16 września 2011

Przydomowy ogród

W ciężkich czasach, których już nikt nie pamięta, mieszkałem w starym domu z ogrodem. Ten ogród w trudnych latach to była prawdziwa pociecha: drzewa rodziły gruszki i jabłka, orzechy i wiśnie. Przy wejściu panoszyły się klomby kwiatów tak kolorowych, że nie brakowało na nie amatorów z ulicy. W cieniu był warzywnik, a w nim cukinia, ziemniaki i pomidory. Pod krzakiem, gdzieś pomiędzy, rozpościerały się krzaczki poziomek i truskawek.

W przydomowym ogrodzie
życie prawie nad stan
mogła byś być moja pani.

Pięknie to ujął poeta, ale co ma to wspólnego z ekonomią? Otóż taki ogródek to niezależne źródło warzyw za marne grosze i trochę pracy. O tym się zapomina, gdy jest dobrze, ale w chwilach kryzysu albo przy kiepskich zarobkach ogródki powracają do mody. Fajnie się wypoczywa na działce, jest trochę ruchu, odprężenia, a co zebrane - to ogrodnika. Moja subiektywna obserwacja jest taka, że mnóstwo osób robi niewiele, by poprawić swój los w ten czy inny sposób - prostymi, małymi działaniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz