczy, ale przy jednorazowym użyciu warto chyba zrobić wyjątek. A może trafią się nowe?
Niespecjalnie lubię te sklepy, ich chemiczny zapach, pomieszanie rzeczy. Ale bezsprzecznie uznaję, że mogą być źródłem znacznych oszczędności w domowym budżecie. Skorzystanie z tej oferty to podejście zgodne z ekonomią dzielenia się (sharing economy).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz