30 września 2011

Fundusze zamknięte

Jestem zdecydowanym przeciwnikiem tego typu funduszy. Odczułem ich działanie na własnej skórze.

Fundusze takie pojawiają się zwykle przed końcem trendu na coś. Na nieruchomości, na złoto, na waluty. Tyle że czas ich trwania nie jest dopasowany do trendu, ale zwykle o wiele dłuższy. Przykładowo: Warta Nieruchomości 1 - 6 lat. Jeśli klient nie zechce zrealizować zysku na początku (o ile jest zysk) to potem trend gwałtownie się załamuje i zysku nie ma. Jest strata, którą się akumuluje za pomocą inflacji i mijających lat. A na decyzję o wyjściu jest bardzo trudno: fundusze mają opłaty za wyjście, wyjście możliwe jest tylko w określone terminy, czyli trudno się wstrzelić i zaakceptować koszt. Rada: obserwuj trend i reaguj na jego zmianę umarzając jednostki/certyfikaty. Decydując się na fundusz zamknięty, z góry nastaw się na taki scenariusz. Gdy widzisz zmianę trendu, nie czekaj do końca, "bo może się zmieni". Zanim się zmieni, to pewnie i tak będziesz już w plecy na inflacji.
Czasem się zastanawiam, czy wystawcy funduszy nie sprzedają w ten sposób własnych aktywów, realizując zysk, naiwnym klientom - przed samym szczytem.

Grupa FZ , która ma większe szanse, to fundusze oparte o jakieś zdarzenie , a jednocześnie oferujące ochronę kapitału. Zdarzenie zaszło - zysk. Nie zaszło - nie ma zysku, ale kapitał wraca. Zdarzeniem może być wzrost ceny czegoś, albo wartość indeksu giełdowego. Trochę loteryjka, jednak o tyle lepsza, że dalsze zmiany wartości obserwowanego waloru nie są istotne.

Zobaczcie, ile jest wycen poniżej 100 zł - a to typowa cena certyfikatu uczestnictwa w dniu zakupu. Uczestnicy tych funduszy są na stracie. I nawet jak cena dojdzie do 100 zł, to zapłacili przecież prowizję i stracili kilka lat, w czasie których środki mogły procentować na zwykłej lokacie. Niektórzy zyskali, ale czy tak dużo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz