Zastanówcie się, komu wy dalibyście pożyczkę. Zapewne byłaby to osoba zaufana, wiarygodna, rzetelna, uczciwa, z dochodami odpowiednimi by spłacić dług. A najlepiej jeszcze gdyby dala zabezpieczenie. Żadna obietnica zysku nie byłaby dość dobra, by dać pieniądze do ręki nieznajomemu. Podobnie jest z bankiem: najważniejsze dla niego jest ocena możliwości otrzymania pieniędzy z powrotem i ryzyka. Ryzyko to słowo-klucz.
Z tych powodów bankowi łatwiej ocenić klienta, który prowadzi swój bieżący rachunek na miejscu, albo i rachunek firmowy, niż kogoś obcego z ulicy. Pierwszy wniosek: sprawdź ofertę swojego banku.
We wniosku kredytowym są pytania o zobowiązania, wydatki i kredyty. Wpisanie fałszywej, zaniżonej wartości nic nie pomoże, bo banki maja ustalone i tak minimum. Sprawi jedynie, że stracisz na wiarygodności albo się ośmieszysz. Podobnie nie podanie kredytów albo potencjalnych zobowiązań: karty kredytowej czy limitu kredytowego w rachunku. Nawet jeśli nie korzystasz z nich, wpisz je. Bank i tak się o nich dowie z raportu BIK, a zatajenie jedynie wzbudzi podejrzenia i może nawet wpłynąć na ocenę kredytu. wiarygodność to bardzo ważna rzecz. Raporty zadłużenia mogą też zawierać Twoje niespłacone rachunki, mandaty, zaległości. Te "małe" grzeszki mogą uniemożliwić Ci kredytowanie upragnionego domu czy auta! Warto je uregulować nawet na rok przed planowanym kredytem.
Skoro mowa o raporcie, to zawiera on też pozytywnie spłacone zobowiązania, i takie też warto mieć, gdy chcesz dostać pokaźny kredyt. Skoro dłużnik był solidny w spłacie 100 zł , to może będzie i przy 200zł. Jeśli spłacał raty 1000zł, to czemu nie pozwolić spłacać 300zł ?
A kolejna ważna rzecz, to dochody. One decydują ile kredytu możesz dostać. Nie warto kombinować z dochodami ani brać kredyt na maxa. Każde wahanie rynkowe poczujesz mocno na swojej kieszeni. A właśnie takie zachowania były modne podczas hossy. Jeśli nie masz rachunku bieżącego w banku, gdzie starasz się o kredyt, weź zaświadczenie z pracy (średnia z 3 albo 6 miesięcy - ile bank wymaga). I znowu, nie warto kombinować z wyborem okresu "lepszych" zarobków. Jeśli prowadzisz działalność, bank pewnie zechce wyliczyć średnią netto z całego roku, a może i roku poprzedniego.
No i zabezpieczenie - obniża ono zdecydowanie koszt kredytu, dlatego hipoteka obciążona na 30% jest zwykle tańsza w spłacie niż kredyt gotówkowy na tę samą kwotę. Przy niskich kwotach ta prawidłowość się nie sprawdza, bo sprawy hipoteczne niosą ze sobą spore koszty początkowe. Ale nowe auto, obciążone na 50%, z ubezpieczeniem, to tez zwykle tani kredyt i dobre zabezpieczenie. Szczególną formą zabezpieczenia spłaty może być ubezpieczenie na życie i od utraty pracy. Kupione razem z kredytem niewiele kosztuje, bo towarzyszą mu zniżki, a daje obu stronom większe bezpieczeństwo. Warto z niego skorzystać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz