Panie nie chcą pracować do 65 roku życia. Nie jest to dziwne, bo nie bardzo wierzą w to, że dodatkowe 5 lat poprawi im byt. Prawda jest jednak taka, że tak będzie. Ba, nie tylko kobiety, ale i mężczyźni powinni starać się pracować dłużej. Wcześniejsza emerytura może oznaczać nie tyle możliwość dorabiania na boku, co nędzę i depresję. Tymczasem praca nie tylko zapewnia stałą pensję (jak wynika z wyliczeń ekonomistów - wyższą niż emerytura), ale i korzystnie wpływa na zdrowie, utrzymując nas w kondycji. Niestety panuje u nas wciąż roszczeniowa postawa względem państwa, a mało kto sobie zdaje sprawę z tego, żę emerytura będzie zależeć tylko od wypracowanych składek ZUS. Manny z nieba nie będzie.
Być może panie liczą też, że przeżyją wspólnie z mężami, razem, mając 2 emerytury. To może być bardzo mylące, bo jak wykazują statystyki - trwałość związków maleje. A zdrowie panów kończy się dużo szybciej, żyją średnio krócej 5-10 lat. Jestem zwolennikiem wyrównania wieku emerytalnego obu płci z tym, że pozotawiłbym możliwość wyboru wieku przejścia na emeryturę w zakresie 60-65 lat i opcję kontunuacji pracy. Wszystko to przy założeniu, że ile średnia długość życia nie wzrośnie. Jeśli wzrośnie - trzeba pracować dłużej.
Na emeryturze, a szczególnie liczonej wg nowych zasad, nic dobrego nas nie spotka, o ile nie odłożymy sobie tak minimum pół miliona. A do tego dłuuga droga. Lepiej przyzwyczajać się do myśli, że praca będzie nam towarzyszyć całe życie, a emerytura - to wentyl bezpieczeństwa w razie utraty zdrowia. Taka jest bowiem właściwa rola ubezpieczeń społecznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz