Strony

28 marca 2021

Demografia, nauka, kobiety. Recenzja książki "The Empty Planet"

 Gdy kanadyjski demograf i dziennikarz wybierają się w podróż po wielkich aglomeracjach świata, by przekonać się naocznie, jak ich demograficzne teorie mają się do codzienności, to już robi się ciekawie.  Jeśli spodziewacie się w wyniku tego wykresów, tabel, z jakimi każdy amator demografii styka się co raz - zawiedziecie się. Mimo to uważam, że "The Empty Planet"  to pozycja popularnonaukowa nie do pominięcia i czyta się ją nadzwyczaj dobrze. 

Darrel Bricker i John Ibbitson rozpoczynają swoją opowieść migawkami z demograficznej historii świata. Pierwszy rozdział, od początków ludzkości do czasów nowożytnych, stanowi wprowadzenie przed podróżą po wszystkich kontynentach.  Nie zanudza, a raczej odwrotnie: to wielki skrót z podstaw, łatwo o zawrót w głowie  w tempie tego przeglądu. Jest tu wiedza o podstawach, o fazach w demografii, teorii Malthusa, o tym, że każdy kraj ma swoje tempo rozwoju i swoją fazę. I że obecnie wypływamy na wody nieznane: kraje rozwinięte próbują wpłynąć na swoją demografię, która utknęła poniżej współczynnika zastępowalności. 

W kolejnych rozdziałach razem z autorami odbywamy podróż po kontynentach, przyglądając się mieszkańcom takich krajów jak Nigeria, Japonia, Indie, Brazylia, USA, Kanada. Omawiają trendy demograficzne w poszczególnych krajach i rozmawiają z mieszkańcami, by określić czynniki mające wpływ na demografię. Pada też szereg liczb. Nie zdradzę wszystkich szczegółów, ale zwrócę uwagę na trzy naświetlone obszary.

Pierwszy to szeroko rozumiana nauka. Rozwój wiedzy, techniki, dokonał prawdziwego przewrotu w naszym życiu, a największą korzyść dały postępy w medycynie. Zarówno długość życia, jak i jego jakość, możliwości wyżywienia miliardów ludzi są dziś w punkcie, o którym można było tylko marzyć np. 200 lat temu. A przecież w historii człowieka te 200 lat to krótki okres.

Ale nauka to też wiedza o kontroli płodności, antykoncepcji, edukacja seksualna. I tak nauka, przedłużając życie i zdrowie, raz daje demograficzne górki, aby w innych aspektach powodować spadki. Chcemy żyć zdrowo, wygodnie, rzadziej decydujemy się na dzieci. Ale jeśli myślimy o spadkach i mniejszej ilości dzieci, to także o ich rodzeniu i o kobietach. 

Demografowie dają temu wyraz wielokrotnie: kluczem do malejących współczynników płodności są kobiety. Przez wieki zmuszane do jedynie słusznej roli matki, zmuszane do współżycia i dbania o gromadkę dzieci. Dotąd w wielu krajach i kulturach niemające tych samych praw co mężczyźni. Wykorzystywane w domu i w pracy, podlegają władzy patriarchalnej. Nie będę cytować książki, zamiast tego dodam własne przykłady nierównych praw kobiet. Uniwersytet Jagielloński chwali się wielowiekową historią, a dostęp kobiet do uczelni to koniec XIX wieku. Incydentem XV wieku na uczelni była obecność przebranej dziewczyny o imieniu Nawojka, o mało nie skazanej na stos. W Japonii kobiety nadal mają ograniczoną możliwość uczestniczenia w życiu politycznym (10% w parlamencie, gdy średnia światowa 24%), a niedawno jedna z partii zażądała, by milczały na posiedzeniach.

Nierówne traktowanie kobiet przez wieki jest faktem. Niemal każda religia zawiera elementy dyskryminacji kobiet, czy to jako ograniczenie praw, czy wprost stwierdzenie ich podrzędności w stosunku do mężczyzn - mężów, ojców. W czasach postępu i demokratyzacji każdej dziedziny życia takie podejście skazane jest na porażkę, a więc i postępuje sekularyzacja. Kobiety pragną wreszcie niezależności, a mając prawo do nauki i pracy, mogą ją osiągnąć. Wczesne macierzyństwo jest przeszkodą w tym procesie, w drodze kariery. Spadek TFR jest więc nieuchronny.  To wyzwolenie kobiet ciągle przebiega na świecie w większości krajów. 

Partnerskie traktowanie kobiety jest koniecznością dziejową i dopiero zgodne małżeństwo dzielące sprawiedliwie obowiązki ma szanse być modelem rodziny przyszłości, z kilkoma (?) dziećmi. A o stworzenie takiego udanego związku jest trudno, o czym świadczy ilość rozwodów. Panowie, więcej zrozumienia dla kobiet! "Wściekłe macice" to nie tylko obraźliwe hasło. To dowód na to, że TFR spadnie bardziej, to taki sam sygnał jak obecność smartfona pod hijabem. 

Trzeci aspekt to koszty wychowania dziecka. Dzieci, dawniej siła robocza na polu, stały się istotnym kosztem dla pracownika z miasta, wręcz drogim symbolem sukcesu rodziców. Tym bardziej będzie więc ich niewiele, a to oznacza starzenie społeczeństwa i trudne wybory ekonomiczne. Oznacza też, że coraz więcej krajów będzie wdrażać wszelkie sposoby wsparcia rodziców, by podbudować dzietność. Socjalna Szwecja okazuje się nie wymysłem bogaczy, dziwolągiem, ale przykładem dla innych krajów. W tym kontekście 500+ w Polsce, czy podobny program w USA jest dziejowym trendem. Kto wie, jak daleko państwa będą rekompensować wysiłek wychowawczy.

Jest to zarazem jeden z nielicznych wątków gospodarczych w książce, a powiązania ekonomiczno-demograficzne są dla mnie szczególnie ciekawe. Jednak dla samych wątków społecznych i wymienionych wyżej czynników warto sięgnąć po tę lekturę, bo jest wyjątkowo przekonująca i zarazem otwiera oczy.

Autorzy wspominają wiele innych aspektów wpływających na demografię, takich jak tradycja czy zwyczaje. W każdym wypadku jednak dowodzą, że czeka nas depopulacja, która w skali globalnej zacznie się za ok. 30 lat. Pokazują też, jak wymierają wyspy, nacje, kultura i języki. 

Zgrzytem i wadą "The Empty Planet" jest dla mnie wychwalanie rozwiązania kanadyjskiego, czyli wielkiej imigracji jako uniwersalnego leku na te bolączki. Po pierwsze dlatego, że nie uchroni przed niską dzietnością, po drugie -  w dobie konkurencji o migrantów może być to wkrótce powszechne. W końcu po trzecie: takie rozwiązanie nie może trwać wiecznie, mimo że obecnie wydaje się sensowną strategią.  Model Kanady jako państwa bez narodowości mnoży pytania. Czy taki kraj wytrzyma konflikt zbrojny? Co z kanadyjską bańką nieruchomości? O tym nie ma ani słowa. Bricker i Ibbitson są bezkrytyczni w opiewaniu rozwiązania kanadyjskiego. Ba, krytykują Polskę za niską imigrację (w 2016 roku odmawiamy przyjęcia Syryjczyków). Niestety, para demografów czasem dość naskórkowo ocenia realia.

W ostatnim rozdziale książka rysuje obraz przyszłości. Nie zdradzę jaki, ale nie jest to kasandryczna pusta planeta. Tym bardziej że przyszłość kreślimy sami, i zostaje ona w pewnej mierze niezbadana. Sam zastanawiam się nad tym, czy nauka jest w stanie wydłużyć nasze życie o kolejne kilkadziesiąt lat? Czy szukanie bezpieczeństwa i wygoda doprowadzi nas do hodowli płodów, niczym w "Nowym wspaniałym świecie"? Bylibyśmy pierwszym gatunkiem, który nie rozmnaża się naturalnie. A może i ostatnim.

Książkę dostaniecie na papierze w polskich księgarniach tylko po angielsku, ale znacznie taniej i szybciej jest sięgnąć po kopię na czytniki w Amazon tu (link afiliacyjny): The Empty Planet

20 marca 2021

Uderzenie burzy (dane demograficzne za rok 2020)


Rok 2020, rok pandemii. Jak wypadła nasza demografia? Ponownie korzystam z wykresu Rafała Mundrego:

Jak widać, skala strat przekroczyła wszelkie oczekiwania. Demograficzne tornado uderza z siłą burzy. Bilans bez migracji wyniósł -122 tys. osób. Kontynuując moją analogię do znikających miast - to tak, jakby zniknął z map Gorzów Wielkopolski albo Elbląg. Jeszcze w połowie 2020 roku wydawało się, że rok zamknie strata 70-80 tys. osób. Można więc powiedzieć, że pandemia przyspieszyła trend spadkowy i nadal go przyspiesza: pierwsze miesiące 2021 roku to duża liczba ofiar COVID19.

Pandemia odsłoniła słabości systemu budowanego na złudzeniach, systemu z dykty. Braki lekarzy i pielęgniarek, kupowanie sprzętu na łapu-capu, brak procedur, wieloletnie zaniedbania w służbie zdrowia - to wszystko przełożyło się na wskaźnik 15% nadmiarowych zgonów względem poprzedniego roku, jeden z największych na świecie. Bezradność rządu, wybory robione na siłę ("tego wirusa nie trzeba się bać") i nacisk na transfery socjalne zamiast na poprawę dostępności usług publicznych to jedne z przyczyn tego stanu rzeczy. Emeryt za czternastkę nie zbuduje szpitala, nie kupi najmniejszego respiratora. Mimo to pierwszym wydatkiem były czternastki, a płace lekarzy podniesiono w ostatniej chwili (dodatki, praca z narażeniem na COVID19). To i tak postęp od chwili, gdy planowano zmusić ich do pracy siłą.

Z przytupem wchodzimy w fazę wyraźnej depresji demograficznej. Niskie stopy procentowe (a nawet ujemne), demograficzny niż i poprzedzający go kryzys przypomina historię Japonii. Od czasu do czasu mówi się o japonizacji gospodarki w kontekście utrzymywania niskich stóp procentowych, ale zapomina się o genezie japońskiego kryzysu. Po boomie lat osiemdziesiątych ceny nieruchomości w Japonii osiągnęły bardzo wysoki poziom i około roku 1990 (niektóre źródła mówią o 1989 r.) balon pękł. Kryzysowi towarzyszyło bezrobocie, a spadek giełdy był tak silny, że dotąd tokijski indeks NIKKEI nie ustanowił nowego szczytu. Kryzys rynku nieruchomości był tak silny, że ekonomiści przez całe lata mówili "Japonia jest wyjątkiem". Tylko że ten wyjątek w różnych aspektach po dwudziestu latach staje się realnością w Europie.

Japoński współczynnik urodzeń spadał już wcześniej dwie dekady, a po kolejnych 15 latach zrównał się ze współczynnikiem zgonów (wykres niżej). 20 lat w Japonii TFR pozostaje w przedziale 1.2-1.5. Moim zdaniem ceny nieruchomości mogły być jednym z czynników niskiej dzietności, a kryzys tę sytuację tylko pogłębił.

Birth and death rate of japan 1950-2019.png
Z Wikipedii: Link

Próba utrzymania niskich stóp, a w 2016 r nawet ujemnych, nie podniosła ani gospodarki, ani demografii. PKB Japonii pełza w stagnacji.

Czy coś nie przypomina Wam to? Od boomu na nieruchomości i kryzysu subprime mija 14 lat. Szereg krajów skorzystało z japońskiego wzorca i leczy problemy niskimi stopami także teraz, w pandemii. Choć japońska historia była inna i ma wiele ciekawych czynników społecznych, to może warto wyciągnąć z niej kilka wniosków? Czy konsumpcja uratuje starzejące się społeczeństwo (Japonia - średnia wieku 47 lat)? Oto kilka punktów, na jakie zwróciłem uwagę.

Mniej innowacyjna gospodarka. Gdzie jest kraj znany z walkmana i pierwszych gier wideo? Najbardziej innowacyjni są ludzie młodzi, a jako konsumenci najbardziej otwarci na nowinki. Gdy brakuje młodych, a dominują seniorzy, którzy na nowości są mniej chętni, na kim skupi się gospodarka? W 2012 roku wg Bloomberg Innovation Index Japonia była na 4. miejscu. Obecnie, w 2021 roku, jest na miejscu 12.

Mniejsza konsumpcja. Potrzeby dzieci i młodych rodzin są olbrzymie w porównaniu z potrzebami seniorów. Jak mawia Robert Gwiazdowski, główne z tych ostatnich to owsianka i pielęgniarka. Młodzi ludzie więcej zarabiają, mogą ciężej pracować i już wiemy - są innowacyjni. Ale są też konsumentami o olbrzymim apetycie na życie: większe mieszkania, samochody, dzieci, ich szkoły, podróże itd. Transfery socjalne mogą znacznie podnieść byt emerytów w Polsce, ale przykład Japonii pokazuje, że ma on swoje granice, wytyczone także stanem zdrowia. Przekroczenie ich oznacza zgon, a to całkowity koniec konsumpcji. Podejrzewam, że wielu seniorów ma tam zasoby finansowe, które prędzej uszczkną ujemne stopy i TCO, niż konsumpcja.

Trudność w odwróceniu raz obranych trendów. Obciążenie demograficzne ludzi pracujących, panujące wzorce kulturowe i rodzinne sprzyjają utrwaleniu sytuacji. "Jest jak jest i na tyle dajemy radę". Zmiany mogłaby dać imigracja, ale Japończycy to hermetyczne kulturowo społeczeństwo nieufne wobec obcych. Czy taki gajdzin (cudzoziemiec) wie, że do toalety ma włożyć oddzielne kapcie?? Jak dbać o maty tatami? Na pewno nie. Wszelkie wysiłki zmiany imigracji nie mają trwałego charakteru, bo uzyskanie obywatelstwa jest trudne. Dochodzi bariera językowa - formularze są do wypełnienia w katakanie. Imigranci to tylko tymczasowa siła robocza.

Nieco ponad 1% tymczasowych pracowników jak na 10 lat zmagań to mało. Warto sobie wziąć do serca to ostrzeżenie i nie zamykać się na imigrantów. A czy już w Japonii gorzej być nie może? Może, może! Japonia to tajemniczy obszar badawczy dla socjologów. Świat Japończyków nie rozumie, a pojawiające się nowe trendy są jeszcze trudniejsze do akceptacji. "Roślinożerni mężczyźni" to panowie skupieni na swoim wyglądzie, modzie, bardziej niż na karierze zawodowej. Alienacja społeczna staje się wyborem własnym i dotyka może nawet 1 mln osób. Małżeństwa unikające pożycia - to trendy, jakie opisuje National Geographic. Czy nas to nie czeka? Może nie, skoro mamy inną kulturę. Ale przecież nie wierzyliśmy też w japońskie stopy procentowe.

Krótko sumując, grozi nam stagnacja, zanik innowacyjności, konsumpcji i właśnie wchodzimy ze zdewastowaną służbą zdrowia w trudny okres tornada w demografii.

Na koniec chciałbym polecić książkę napisaną przez Marcina Bruczkowskiego, który japoński boom i kryzys zobaczył na własne oczy. Autobiograficzna, ubarwiona własnymi emocjami opowieść o młodym imigrancie zawiera dużą dawkę energii i humoru. Ukryte są pod tytułem: "Bezsenność w Tokio", który nie kojarzy się miło, ale to przyjemna luźna lektura i skok wstecz o ponad 30 lat.

13 marca 2021

Fundusze inwestycyjne, luty 2021

Dane z minionego miesiąca

Zmiany aktywów uporządkowane kwotowo w funduszach otwartych - na podstawie danych IZFiA.
Poprzedni miesiąc TUTAJ
Podsumowanie miesiąca w podziale na typy funduszy polecam na Analizy.pl

Trwa wyczekiwanie na moment, gdy klienci rzucą się na fundusze akcji. Luty to duże napływy do funduszy, ponad 4 mld więcej w funduszach detalicznych. Ale czy do akcji?

Największe wzrosty:

1. PKO Obligacji Długoterminowych 529.03 MLN PLN 7.81%
2. NN Krótkoterminowych Obligacji 246.62 MLN PLN 5.65%
3. BNP Paribas Konserwatywnego Oszczędzania 186.23 MLN PLN 7.31%
4. Santander Dłużny Krótkoterminowy 162.37 MLN PLN 5.87%
5. Santander Prestiż Dłużny Krótkoterminowy 139.62 MLN PLN 8.08%
6. NN (L) Krótkoterminowych Obligacji Plus 123.98 MLN PLN 11.99%
7. Generali Korona Dochodowy 122.19 MLN PLN 2.01%
8. Santander Platinum Konserwatywny 102.25 MLN PLN 17.66%
9. Investor Zabezpieczenia Emerytalnego 91.07 MLN PLN 5.11%
10. Skarbiec - Spółek Wzrostowych 90.22 MLN PLN 8.14%

Funduszy akcji na lekarstwo - Skarbiec w swoim subfunduszu trzyma i tak głównie akcje zagraniczne. Do funduszu długu napływały pieniądze, ale to fundusze krótkoterminowe nie będą zbyt wrażliwe na notowania dziesięcioletnich obligacji, a inaczej jest z w funduszach długoterminowych. Np. lider rankingu, PKO, ma dziś taki oto wykres 3M stopy zwrotu:

Nawiasem mówiąc, napływy na krótki termin są rekordowe na tle roku. To duży ruch.
Co zrobili inni klienci funduszy obligacji, czy uciekali w lutym?

Największe spadki:

1. PKO Obligacji Skarbowych -85.87 MLN PLN -1.29%
2. NN Konserwatywny -53.23 MLN PLN -5.08%
3. PZU Stabilnego Wzrostu MAZUREK -39.48 MLN PLN -1.36%
4. Investor Gold Otwarty -38.47 MLN PLN -6.88%
5. PKO Akcji Rynku Złota -37.32 MLN PLN -7.11%
6. Aviva Investors Dłużny -32.95 MLN PLN -1.16%
7. AXA FIO Subfundusz Makro Alokacji -26.18 MLN PLN -17.3%
8. Generali Złota -25.17 MLN PLN -21.79%
9. NN FIO Indeks Odpowiedzialnego Inwestowania -23.34 MLN PLN -1.67%
10. Aviva Investors Obligacji Dynamiczny -22.58 MLN PLN -3.07%

Niektóre fundusze obligacji traciły aktywa, ale odpływ był dotąd dość skromny. Wyraźny spadek dotknął fundusze złota (spadały też notowania złota). Jeśli porównacie kwoty - są dużo niższe niż w dziesiątce wzrostowej. Napływy przeważyły, a w tle molochów były i mniejsze fundusze. Co w nich się dzieje, widać dopiero w rankingu zmian procentowych.

Procentowe wzrosty funduszy o aktywach>5 MLN w poprzednim miesiącu

1. Esaliens Małych Spółek Amerykańskich 6.33 MLN PLN 96.76%
2. Investor Nieruchomości i Budownictwa 5.1 MLN PLN 84.85%
3. NN (L) Nowej Azji 52.25 MLN PLN 75.39%
4. Pekao Megatrendy 27.84 MLN PLN 70.75%
5. Skarbiec - Globalny MiŚ 34.9 MLN PLN 56.34%
6. Santander Prestiż Akcji Rynków Wschodzących 19.35 MLN PLN 50.09%
7. AXA SFIO Subfundusz Akcji Amerykańskich 16.81 MLN PLN 49.92%
8. Superfund Akcji 6.18 MLN PLN 48.38%
9. Amundi Global Ecology ESG 10.56 MLN PLN 47.11%
10. Esaliens Okazji Rynkowych 13.59 MLN PLN 46.96%

Napływy do funduszy akcji dotyczyły głównie zagranicy, dalsza część rankingu wskazuje też polskie fundusze MiŚS. Odbija Investor Nieruchomości i Budownictwa. Nadal w grze Azja, dość dobrą passę miały megatrendy. Roczny wykres lidera robi wrażenie:

Po stronie spadków nie widzę nic ciekawego, a jak było na platformach sprzedaży?

Najczęściej kupowane fundusze

mBank wymieniał często swoje mFundusze (aktywny, dla każdego), NN Obligacji, Investor Zrównoważony, Skarbiec Dłużny Uniwersalny, ale stosunkowo często pojawiał się któryś z akcyjnych funduszy (portfel zagraniczny). Podobną mieszankę pokazuje Bossafund: Generali Korona Dochodowy, NN Obligacji, SKARBIEC Spółek Wzrostowych, Allianz Artificial Intelligence, INVESTOR Zabezpieczenia Emerytalnego.

Wygląda na to, że w lutym klienci już trochę zawahali się z pakowaniem pieniędzy do funduszy obligacji długoterminowych, a PKO czy NN były tu raczej wyjątkami. Próbowali za to odważniej szczęścia na rynkach zagranicznych akcji, natomiast nasz krajowy potraktowali jak zawsze z rezerwą, z wyjątkiem MiŚS.

Aktualności

Tym razem nie mm specjalnie ciekawych informacji z funduszy. Notowania z 2021-03-10.

Fundusze niskiego ryzyka zagranicznych aktywów

Wyniki 3M są tym razem nader skromne i nie pokazują korekty, jaka ma miejsce. Jest słabo, wzrost może mieć podłoże walutowe.

Wzloty w terminie 3M:
PKO Papierów Dłużnych USD 5.14%
Generali Obligacje: Nowa Europa 1.24%
Pekao Obligacji i Dochodu 0.5%
Allianz Obligacji Inflacyjnych 0.42%
Generali Dolar (USD) 0.39%

Za to spadki, szczególnie ostatnie dwa,trzy tygodnie, dały popalić i w niektórych przypadkach zmiotły nawet roczny zysk!

Upadki w terminie 3M:
Esaliens Makrostrategii Papierów Dłużnych -6.95%
NN (L) Obligacji Rynków Wschodzących (Waluta Lokalna) -5.3%
Allianz PIMCO Emerging Local Bond -5.06%
PZU Dłużny Rynków Wschodzących -4.36%
inPZU Obligacje Rynków Wschodzących -3.94%
Allianz PIMCO Emerging Markets Bond -3.66%
inPZU Obligacje Rynków Rozwiniętych -3.25%

Dla przykładu roczny wykres Esaliens:

Przez rynki, poczynając od USA, przebiega obawa o podaż obligacji, stopy procentowe. Dotyka też rynki wschodzące, nawet chyba mocniej, korelując z siłą dolara.

Fundusze niskiego ryzyka polskich aktywów

Wzloty w terminie 3M:
Rockbridge Obligacji Korporacyjnych 1.87%
NN (L) Obligacji Plus 1.38%
MetLife Konserwatywny Plus 1.08%
MetLife Konserwatywny 1.07%
Generali Korona Dochodowy 0.91%
Investor Dochodowy 0.89%

Zyski topiły się i w polskich funduszach obligacji, ale na wierzch wypływały fundusze konserwatywne i uniwersalne. Rockbridge Obligacji Korporacyjnych jest tu wyjątkiem (jednorazowe wpływy z obligacji Action dały ok. 2%, więc na dobrą sprawę widać spadek). Wzrost spowolnił.
Spadki obligacji są solidne:

Upadki w terminie 3M:
BNP Paribas Aktywnych Strategii Dłużnych -1.92%
DB Fund Instrumentów Dłużnych -1.58%
PZU Papierów Dłużnych POLONEZ -1.43%
ALIOR Obligacji -1.43%
SEJF Papierów Dłużnych -1.39%
SEJF Obligacji -1.24%
PZU Dłużny Aktywny -1.12%
Ipopema Dłużny -1.07%
Aviva Investors Obligacji Dynamiczny -0.83%
Skarbiec Dłużny Uniwersalny -0.78%

Najbardziej traciły fundusze romansujące z długiem wschodzącym, jak Polonez, ale nie tylko one. W tym kontekście PKO z wykresu wyżej spadał nawet łagodnie na tle tych subfunduszy.

Pozostałe fundusze 1M

Wzloty w terminie 1M:
QUERCUS lev 9.41%
Investor Top 25 Małych Spółek 7.09%
MetLife Akcji 6.74%
AGIO Akcji PLUS 6.5%
Rockbridge Rynków Surowcowych 6.13%

Wzrosty są skromniejsze niż styczniowe, a zyskiwały fundusze MiŚS. Nadal jednak można mówić o dobrej passie polskich akcji - wiele funduszy akcyjnych bije WIG. W tle trwały też wzrosty cen surowców, ale nie dotyczyły tym razem złota ani srebra.

Upadki w terminie 1M:
Allianz China A-Shares -20.86%
Skarbiec Spółek Wzrostowych -18.88%
Skarbiec Nowej Generacji -13.95%
Superfund GoldFund -12.94%
Ipopema Globalnych Megatrendów -11.7%

Amerykańska giełda weszła w korektę, najmocniej spadał Nasdaq, dużo komentarzy zebrały spadki dotykające ETF Ark Innovation, związane z osobą inwestorki i technologicznej wizjonerki Cathie Wood. A przecież technologie nadal są jednym z megatrendów. To nie był też dobry okres dla giełdy w Szanghaju, ale ze spadkami fundusze dedykowane Azji radziły sobie różnie, Allianz mocno obrywa.

Kluczowe może być odbicie Nasdaq, jego siła, i dalszy wpływ technologii na giełdy.

Treści zawarte na tym blogu nie stanowią rekomendacji w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych lub ich emitentów (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715). Zgodnie z powyższym autor nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podejmowane na podstawie treści zawartych w biuletynie. Autor blogu nie świadczy doradztwa w związku z opisywanymi transakcjami ani nie udziela porad inwestycyjnych lub rekomendacji zawarcia transakcji, co oznacza, że udzielone informacje nie mają charakteru porady inwestycyjnej lub rekomendacji. Ostateczna decyzja zawarcia transakcji należy wyłącznie do Czytelnika. Autor nie występuje w roli pośrednika ani przedstawiciela. Przed zawarciem jakiejkolwiek z opisywanych na łamach bloga transakcji, każdy Czytelnik powinien, nie opierając się na informacjach publikowanych na łamach bloga, określić jej ryzyko, potencjalne korzyści oraz straty z nią związane, jak również charakterystykę, konsekwencje prawne, podatkowe i księgowe transakcji oraz konsekwencje zmieniających się czynników rynkowych.

7 marca 2021

Likwidacja OFE - cele, moje prognozy

Temat reformy wraca, pojawia się nowa data likwidacji OFE: styczeń 2022 roku.  Media dyskutują, co stanie się z akcjami, pojawiają się porady dla klientów i opinie, czy wybrać ZUS, czy nowe IKE. Projekt przewiduje, że decyzję mamy podjąć od 1 czerwca do 2 sierpnia. Zanim będziemy podejmować decyzję warto przypomnieć sobie kilka liczb i odpowiedzieć na pytanie: po co właściwie się to robi? Chyba nie wierzycie w narrację "oddajemy pieniądze Polakom"?

Drugą kwestią, jaką chce poruszyć, jest los aktywów OFE oraz moja subiektywna prognoza co do tego, jakiego wyboru dokonają Polacy. Przytoczę przy tym dane, które są mało popularne i parę ciekawostek. Padnie też parę sugetii o tym, kto i dlaczego wybierze nowe IKE. 
Ale zacznijmy od pytania:

Co by było, gdyby reformy OFE nie było?


Aby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba pochylić się nad faktami - dotychczasowymi losami OFE i przypomnieć kilka liczb. Fundusze powstały w 1999 roku, na starcie nie żałowano im olbrzymich prowizji i szybko zyskiwały na aktywach. Stawały sie istotnym elementem rynków kapitałowych i wypracowywały na nich zyski. Kolejne zmiany ucięły prowizyjne rozpasanie, ale dalej odpływ kasy z budżetu i ZUS był problemem, który postanowiono rozwiązać metodami znanymi z legendy węzła gordyjskiego.

Kluczowe daty to 2011 i 2014 rok. W 2011 roku zmniejszono składki do OFE z 7,3% do 2,3%, uznając, że są zbyt wysokie. Przez kolejne lata składka miała rosnąć do 3,5%, ale wskutek dalszych zmian skończyła na poziomie 2,92% podstawy wymiaru. Dlaczego tyle? To dokładnie 40% pierwotnej wartości. A 40% - co za zbieżność - wynosiło też maksymalne zaangażowanie funduszy w akcje! Komuś na tych akcjach bardzo zależy i do tego jeszcze wrócimy. W każdym razie dokonał się pierwszy bardzo poważny uszczerbek na wpływach do OFE, a tym samym ich rola została zmniejszona do protezy pierwszego filara.

Reforma z 2014 r. wywróciła całkiem los funduszy: obligacje skarbowe im odebrano i zakazano więcej kupować. To była ponad połowa aktywów OFE. Argumentem zakazu był m.in. zbyt wysoki koszt dla budżetu, dziura w długu publicznym, bo prywatyzacje nie dawały dość pieniędzy na finansowanie reform z 1999 r. Twierdzono, że na emisjach obligacji Skarb Państwa dużo traci, a fundusze puchną jak pączki w maśle. Teraz możemy zweryfikować te twierdzenia. Pieniądze odpowiadające zabranym obligacjom zapisano klientom na subkontach, są one w ZUS waloryzowane, a waloryzacje były następujące:

Tymczasem emisje obligacji stawały się coraz tańsze - rentowność obligacji 10-letnich dla instytucji finansowych była niedawno rekordowo niska:



Krótko mówiąc, zamieniono dług publiczny  jawny na dług ukryty, który sobie rośnie. Klienci mogli z tego powodu nawet być zadowoleni gdyby nie fakt, że ograbienie OFE osłabiło ich zrównowazony charakter i na lata obniżyło stopy zwrotu.

Zakazano także aktywnej akwizycji OFE, a ludziom kazano wybierać między pozostaniem w OFE a ZUS. Domyślną opcją był ZUS. Skutkiem tego OFE wybrało nieco ponad 2,5 mln osób. Z powodu zakazu akwizycji dalsze napływy członków do OFE były symboliczne. Liczba członków OFE spada, np. w 2019 r. zmniejszyła się o 231 tys. osób, w 2020 r. - o 239 tys. osób. Struktura wieku w 2019 r. wyglądała tak:

Wg biuletynu KNF z końca 2020 roku, grupa wiekowa 26-30 liczy tylko 1214609 osób. Napływ nowych osób, jak widać, ulega degradacji i trudno tłumaczyć to tylko demografią. KNF w swoim materiale z 2016 roku pisał "Odsetek osób zapisujących się do OFE wśród wchodzących na rynek pracy wynosi obecnie około 2%". Zakaz akwizycji sprawił, że OFE wśród sprzedawców stały się niemal Voldemortem - słowem, którego nie wolno wymieniać. Mało jest informacji na ten temat, ale wszystko wskazuje na to, że po reformie napływ członków do OFE jest symboliczny. Oznacza to też, że z 15 mln członków składki wpływają na 2,5-3 mln z nich (dokładna ilość otrzymanych składek nie musi być jednoznaczna z ilością osób je odprowadzających):


Wprowadzono mechanizm suwaka - przesyłania pieniędzy na subkonto ZUS, który miał wreszcie uregulować kwestię wypłat emerytur dla uczestników funduszy. Przez 15 lat nie uregulowano, jak wypłacać emerytury z OFE!  Skutkiem suwaka jest to, że obecnie więcej pieniędzy wędruje do ZUS od OFE, niż odwrotnie. W 2020 roku było to 5,7 mld kontra 3,2 mld zł. Nie ma w tym nic niezwykłego, jeśli pamiętamy o dotychczasowych ograniczeniach i starzeniu uczestników.  Zmniejszenie wieku emerytalnego przyspiesza odpływ aktywów z OFE do ZUS, KNF już w 2016 roku szacował stan aktywów OFE tak:


Wniosek: bez reformy, jaką się nam kroi, pieniądze wylądowałyby w ZUS, zajęłoby to dużo czasu i objęło niemal całość środków. Wyjątkami mogłyby być np. spadki, kiedy to połowę konta zmarłego można wypłacić. Co ciekawe, istnieje pokaźna liczba kont, które należą do zmarłych osób i nikt się nimi nie interesuje; trudno dokładnie wskazać ile, ale interpelacja poselska ze stycznia 2020 wskazuje, że może być to 160 tys. kont. Ponadto 108 tys. kont jest pusta. 

OFE bez żadnej reformy i tak były skazane na zanik i kolejny rząd tego nie zmienił. Z silnych zrównoważonych funduszy stały się agresywnymi funduszami akcji, zachowały jednak pozycję ważnego gracza giełdowego. To sprawia, że są podatne na hossy i bessy, a okres bessy to świetna wymówka, by pokazać "jakie to słabe" i ostatecznie zniszczyć fundusze. 

Na koniec stycznia 2021 roku aktywa OFE to 147,9 mld zł, z czego akcje na rynku krajowym 115,9 mld zł.

Co zmieni nowa reforma i po co jest?


Od 2018 roku mówi się o reformie, która ma przyspieszyć śmierć OFE. Klienci mają zdecydować, czy pieniądze przejdą do ZUS, czy do nowego tworu, nazywanego "nowe IKE". Będą to specjalistyczne fundusze inwestycyjne, a więc nie żadna inna forma instytucji znana z prowadzenia starych IKE. Wypłata z nich  będzie możliwa dopiero na emeryturze, wpływów z ZUS nie będzie, ale będą dozwolone wpłaty z limitem wspólnym dla starego IKE. Nie będzie w nich podatku od zysków, ale za to będzie opłata za przekształcenie 15%. Uzasadnienie jej jest takie: to obecnie średnio tyle, ile płaci w podatku emeryt, a składka dla OFE opodatkowana nie była. Ale oznacza to też, że opodatkowanie środków będzie inne, jeśli zdecydujemy się pozostać w ZUS. Tam będą podlegać zasadom PIT, które zmieniają się. Czyli klienci, zmuszeni do podejmowania decyzji teraz, nie będą mogli przewidzieć, jaki wybór będzie korzystniejszy podatkowo w przyszłości. 

Nowym IKE obiecuje się powolne popuszczanie gorsetu zmuszającego do inwestycji w akcje. Proces ten tak zaplanowano, że przejściowo będą musiały mieć nawet akcji więcej, niż OFE teraz. Potem limity powoli spadną, pojawi się więej swobody, planowano też powoływanie przedemerytalnych subfunduszy niskiego ryzyka. Widać znów troskę o naszą giełdę, by nie wywołać nadmiernej podaży. 

Opłata przekształceniowa za nowe IKE przyspieszy wpływ do budżetu niczym magiczny katalizator. Rządowi musi zależeć na tej kasie, a wpłynąć może - bagatela - 15-20 mld zł. Reforma zmniejszy też dług publiczny i zamieni tylko część aktywów na dług ukryty w ZUS. Zmniejszy emerytury z ZUS i narazi przekazane do IKE środki na szybką konsumpcję. A przecież środki miały być na lata!

Nowe IKE - co będzie dalej?

Spójrzcie na wykres aktywów OFE. Skoro nowe IKE otrzymają o 15% mniej aktywów z powodu opłaty i jeszcze mniej z powodu opcji wyboru ZUS, to erozja będzie szybsza,  będą też jeszcze słabszym graczem na GPW. Nie dostaną składek od ZUS i wątpię, by Polacy byli skłonni wpłacać do nich nowe środki. Podatkowa korzyść IKE dotyczy zysków, trzeba na nią długo czekać, a z zyskami na naszej giełdzie nie jest ostatnio wesoło. Stare IKE nie jest również popularne mimo szerszego spektrum instytucji, form (rachunki maklerskie, obligacje) i swoich zalet.

Nowe IKE będą więc głównie wypłacać pieniądze emerytom, aktywa się będą kurczyć i to potrwa wiele lat, ale i tak szybciej, niż w OFE.  Dlatego przypuszczam, że po pewnym czasie nowe IKE będą się łączyć ze sobą albo dostaną prawo do łączenia z PPK lub ze starymi IKE (projekt o tym nie mówi, ale jest wiele zbieżności: nazwa, limity), lub ulegną rozwiązaniu. Plany, by były elastyczne, wydzieliły przedemerytalne subfundusze niskiego ryzyka, są fajne, ale może być na nie za późno. Ponadto skoro są już podobne produkty, to po co powielać byty?

Nie oznacza to jednak, że nowym IKE nie uda się wygenerować nigdy zysku dla uczestników. Aktywa i zyski to dwie inne rzeczy.

Czy reforma OFE ma związek z PPK?

Zbieżność w czasie wdrożenia PPK i reformy nie wydaje się przypadkiem. PPK mając obowiązek inwestowania w WIG20 byłby świetnym odbiorcą i buforem dla akcji sprzedawanych przez OFE lub potem ZUS i nowe IKE. Zostały namaszczone przez władzę jako świetny substytut OFE: bez prowizji, z luźniejszymi limitami, nieobciążające ZUS ani długu, za to czerpiące od pracodawców. Idealne dla budżetu i skazane na sukces, co mogło pójść nie tak?

Ta sama reforma podkopała plan: ludzie stali się nieufni co do losów PPK, nie chcą nowego obciążenia wypłat, a Polacy generalnie nie partycypują zbyt aktywnie w IKE/IKZE i PPK. Czy PPK kiedyś odkupią akcje OFE, pozostaje niewiadomą: 3 mld wpływów jak dotąd tylko w części ulokowano na WGPW. 

Ile osób przejdzie do nowego IKE?

Jak już pokazałem wyżej, członków OFE można podzielić na dwie grupy. Aktywna, wpłacająca składki, która konsekwentnie trzyma się wyboru, oraz nieaktywna, prawdopodobnie osoby przeniesione do ZUS. Aktywnych jest mniej niż 3 mln, nieaktywnych cztery razy więcej. Prasa liczy, że każdy średnio ma w OFE 10 tys. PLN. A prawda jest taka, że aktywni mają przeciętnie o wiele więcej, niż nieaktywni (średnio dwa, może trzy razy więcej). Ostrożnie szacuję, że należy do nich 33-40% aktywów.  Kwotowo może wyglądać to tak, że np. typowy nieaktywy członek ma 8 tys. zł, a aktywny 18 tys zł. Marcin Iwuć, bloger, przyznał, że ma w OFE 50 tys zł (prowadzi działalność gospodarczą i raczej nie nadpłaca ZUS). Indywidualne różnice mogą być więc jeszcze większe, ale główny podział robią te dwie grupy. Aktywni uczestnicy są w tym systemie zwykle o siedem lat dłużej i ich wybór waży więcej. 

Jeśli aktywni  członkowie już raz wybrali OFE, to czy zmienią zdanie i aktywnie przejdą do ZUS, zaufają państwu? Szczerze w to wątpię, być może część osób zmieni zdanie, gdyby nasza giełda nagle odbiła, bo to oznaczałoby realizację zysków z akcji i zamianę ich na zapis ZUS. W innym wypadku mogą zostać z akcjami IKE, licząc na lepsze czasy. Tu reforma kryje ryzyko wyboru złej daty, nie ma suwaków.

Nieaktywni członkowie pozostaną raczej bierni, tzn. nie wykonają żadnej deklaracji i zostaną automatycznie przeniesieni do nowego IKE. Może też przekonywać ich fakt, że nie zgromadzili w OFE zbyt wysokiej kwoty, więc nawet przejście do ZUS nie podbije im znacznie emerytury. Dodatkowe środki moga planować jako poduszkę bezpieczeństwa. Istotne mogą być też obawy o zdrowie i krótszy czas trwania życia panów.

Wszystkich może kusić fakt dziedziczenia pieniędzy i epokowa możliwość wyrwania czegoś z rąk ZUS przed czasem, konsumpcji. Odnośnie dziedziczenia: planuje się, że dla wariantu powrotu ZUS go nie będzie. To by sugerowało, że środki z reformy zostaną zapisane do konta ZUS, a nie subkonta, albo na jeszcze odrębnym subkoncie do obecnego.

Warto wspomnieć jeszcze o tym, że niektórym osobom nowe IKE może opłacać się bardziej. Np. ci, których przewidywana emerytura jest bliska minimalnej - po co mają dokładać swoje środki, skoro emerytury minimalne szybko rosną? Ta grupa osób jest liczna i tu jest znaczna przewaga kobiet.

 Jak sprawdzić prognozy emerytury: zajrzyjcie do listu z ZUS. Jeśli do emerytury zostało Wam mniej niż 5, góra 10 lat, to prognoza z listu będzie dość bliska realiom.

Zamożni pracownicy-specjaliści mogą uważać, że do ZUS już odprowadzili dość i czas na coś innego, a opłata 15% to mniej niż ich przyszłe podatki. 

Biorąc powyższe pod uwagę, można szacować, że nawet ponad 80% członków pozostanie bierna i przejdzie do nowego IKE. To ten sam poziom bierności, co w 2014 roku. Tym samym wynurzenia, że fundusz PFR RFD będzie rozdawał karty na giełdzie,  są mało prawdopodobne. Nawet gdyby do ZUS przeszło aż 50% osób aktywnych (sic!) i 10% nieaktywnych, to fundusz wzbogaci się o jakieś 28 mld zł w akcjach z 115,9 mld ulokowanych obecnie, czyli ok. 24% całości. Nie sądzę, by nawet większa ilość była dla PFR problemem; fundusz będzie miał czas na zmiany limitów w polityce portfela. W niektórych spółkach może to oznaczać jednak pojawienie się jednego silnego akcjonariusza w miejsce kilku OFE.  Dotychczasowa staranność w uniknięciu wpływu reform na giełdy prowadzi do wniosku, że nadal ktoś będzie tego pilnował. Mam też wrażenie, że akcje dla Skarbu to niechciany towar.

Wnioski końcowe.


OFE były częścią drugiego filaru, która starała się zarabiać na rynku kapitałowym środkami wydzielonymi ze składek.  Nowe IKE to już raczej nie filar, tylko podpórka, która zniknie, tym samym zniknie oparcie emerytur ZUS o rynek kapitałowy. Tę lukę miały wypełnić PPK. Z punktu widzenia podatnika niepokoi mnie ciągłe zmienianie reguł systemu emerytalnego - czuję się, jak w salonie Gamboni i nerwowo rozglądam, szukając stałych zasad. Jeśli to, co mówiono kiedyś o OFE, nie sprawdziło się, dlaczego ufać nowemu podejściu? Politycy mówią o zwracaniu pieniędzy, a już gołym okiem widać, że chcą zwrócić głównie akcje, które udaje się zamienić od razu na zapis o pieniądzach tylko w ZUS, w IKE będą one w grze. Wątpię, by władzy chodziło o dostatek seniorów. Przez całą pandemię nikt nie pochylił się nad stratami OFE i nie zahamował mechanizmu suwaka.  Wygranym reform ma być budżet i tylko to się liczy.

Wybór nowego IKE będzie wyborem popularnym, a dla osób blisko emerytury i jednocześnie o niskiej lub bardzo wysokiej prognozie emerytury wydaje się przesądzony. Pamiętajcie, że wybór formy IKE/ZUS w każdym wypadku zależy od indywidualnej sytuacji. Dla większości osób poniżej 50 lat pozostanie zagadką, czy ZUS, czy nowe IKE bedzie lepszym wyborem, przy czym ZUS ma za sobą kawał historii, a nowe IKE mają wiele znaków zapytania. Kilka wcześniejszych moich  przemyśleń w temacie reformy OFE i wyboru znajdziecie TUTAJ. Zachęcam:

Sprawdź w OFE, ile jest na Twoim koncie.

Co o ZUS mówił na Twitterze profil mBank Research: "stopy zastapienia z ZUSu sa generalnie b. wysokie jesli policzymy ile skladek odprowadzilismy i stad tez oburzenie, ze nie warto do tak hojnego systemu dopuszczec bogatych." (pisownia oryginalna).

To prawda. Nie sposób jednak przewidzieć, czy zasady waloryzacji nie zostaną kiedyś zmienione, łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Obecne zasady mogą być kulą u nogi budżetu przy problemach rynku pracy, np. gdy wzrosty płac zahamują i pojawi się bezrobocie. Wówczas strumień pieniędzy będzie mniejszy na wejściu do ZUS, ale duży na wyjściu. Z moich wynurzeń demograficznych wynika, że sytuacja na rynku pracy potencjalnie może pogarszać się po 2025 roku, gdy depopulacja przyspieszy, jednak to tylko jeden z czynników.